Spokój i strach

281 17 0
                                    

Jeden dzień po Kryzysie na Nieskończonych Ziemach

Pov: Kara
Obudziłam się z bólem całego ciała i pustką w głowie. Oślepiło mnie ledowe światło. Usiadłam na łóżku, mrugając oczami. Byłam zamknięta w białym pomieszczeniu z zieloną poświatą kryptonitu. Nagle mleczna szyba przede mną rozsunęła, się ukazując labolatorium. W tedy sobie przypomniała co się stało około 24 godzin temu.

24 godziny temu

Armia demonów zaatakowała Lenę, żeby
nie skończyła portalu, który budowała z Alex mimo złamania i głębokiej nienawiści wobec super przyjaciół. Alex musiała pomóc J'onnowi więc zostawiła Lenę samą. Schowała się w ukrytym pokoju jednak demony ją wyczuły. Wtedy wleciałam przez okno atakując demona znajdującego się najbliżej niej. Zabiłam jeszcze kilkanaście a reszta uciekła. Lena spojrzała na mnie swoim zimnym, pustym wzrokiem.
- Po co tu przyszłaś...? - stytała spokojnym tonem.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Lena wstrzyknęła mi w żyłę szyjną kryptonit.

Obecnie

Zobaczyłam Lenę stojącą nad jakimś urządzeniem. Miała na sobie biały fartuch, a włosy upięte w kucyk.
- Leno? Co robisz? Co ja tu robię?
- Jesteś mi potrzebna do eksperymentu.
Nawet na mnie nie spojrzała. Czułam jej ból.
- A ten kryptonit?
- Żebyś nie uciekła.
Nie chciałam jej mówić, że nie zamierzam. Po prostu położyłam się na łóżku zamykając oczy, ignorując ból w całkiem zielonych żyłach. Najwyraźniej zasnęłam, ponieważ, otwierając oczy Leny nigdzie nie było widać, a nie pamiętam żeby wychodziła. Na stole przede mną leżały pierożki. Zdziwiłam się ponieważ skoro Lena mnie nie nawidziła czemu by miała chodzić po moje ulubione jedzenie. Wzięłam je i usiadłam na ziemi. Nie jadłam. Myślałam o swoich błędach. Z zawieszenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi windy, w której stała Lena z dość dużą skrzynką. Chciałam wiedzieć co tam jest, jednak przez kryptonit nie miałam swoich mocy, w tym widzenia rendegenowskiego.

- Co to jest? - zapytałam.
- Kryptonit. Dużo kryptonitu. Nie bój się, nie zamierzam go teraz używać.
- Jak to teraz!? - wstałam, zaczynając się denerwować.
- Nie zjadłaś - zbyła moje pytanie, a ja nie naciskałam. Postanowiłam kontynuować temat podjęty przez Lenę.
- Czemu pierożki?
- Jak chcesz mogę je zabrać.
- Nie! Ale dlaczego pierożki, a nie na przykład jakaś sucha bułka? Przecież mnie nienawidzisz.
Lena nie odpowiedziała. Rzuciła mi tylko smutne spojrzenie.
- A mogłabyś wyłączyć kryptonit?
- Nie. Potrzebuję Cię tu, a nie latającą po mieście.
- Nie będę uciekać.
- Zastanowię się. Na razie zjedz i nie przeszkadzaj.

Następne dwie godziny spędziłam w ciszy, patrząc w sufit.
- Która godzina? Na pewno już późno. Powinnaś wrócić do domu, zjeści i pójść spać.
- Nie masz prawa mówić mi co mam robić. - warknęła szorstko Lena.
Każda inna próba podjęcia rozmowy kończyła się w ten sam niemiły sposób. Lena, ewidentnie zirytowana moim gadaniem, zaczęła iść w stronę windy.
- Przyniesiesz mi jakąś koszulkę? Mój super strój jest niewygodny.
Lena tylko się zatrzymała na chwilkę, po czym zniknęła za drzwiami windy.

Pov: Lena
Wychodząc z L-Corp udałam się do mieszkania Kary po jakieś ciuchy. Drzwi były zamknięte, ale miałam klucz, który Kara dała mi ponad rok temu. Zawsze go nosiłam w torebce. Weszłam do środka, zdjęłam buty i płaszcz. Mieszkanie wydało mi się zaniedbane. Miałam rację, przez ostatnie miesiące Kara nie była sobą. W domu była chyba tylko po to, żeby płakać i jeść pizzę, o czym świadczyły porozrzucane chusteczki i puste pudełka. Resztę zwykłego dnia spędzała jako Supergirl lub reporterka, ale była mniej zaangażowana niż kiedyś. Robiła to tylko dlatego, że musiała. Na stole w kuchni zobaczyłam nasze zdjęcie, a w salonie, na łóżku obok koca i pudełka po pizzy mój sweter. Domyśliłam się, że odgrywał znaczną rolę w ostatnim czasie w życiu Kary.
Poszłam do sypialni, tam wzięłam koszulkę, bluzę z kapturem, dresy i jakieś buty. Było późno, a za oknem ciemno, więc postanowiła przespać się w łóżku Kary.

Wstałam około 9. Poszłam do łazienki. Umyłam zęby swoją szczoteczką, którą Kara kiedyś mi dała, jakbym zostawała na noc, a potem w kuchni wypiłam wodę. Wzięłam wszystkie rzeczy i wyszłam z mieszkania. Pół godziny później byłam w labolatorium. Podeszłam do głównego komputera i nacisnęłam kilka przycisków. Zielona poświata w "celi" Kary znikła.
- Nie boisz się, że ucieknę? - zapytała Kara swoim delikatnym głosem.
- Przyjaźniłyśmy się ponad 3 lata i mimo, że mnie zdradziłaś, po części nadal Ci ufam, więc nie bardzo.
- Dziękuję. Nie zawiedziesz się.
- Byłam u Ciebie w mieszkaniu, mam ubrania.
Otworzyłam szklane drzwi celi i usiadłam na łóżku obok Kary z zamyśloną miną.
- Co jest?
- Widziałam zdjęcia i chustki.
- No chyba będę musiała trochę posprzątać - powiedziała z małym uśmiechem, podnosząc wzrok na mnie.
Na chwilę złapałyśmy kontakt, ale wstałam i odwróciłam się w stronę wyjścia mówiąc:
- Mogę wyłączyć kamerę jak będziesz się przebierać. Dla twojej prywatności.
- Dziękuję. Zdaje mi się, że prosiłam tylko o koszulkę, a nie o cały strój - powiedziała z lekki rozbawieniem.
- No wiem, ale pomyślałam, że będzie Ci wygodniej.

Pov: Kara
Przebrałam się w dwie minuty. Jeszcze niecodzyskałam swoich mocy. Cały czas myślałam o Lenie. Dlaczego jest taka miła? Poszła po ubrania dla mnie i to nie tylko po koszulkę, ale po cały fit. Wyłączyła kryptonit i siedziała tuż obok mnie. A przy okazji była taka piękna... KARA STOP. Co to za dziwne myśli. To twoja przyjaciółka, nikt więcej. W dodatku jest obrażona.

Cztery dni później

Lena włączyła kryptonit.

12 godzin później

Od dwunasty godzin byłam wystawiona na syntetyczny, silny kryptonit Leny.
- Nigdy tak naprawdę nie powiedziałam Ci czemu tu jesteś. - zaczęła, otwierając drzwi celi.
- Możesz do mnie podejść?
Od dziesięciu dni ani razu nie wyszłam ze szklano-białego pomieszczenia. Powoli podeszłam do Leny, nie wiedząc o co chodzi.
- Potrzebuję twojego szpiku. Do badań i mojego eksperymentu.
- To dlatego ostatnio włączyłaś kryptonit? Żebyś mogła się wkłóć? I rozumiem, że bez znieczulenia, bo jest Ci to obojętne skoro mnie nienawidzisz?

- Nie. Owszem nienawidzę, ale to nie dlatego. Znieczulenie i tak by nie pomogło.
- Skoro mój szpik jest Ci potrzebny, nie będę się opierać. Nie mam nic do stracenia. Co mam robić - za bardzo czułam się winna. Podświadomie wiedziałam, że zasługuję na karę.
- Zdejmij bluzę, koszulkę i stanik. Jeśli czujesz się niekomfortowo, tego ostatniego nie musisz. I połóż się tu. - Lena wskazała na stół operacyjny taki jakie można zobaczyć w szpitalach. - Pamiętaj, że to będzie bolesne. Nawet dla Ciebie.
- Cóż... Zasłużyłam. - Uśmiechnęłam się smutno do Leny, kładąc się brzuchem na stole.

Lena włączyła emiter czerwonego słońca i zaczęła mnie przywiązywać. Najpierw ręce, potem nogi i plecy na wysokości barków. Założyła fartuch i maskę.
- To mi przypomina mojego sobowtóra z ziemi X. Potrzebowała mojego serca. Jej... podwładny przywiązał mnie tak jak Ty i włączył emiter. Ale przyjaciele mnie uratowali. Dobra. Zaczynaj.
Czekałam na ukłucie i ból wkłówania się w kręgosłup. Minęło dziesięć, dwadzieścia potem trzydzieści sekund i nic.

- Lena?
- Pszepraszam. Nie mogę. Nie mogę Ci tego zrobić. To zbyt by Cię bolało. - mówiła przez łzy.
- Lena, po pierwsze nie płacz. Po drugie, nie powinno to być dla Ciebie trudne, nienawidzisz mnie.
- NIC NIE ROZUMIESZ. MOŻE CIĘ NIENAWIDZĘ, ALE JEDNOCZEŚNIE KOCHAM.
Zamarłam. Czy ona właśnie wyznała mi miłość. Nadal byłam przywiązana, więc za dużo nie widziałam. Usłyszałam, że Lena opadła na krzesło. Przełączyła emiter z czerwonego na żółte słońce. Powoli odzyskiwałam siły, aż w końcu rozerwałam pasy. Lena siedziała cała we łzach.

- Przepraszam, przepraszam. - mówiła w kółko. Kucnęłam przy niej i otarłam jej mokre, czerwone policzki. Potem się szybko ubrałam.
- Zabiorę Cię do domu. Co Ty na to?
Lena nic nie odpowiedziała. Wzięłam ją na ręce i wyleciałam z L-Corp w stronę jej mieszkania. Nie leciałam szybko. Wiedziała, że Lena nie jest fanką prędkości. Bardzo się bała. Obieła ręką moją szyję a głowę położyła na moim sercu. Czułam jej wzrok na sobie. Patrzyła się na mnie swoimi pięknymi, dużymi, zielonymi oczami, które błyszczały od łez. Zatrzymałam się na niebie.
- Spójrz, najlepszy widok na miasto jest stąd. Czasami się zatrzymuję tu, żeby się odprężyć.
- Naprawdę ładnie. - powiedziała, jednocześnie obejmując mnie drugą ręką - Ale zabierz mnie już do domu.

Chwilę później lekko wylądowałam w jej mieszkaniu. Zaniosłam ją do łóżka i przykryłam kocem, a ona od razu zasnęła. Uznałam, że zostanę z nią. Nie było żadnego fotela, więc usiadłam na podłodze opierając się o ścianę i chwilę później zasnęłam.

Supercorp. Nienawiść czy miłość? Where stories live. Discover now