6. Batman's car

2.9K 159 12
                                    

Pov. Assey

-Haaarry! Liaam! Zaaayn! Niaall! Paul dzwonił!

Po chwili rozległ się głośny tupot i po schodach zbiegła cała wymieniona czwórka.

-Zacytuję: "Czemu was tu jeszcze, do cholery, nie ma?"
-Szlag! Assey, jak daleko jest 56th Street?
-Kawałek macie do przejechania. A o tej porze raczej będzie problem z taksówką. Mogę was podwieźć, jeśli chcecie. -Wzruszyłam ramionami.
-Serio? Dzięki, znowu ratujesz nam tyłki!
-Louis, nie przesadzaj. Poza tym takich to aż żal nie. W takim razie do garażu!
-Bez śniadania? -Niall zrobił smutną minę.
-Po drodze zahaczymy o kuchnię "Yummy". Szczęśliwy?
-Tak! Kocham Cię! -Blondyn rzucił się na mnie z uściskiem.
-Może poczekaj jeszcze chwilę z takimi wyznaniami, bo pomyślę, że lecisz tylko na moje jedzenie. -Zaśmiałam się.
-A teraz ubierać się i wychodzić! Poczekajcie na wyjeździe. Zaraz tam będę.

Skierowałam się w stronę stojących samochodów. Dzisiaj wezmę Range Rovera, bo do innego się nie zmieszczą.
Minutę później, chłopaki pakowali się do środka.

-Wow! Hazza, patrz! Pasujecie do siebie. Nawet samochody macie identyczne!

-A tak w sumie, to po co tu przyjechaliście? O żadnym koncercie nie słyszałam. -Postanowiłam uratować Stylesa od odpowiedzi.
-Kręci... -Zaczął Harry, ale dostał łokciem od Liama w żebra.
-Au! Jej chyba mogę powiedzieć?
-Tak, proszę.
-Więc, mamy...
-Daleko jeszcze? Burczy mi w brzuchu. -Poskarżył się Irlandczyk, przeszkadzając loczkowi.
-Tak. Cicho, daj mi powiedzieć.
-Wyluzuj, młody.
-To tylko rok różnicy! Zresztą, nieważne. Jak już mówiłem...
-Skoro mówiłeś, to po co powtarzasz?
-Bo KTOŚ mi przerwał. No, i...
-Nie zaczyna się zdania od "no".
-Ludzie, dacie mi powiedzieć, czy nie?
-Okej, okej. Już kończymy.
-Wreszcie! W Ameryce jest...
-Liam, szybko patrz jaki zarąbisty samochód! (media xD)
-Kupcie mi go na urodziny! Chociaż nie, za długo. Na dzień dziecka!
-Ej, chłopaki. -Styles się naburmuszył.
-Jak on nie chce, to ja Ci powiem. Nagrywamy nowy teledysk do "Best Song Ever".
-Yhm... nie mogę sobie przypomnieć...
-Nie kojarzysz? -W tym momencie Niall zaczął śpiewać, a za chwilę dołączyła reszta.

~•~
-Zadzwońcie, jak skończycie. Przyjadę po was. -Uśmiechnęłam się delikatnie, i już miałam wracać do pojazdu, gdy Harry złapał mnie za nadgarstek.
-Zostań z nami, nie będziesz przeszkadzać, a może nawet się przydasz ze swoją głową pełną pomysłów.
-Aha, czyli to jedyny powód?
-Nie. To nie miało tak zabrzmieć... -Zielonooki skrępował się.
-Spokojnie, żartuję.

Gdy znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze, kochany menadżer chłopaków serdecznie ich powitał.
-Jesteście spóźnieni ponad półtorej godziny! Dodzwonić się nie da, kontaktu nie ma. Jednego dnia wolnego dać wam nie można! Poza tym gdzie wy śpicie? Załatwiłem wam jakimś cudem, bez wcześniejszej rezerwacji, apartament w Sheratonie, a wy sobie jedziecie niewiadomo gdzie? Czy wy sobie pomyśleliście jak ja wyglądam w oczach personelu? Zachowujecie się jak dzieci! Gorzej! Macie coś na swoją obronę? Słucham. Nawet nie wiecie co powiedzieć. -W tym momencie mnie zauważył.

-Fani nie mają tu wstępu. -Zimno oznajmił. Otworzyłam usta, żeby sprostować pomyłkę, ale jak widać, za wolno.

-Ani paparazzi, ani dziennikarze, ani inny chłam też. Wyjdź.
-Przepra...
-Ona zostaje. -Zayn się za mną wstawił. -Jest z nami. Hazza ją poprosił.
-O! Nie wiedziałem, że od dzisiaj rządzi "pan Styles" -Powiedział z przekąsem.

Po gorącej dyskusji, w końcu ten dupek zgodził się na moje towarzystwo. Nawet pochwalił mój pomysł, który, nawiasem mówiąc, następnie sobie przywłaszczył.
Dzisiaj omawiano tylko propozycje i po wybraniu jednej (mojej!) Paul wygonił nas, twierdząc, że musi załatwić parę większych spraw i przemyśleć szczegóły. Szczerze ucieszyłam się opuszczając pokój, w którym spędziliśmy ładnych kilka godzin. Mogę przyznać się bez bicia, że z menadżerem chłopców nigdy się nie dogadamy, różnica charakterów. I poglądów.

~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Dzień dobry, cześć i czołem, nie pytajcie skąd się wziąłem!
Jak widać ostatnie wydarzenia (:'C) wpłynęły na rozwój (jakże dynamiczny) akcji. A dokładniej zachowania pewnych bohaterów, których nie będę wymieniać po nazwisku...
Mam nadzieję, że rozdział w rzeczywistości nie jest tak tragiczny, jak mi się wydaje...
Do następnego!

Lotnisko✏Where stories live. Discover now