♦Rozdział 9♦

163 16 11
                                    

Szurałam paznokciami po szorstkiej ścianie, celowo robiąc to głośno i wyraźnie. Doskonale wiedziałam, że irytuję tym strażnika, poza tym nie mogłam zasnąć. Śmiecie wciąż nie przemalowali mojej celi na żółto, dlatego dawałam upust swojej frustracji i drapałam w mur niczym rozżalony kot.

— Przestaniesz wreszcie?! – mężczyzna stracił cierpliwość.

— Nudzi mi się i nie mogę spać – odparłam leniwie, zdając sobie sprawę z tego, że wściekły tu zaraz wkroczy i dostanę wpierdol.

Boli mnie głowa i nie mogę spać,
Chociaż dokoła wszyscy już posnęli,
Nie mogę leżeć a nie mogę wstać,
Mija ostatnia nocka w mojej celi

— To niech ci dadzą jakieś lekki nasenne! – warknął – Uszy mi więdną od tego hałasu!

— Wiem – zachichotałam i to przelało czarę goryczy. Wartownik wpadł do środka jak burza i przywalił mi karabinem w głowę. Upadłam na podłogę, śmiejąc się cicho pod nosem. Po spotkaniu z twardym podłożem kolana miały brzydkie otarcia, podobnie jak łokcie i nadgarstki. Moje szpitalne ubranko było słabej jakości, narażało mnie na powstanie wielu siniaków, ilekroć mocniej się uderzyłam.

— I z czego się cieszysz, szmato? – kopnął mnie ciężkim buciorem, aż skuliłam się wpół. Po policzkach spłynęły rzadkie łzy, lecz nie potrafiłam stłumić śmiechu – Pytam się, kurwa! – oberwałam po raz kolejny.

— Bijesz mnie identycznie jak ja wtedy tego kaszojada – uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy – Gdybyś widział, jak go zmasakrowałam – parsknęłam i strażnik podłożył mi lufę broni pod brodę – Strzelaj. Wrócę do żywych jako żółw błotny. Nie pozbędziecie się mnie! – znowu dostałam ataku śmiechu i nagle strażnik został siłą popchnięty na ścianę. Podniosłam się z podłogi i zostałam świadkiem sceny, jak mój niedoszły oprawca walczy wręcz z jakimś gostkiem w kostiumie. Po krótkiej wymianie ciosów napastnik zwyciężył nad agresorem i wartownik skończył nieprzytomny na podłodze.

— Wooow. Naucz mnie tego – rzuciłam do nieznajomego i wybawca wyszedł z ukrycia. Jego zarys stał się bardziej wyraźny i ujrzałam błękitny emblemat na środku sporej klatki piersiowej.

— Pod warunkiem, że zasłużysz – kiedy przemówił, nie miałam już żadnych wątpliwości.

— Nightwing? To ty żyjesz? Kurwa, wieki cię nie widziałam – zachichotałam, rozdziawiając buzię.

— Rzeczywiście, nie mieliśmy okazji się spotkać – potwierdził i wystawił rękę – Masz ochotę wydostać się z tego wariatkowa? – spytał.

— Jesteś teraz po przeciwnej stronie barykady? – drążyłam.

— Niekoniecznie – uśmiechnął się tajemniczo – To jak? Chcesz opuścić Arkham? – ponowił pytanie.

— No ba. Nie da się psychicznie wytrzymać w pokoju, w którym kolor ścian nie przywodzi ci na myśl lodów o smaku mango – ujęłam jego dłoń – Do pełni szczęścia brakuje mi kubełka z KFC – dodałam.

— Pomyślimy o tym – obiecał, ścisnął mnie i wybiegliśmy z mojej celi. Wystrzelił jakieś urządzenie w górę, kazał się trzymać i podjechaliśmy pod sam sufit, po czym brunet wywiercił dziurę i znaleźliśmy się na dachu. Nocne powietrze zatańczyło pod cienkim materiałem mojego ubrania i zadrżałam odruchowo.

— Zapomniałam, że noce są chłodne – dygotałam, masując sobie ramiona.

— W nightmobilu mam koc. Okryję cię – odparł, wziął mnie na ręce i nie wiem jak, ale już byliśmy na dole. Tak, jak się tego spodziewałam, samochód Nightwinga był czarno—niebieski. Otworzył mi drzwi i sam szybko zajął miejsce kierowcy. Podał mi koc, żebym się nim przykryła – Zapnij pasy, bezpieczeństwo, to podstawa – przypomniał i uruchomił silnik.

Forever Crazy ♦♥♦ Joker x JulietWhere stories live. Discover now