♦Rozdział 12♦

108 14 0
                                    

Helikopter ruszył. Mnie z jakiegoś powodu ogarnęły czarne myśli. Co jeśli się rozbijemy? Czy powiedzą o tym w telewizji? Zrobią z tego dnia miesięcznicę? Będą blokować pół stolicy, żeby można było oddać mi hołd? Czy powstanie komisja w sprawie tej katastrofy? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

Śmigłowcem gwałtownie poruszyło, a moje wnętrzności niebezpiecznie podeszły do gardła. Zamknęłam oczy i naciągnęłam bardziej kaptur na głowę. Och, sto razy wolałabym zrobić sobie kolejną sjestę w celi, ale jeśli mam być szczera, to mogliby się mnie najzwyczajniej w świecie pozbyć, gdybym odmówiła wcielenia do Legionu Samobójców.

Dlaczego akurat ta nazwa? Dlaczego legion? Jedyne co pamiętam, to że były legiony rzymskie. Ech, miałam z tego kartkówkę na historii. Dostałam 4+ i było mi smutno, że to nie 5-. Piątka zawsze brzmi lepiej, a skoro już dajemy plusy czy minusy, to jaka różnica czy to będzie 4+ czy 5-? Ano właśnie taka, że dla mojej czternastoletniej duszy miało to ogromne znaczenie. Kiedyś to były problemy, a teraz jedyne o co muszę się martwić, to żeby przeżyć lot helikopterem i potem nie dać się zabić tym złym, co ich idziemy pokonać.

— Te, Caro. Chodź do nas – przez warkot maszyny przedarł się głos Boomeranga. Pokazałam mu gestem dłoni, że spasuję.

— Nie trudź się. Juliet jest antyspołeczna – Harley wykorzystała okazję, by mi dopiec. Zignorowałam oboje.

— Skoro jesteśmy drużyną, to musimy się zapoznać – Australijczyk nie odpuszczał – Nie bój się, nie ugryziemy – zarechotał. W tej propozycji było coś sympatycznego, być może Digger chciał się po ludzku zaprzyjaźnić, dawał vibe pijanego, ale jednak fajnego wujka. Wciąż, nie miałam ochoty na uspołecznianie się.

— Mów za siebie. Ja potrafię gryźć i to mocno – wtrąciła Quinn, imitując kłapnięcie.

— W to nie wątpię, blondi – zaśmiał się i stracił mną zainteresowanie.

— Flag, gdzie my do kurwy lecimy w ogóle? – Deadshot wyglądał na dziwnie zirytowanego zachowaniem tej dwójki.

— Za dużo chciałbyś wiedzieć. Dopóki nie spierdolisz, gdzie pieprz rośnie, to będzie dobrze – uciął Kapitan.

— Wow, co tak agresywnie, szefie? – zironizował, ale brzmiało to dość obojętnie.

— Po prostu wykonujcie swoją robotę – ponownie zakończył dyskusję.

Po tym zdaniu cała reszta ucichła. El Diablo również nie był rozmowny, Killer Croc miał objawy choroby lokomocyjnej, a asystentka Flaga, Katana non stop miała wyraz twarzy manekina – zero emocji. Z całej tej zgrai znałam tylko Floyda i niestety Harley. Tego, że śmietanka towarzyska składa się z ludzi pokroju morderców, bandytów i psycholi mogłam się na luzie domyślić, ale tak to nikt nie był specjalnie wylewny.

Boomerang rzucał zabójczymi bumerangami – jak słowo daję, myślałam że jego moc to rzucanie złotym lassem. Croc był ludożercą i co dziwne, zabijał. El Diablo, jak na diabła przystało, władał wodą, tfu, ogniem. Katana wyglądała jak wyciągnięta z anime i nosiła na plecach dwie ostre katany. Tylko, gdzie się zapodziała jej dżinsowa kurtka?

Dobre.

Tia, ich pseudonimy sprawiają, że czuję się identycznie jak słucham sobie fajnej piosenki, potem wsłuchuję się w tekst i okazuje się, że lepiej po prostu bujać się do muzyczki, niż zagłębiać w znaczenie słów.

Jeden z bóli osób dwujęzycznych.

Żeby tylko. Z polskimi utworami mam to samo.

Wprowadzasz tu za dużo autorefleksji.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 24, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Forever Crazy ♦♥♦ Joker x JulietWhere stories live. Discover now