sbu - new place

1.2K 139 92
                                    

Louis zamknął gwałtownie oczy, kiedy razem z Harrym i porywaczami wyszli z piwnicy. Salon był biały, podobnie jak meble i firanki, przez które przemykały listopadowe promienie słoneczka. Zacisnął mocniej dłoń na talii chłopaka i docisnął go do swojego boku, chociaż on również się zachwiał z powodu zbyt ostrego światła.

— Już, na górę — powiedział jeden z porywaczy, kiedy obydwoje się zatrzymali. Nie obchodziło ich to, że ich oczy nie były przystosowane do światła dziennego, a szczególnie oczy Harry'ego, który spędził w piwnicy trzy miesiące. — Jeśli się zaraz nie ruszycie, to znowu pójdziecie na dół — warknął, nie otrzymując żadnej reakcji.

Szatyn westchnął cicho i uchylił delikatnie powieki. Rozejrzał się za schodami, po czym ruszył w ich kierunku. Cały czas czuł, jak jeden z porywaczy wbijał mu w plecy pistolet, przez co miał zawroty głowy z nerwów i odpowiedzialności, jaka na nim spoczęła. Harry był chory, nie miał żadnego ruchu od stu dni, więc o własnych siłach nie był w stanie się ruszyć. Wszystko zależało od Louisa.

Bez słowa weszli na górę. Mężczyzna w kominiarce pchnął ich w stronę pierwszego pokoju, po czym w ciszy zamknął i zakluczył drzwi.

— Harry, już jesteśmy — szepnął cicho, po czym zaczął trzeć oczy palcami, by powoli zacząć przyzwyczajać się do światła.

Pokój miał dwa pomieszczenia. Jednym z nich była sypialnia, na środku której znajdowało się duże łóżko z ogromną ilością poduszek i kocy. Obok niego stała komoda z lampą, a w rogu Louis dostrzegł małą, brązową szafę. Naprzeciwko łóżka, na małej szafce znajdował się telewizor, obok którego stał czajnik. Mężczyzna pomógł usiąść Harry'emu, a następnie podszedł bliżej, by przyjrzeć się dokładnie zawartości szuflad. Były tam różnego rodzaju herbaty, kawy, cukier, kubki i łyżeczki. Z szeroko otwartymi oczami zajrzał do kolejnej, gdzie zauważył kilka bochenków chleba, ser żółty i szynkę.

Podniósł się z klęczek i zajrzał do szafy. W środku znajdowały się najzwyklejsze koszulki i spodnie dresowe oraz skarpetki i bielizna. Ten widok sprawił, że Louis niemal podskoczył z radości.

Drugie pomieszczenie to była mała łazienka, w której Louis znalazł wszystkie przybory do higieny. Szampony, mydła, płyny, maszynki, szczoteczki i pasty do zębów. Otworzył kosmetyczkę, znajdującą się na umywalce, po czym szybko przejrzał jej zawartość. Leki i termometr.

— Okej, mamy tu bardzo dużo rzeczy — szepnął, a następnie podszedł z termometrem do Harry'ego, który siedział przy ścianie z zamkniętymi oczami. Wyglądał naprawdę słabo. — Zmierzę ci gorączkę i pomogę ci się umy...

Przerwał mu nagły i głośny kaszel u Harry'ego. Chłopak położył dłoń w okolicach płuc, mocno kuląc się i starając się wziąć głębszy wdech. Kiedy udało mu się zaczerpnąć trochę więcej powietrza, jęknął głośno.

— Ja... — zaczął cicho Louis. Niedługo pęknie. Oglądanie Harry'ego w takim stanie po prostu łamało mu serce.

Przystawił termometr do jego czoła, szybko mierząc mu gorączkę. Spojrzał na wynik i niemal sam głośno jęknął. Trzydzieści osiem i osiem.

— Chodź, umyjesz się i położysz — powiedział, po czym spróbował go podnieść, jednak Harry się zaparł wciąż skulony. — To tylko kilka kroków, dasz radę.

— Boli mnie w klatce piersiowej. Tak nagle zaczęło — sapnął, a po tych słowach ukrył twarz w swoich kolanach. — Nie dam rady, będę sobie tutaj siedział. Idź się umyj, wiem, że tego potrzebujesz.

— Nie, Harry. Nie umyłeś się porządnie od trzech miesięcy, jesteś pierwszy w kolejce i nawet się ze mną nie kłóć. Poza tym, jesteś taki silny, wytrzymałeś sto dni w takich warunkach. Kilka kroków i umycie się to nic, w porównaniu z tym, przez co już przeszedłeś — odparł motywującym głosem. Louis zauważył, że Harry odrobinę się zawahał, ale nic nie powiedział. — Chodź, mamy tutaj takie duże łóżko i czajnik, zrobię nam herbatę lub kawę. Dam dużo cukru — starał się go zachęcić. Wiedział, że brunet uwielbiał wszelkie słodkości i bardzo mu brakowało uczucia słodyczy w ustach. — Założysz czystą bieliznę, nowe ubrania, wejdziesz pod kołdrę i obejrzysz ze mną telewizję. To chyba lepsza opcja, niż siedzenie tutaj na tej zimnej podłodze, prawda?

spaces between us | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz