♦Rozdział 7♦

308 23 37
                                    

Obudziłam się z dziwnym uczuciem ciężkości i zakładałam, że to Kier postanowił mnie przygnieść swoim cielskiem. Mało to razy było, gdy nie mogłam oddychać, bo mój super-inteligentny pies uznał, że najlepszą pozycją do spania będzie leżenie na mojej twarzy?

Wyimaginuj sobie taką pojebaną sytuację. Otwierasz oczy, bierzesz dech a tu kłaki odbierają ci możliwość zaczerpnięcia powietrza! Ten bydlak udusi mnie kiedyś we śnie, będę musiała go nauczyć podstaw tresury, a przynajmniej tych normalnych, bo komendę „przegryź gardło" opanował do perfekcji.

Dobra, ale myśli jedno, rzeczywistość drugie. A rzeczywistość nie miała wiele wspólnego z owczarkiem niemieckim na łóżku. Rzeczywistość była straszniejsza...

— No nie, tylko nie to – obróciłam głowę i zobaczyłam Jokera. Ok, przerżnęliśmy się. Na blacie, na kanapie i w łóżku, ale nie spodziewałam się, że on zostanie do rana! Jakby, dwa lata spałam sobie bez niepotrzebnego towarzystwa, miałam już wyrobione nawyki i ulubioną pozycję, a ten debil zaburzył mój senny harmonogram!

— Dzień dobry, Cukiereczku – klaun tylko udawał, że śpi.

— Co Ty tu robisz? – prychnęłam, usiłując się wydostać z jego kleszczy, ale zamiast tego zostałam mocniej przytrzymana.

— Czy to nie oczywiste? – zaśmiał się, jak to miał w zwyczaju – Leżę obok mojej własności i gdybym był Tobą, pokornie wykonywałbym swoją rolę – syknął.

— Moją rolą i życiowym powołaniem jest sypianie samej, ewentualnie z psem. Wypierdalaj stąd – odwarknęłam, na co zielonowłosy dźgnął mnie nożem w brzuch. Usta wypełniły się krwią, a łóżko wyglądało jakbym dostała okresu. Ten debil zaszlachtował mnie jak kurczaka, śmiejąc się przy tym szyderczo.

No tak, przespanie się ze mną i późniejsze zamordowanie byłoby bardzo w stylu Jokera, tylko był jeden, tyci problem...

Gdyby już ten zjeb chciał mnie wysłać na tamten świat, to zadźganie uznałby za zbyt nudny i przewidywalny sposób, dlatego też ta cała surrealistyczna sytuacja była jedynie snem!

***

— Wypierdalaj! – podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej, krzycząc wniebogłosy. Odpowiedziała mi cisza, za wyjątkiem odgłosów życia za oknem. Samochody, wykłócający się kierowcy i drące pizdę bachory. Zwlekłam się z łóżka, włożyłam kapcie i poczłapałam do okna. Zamknęłam je z łoskotem, przeszłam kawałek do kuchni i zgarnęłam stamtąd NUSZ KUCHENNY PRZECINEK. To, że klauna nie ma w łóżku, nie oznacza, że w ogóle wybył z mieszkania...

Zakradłam się do łazienki, otworzyłam drzwi i... nic się nie stało, bo Pana Psychopaty nie było. Wygląda na to, że zabawił się mną i sobie poszedł, czyli klasycznie. Dobra nasza. Może da mi święty spokój i zapomni o moim istnieniu?

— Która jest w ogóle godzina? – ziewnęłam na głos i wzięłam komórkę do ręki – Dziesiąta? O faken szyt. Trza wyjść z psem – przypomniałam sobie i zagwizdałam na Kiera. Pies natychmiast stawił się przy mojej nodze – Pączuś, chcesz iść na spacerek? – zapytałam, na co owczarek dostał szajby i zaczął ganiać swój ogon – Dobra, zrozumiałam – zaśmiałam się i nagle coś do mnie dotarło. Byłam goła jak do rosołu, nie miałam żadnych ubrań! Dobrze, że uświadomiłam to sobie zanim narzuciłam bluzę, wcisnęłam buty na stopy i wyszłam z domu...

***

Ubrana jak bezdomna, ale ubrana patrolowałam nasz ulubiony park, pozwalając psu się wybiegać. Pomińmy to, że przysypiałam na stojąco i ziewałam tak często jak oddychałam. Mój zegar biologiczny uważa, że powinnam spać minimum czternaście godzin dziennie, inaczej codziennie mam Halloween, bo łażę jak zombie.

Forever Crazy ♦♥♦ Joker x JulietWhere stories live. Discover now