What a Roadtrip

1.5K 73 387
                                    

Zacząłem rozglądać się po lotnisku. Po chwili zauważyłem chłopaka w żółtej bluzie z uśmiechem i masce. Albo to Dream, albo ktoś przebrany za Dream'a.

Okay, to na pewno Dream, bo obok stoi Sapnap. Pomachałem im i zacząłem iść w ich stronę. Jedyne co mnie zastanawia, to po co Clay'owi ta maska. Chyba nie przede mną...? Nie, to pewnie dlatego, że jest w miejscu publicznym, a nawet jeśli jego nie rozpoznają to mnie i Nick'a już tak.

- Hey Georgii - przywitał się Dream, a ja znowu poczułem to dziwne ciepło na twarzy. Boże, wiedziałem, że jest wysoki ale to kurwa przesada. Nie jestem jakiś niski a i tak było między nami z 20 cm różnicy. Sterydy od Ranboo.

- D-dream, n-nie nazywaj mnie tak...

- Nie chcę przerywać wam tej romantycznej sceny - Sapnap w tym momencie lekko się skrzywił, pewnie przez to, że za "romantyczną scenę" Clay wcale-nie-lekko nadepnął mu na stopę - ale jest czwarta nad ranem i chyba powinniśmy odebrać bagaż George'a i jechać do domu.

- Jak wygląda twoja walizka? - zapytał blondyn idąc z nami w odpowiednie miejsce lotniska.

- Średniej wielkości, niebieska z żółtą zawieszką. Albo zieloną. Szczerze mówiąc nie wiem dokładnie, ale jest prostokątna i podpisana moim imieniem i numerem telefonu.

- Poczekajcie tu chwilę, zaraz wracam.

- Sapnap? - odezwałem się, gdy już zostaliśmy we dwóch

- Co tam?

- Bo ja dalej nie mam prezentu na jego urodziny

- I tak jutro musimy jechać do jakiejś galerii, bo nie mamy nic na imrezę, a chcę ją zrobić trochę wcześniej. No i jedzenia też za bardzo nie mamy, Dream dowiedział się, że przyjeżdzasz około 1,5h temu, więc nigdzie po nic nie jeździliśmy.

- Taka? - usłyszałem zza pleców po czym ujrzałem mojego przyjaciela z moją walizką w ręku.

- Boże, Dream, nie strasz mnie tak, tak, to ta, daj mi ją - chłopak schował ją za plecy i zaczął iść w kierunku wyjścia z lotniska. Ja pierdole, czuje się jak jakaś pieprzona księżniczka.

Wróć, tylko nie pieprzona. Za dużo wattpada.

Pov. Sapnap

Po chwili znaleźliśmy się w samochodzie. Ja usiadłem za kierownicą, Clay'a wypierdoliłem do tyłu do jego ukochanego. Mają spędzać jak najwięcej czasu razem, już ja dopilnuję, żeby byli parą. Jestem lepszą swatką niż Salomea Słowacka w niektórych ff 18+ na wattpadzie.

Znaczy, co, ja nie czytam takich rzeczy.

W każdym razie mam miesiąc żeby uświadomić tych dwóch cymbałów, że są dla siebie stworzeni.

Krok pierwszy: jedziemy na około. Postanowiłem wykorzystać fakt, że stoimy na czerwonym i upewnić się, że Dream niczego nie spieprzy.

Cymbał z pokoju obok

Wiecznie Naćpany Imbecyl: Nie zjeb tego bo próbuje ci pomóc

W tym momencie światło zmieniło się na zielone, więc odłożyłem telefon i szybko opracowałem w głowie plan, jak mam pojechać.

MAM!

Pojadę w jedno miejsce, ich wysadzę przy jeziorze, "żeby rozprostowali nogi po długiej jeździe" a a sam pójdę na stację zatankować. I coś zjeść.

Po jakiejś pół godzinie drogi zobaczyłem w lusterku uroczy obrazek, co się działo z tyłu.

Tak więc jechaliśmy sobie, George przysypiając na ramieniu Dream'a, który po chwili z uśmiechem sam oparł głowę na głowie tego pierwszego, a ja rozmyślając jak rozjebać pokój gościnny i tym samym wjebać ich do jednego pokoju. Z jednym łożkiem.

My Idiot. My Love.Where stories live. Discover now