♦Rozdział 8♦

204 21 18
                                    

Usłyszałam szuranie i z ogromną niechęcią otworzyłam oczy. Na dzień dobry przywitało mnie dwóch typków w maskach klaunów. Zamknęłam oczy z powrotem, czując wszechogarniający ból głowy i starałam się jakoś zakończyć ten dziwny sen i obudzić się w łóżku. Bo to był sen, co nie?

— Pobudka, Julietta! – entuzjastyczny pisk odbił się echem w moich uszach.

— Jeszcze pięć minut... — zdobyłam się na jakiś odgłos.

— Czas bywa zbyt cenny, by go przesypiać – dotarł do mnie kolejny dźwięk, ale widocznie okraszony większą obojętnością niż wcześniej.

— I tak chcę spać – burknęłam z niezadowoleniem, co musiało się spotkać z dezaprobatą jednego z porywaczy, kiedy poczułam silny opór na powieki i ktoś siłą mi je rozszerzył.

— Bez takich, albo odegramy scenkę z Mechanicznej Pomarańczy! – krzyknął ten bardziej żywiołowy.

— Mechanicznej Pomarańczy? – zdziwił się jego towarzysz.

— Kurwa, klasyków nie znasz? – jęknął znawca gatunku – W bunkrze cię chowali?

— Technicznie rzecz biorąc, tak – warknął mister poważny. Zaczynałam powoli kojarzyć te głosy, maniery...

— Jerome, to ty żyjesz?! – wrzasnęłam na całe gardło. Czułam się, jakby mnie kto młotem walnął. A może to ja umarłam i rudy przyszedł po mnie, byśmy wspólnie poleźli do piekła?

— JayJay, psujesz niespodziankę – zirytował się, ściągając maskę – Miałem zamiar wyskoczyć z wielkiego tortu!

— Wcale nie – prychnął, zgaduję, że brat bliźniak.

— Zamknij się – syknął na niego Valeska numer jeden.

— Jeremiah?! – przeniosłam swój wzrok na jegomościa po lewej.

— Uszanowanie, Juliet Caro – również zdjął okrycie twarzy, posyłając mi oszczędny, aczkolwiek obłąkany uśmiech.

— Byłam pewna, że cię zabiłam... — omiatałam go wzrokiem, jakby chcąc doszukać się małej rzeczy, która mogłaby zdradzić, że to nie on.

— Widocznie się przeliczyłaś – ciemnowłosy wzruszył ramionami.

— Aha – stopniowo przyswajałam tę informację – A czy ty przypadkiem nie zabiłeś Jerome'a? – zmrużyłam oczy.

— Miałem kamizelkę kuloodporną – wtrącił rudy – A braciszek strzelał do worków z dżemikiem, stąd krew – dodał.

— I po co to wszystko? – dociekałam. Rudebil lubił pozorować własną śmierć, by potem wyskoczyć i krzyknąć „suprajz, jednak nie umarłem", a ja nigdy nie wiedziałam jak to interpretować.

— Śmierć daje przewagę. Ludzie nie spodziewają się, że coś kombinujesz, jeśli jesteś martwy – odpowiedział bliźniak numer dwa.

— Te, Paulo Coelho – burknął Jermy – Nikogo to nie interesuje, jakbyś jeszcze nie zauważył.

— Wypuść mnie, zjebie – splunęłam na Valeskę – Nie mam czasu na jakieś porwania, muszę załatwić tę kretynkę Jillian Diamond z chujowym pseudo – zaczęłam się szarpać na krześle. Nieoczekiwanie, Jeremiah zarechotał. Dziwnie było go widzieć w takim stanie. Niedojebanie mózgowe dzielimy na dwie grupy i Miah J należał do sekcji smutasów. A tu proszę. Rży jak debil.

— Nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś innego – naburmuszył się rudy.

— Próbowałem ci uświadomić, Jerome, że ty i Juliet wcale nie macie tak silnej więzi, jak ci się wydaje – Pan Mózg bawił się przednie.

Forever Crazy ♦♥♦ Joker x JulietOnde histórias criam vida. Descubra agora