Noc

107 11 2
                                    

Pov: Lena
- Gdzie są lody? - spytałam.
Kara pokazała za siebie, gdzie była mała dziura w piachu wyłożona lodem. W środku było trochę śniegu i lody.
- Mroźny oddech się przydaje.
Wzięłam je i podałam jeden Karze. Kiedy zjadłyśmy położyłyśmy się na ciepłym piachu.
- Skąd wiesz o tej wyspie?
- Właściwie przypadkiem. To było dwa tygodnie po przylocie na Ziemię. Nie podobało mi się, że ktoś mi rozkazuje i zakazuje używania mocy. Dlatego w niedzielę, kiedy nie musiałam iść do szkoły, uznał, że zrobię sobie wycieczkę. Nie wiem co sobie myślałam, ponieważ poza Midvale nic nie znałam. W każdym razie poleciałam przed siebie i się zgubiłam. Leciałam nad oceanem, aż w końcu zobaczyłam ląd. Okazało się, że to była ta wyspa. Zobaczyłam, że jest malutka. Ściemniało się, więc postanowiłam tu zostać. No i tak jakoś mi się tu spodobało, że tu przylatuję. Jak udało mi się następnego dnia wrócić do domu, rodzice byli bardzo źli, ale i tak nie poweidziałam gdzie byłam. W sumie to i tak nie wiedziałam.

- Czyli byłaś buntownikiem.
- Można tak powiedzieć.
- Masz szczęście.
- Co masz na myśli?
- Latasz sobie. Znajdujesz bezludne wyspy, a ja prawie całe dzieciństwo spędziłam zamknięta w pokoju. Teraz pracuję i nikt mnie nie lubi. Nie tyle nie lubi co nie toleruje mojej obecności w mieście.
- Mimo tego co się wydarzyło między nami, musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jakbyś mnie nie nawidziła, jak masz problem to wpadaj do mnie.
- Dzięki, doceniam to.
- Za chwile będzie ciemno. Chyba czas już wracać.
- Nie możemy zostać na noc tu?
- W sumie to dlaczego nie?

Gadałyśmy i leżałyśmy tak na tym piach jeszcze bardzo długo, oglądając zachód słońca. Był cudowny. Na oceanie nie było żadnej fali. Słońce szybko i gładko schowało się za horyzont otoczone pięknym, różowym, bezchmurnym niebem. Po kolei poszłyśmy do domku się przebrać.
- Gdzie chcesz spać? - spytała się mnie Kara, przerywając ciszę panującą od dłuższego czasu.
- Możemy tu zostać. Jest przyjemnie. Było ciemno. Nad nami gwiazdy, a dookoła szum wiatru i małych fal, obijających się o piach przy brzegu.

- Zaraz wracam.
Usłyszałam głos Kary, która szła w kierunku domku. Chwilę później poczułam ciepło i coś miękkiego na sobie. To był koc przyniesiony przez Karę.
- Dziękuję.
- Chyba Ci zimno było.
Dobra jest. Ciekawe jak się domyśliła. Nie trzęsłam się, ani nic. Kara usiadła spowrotem na kocu i dała mi poduszkę.
- A gdzie twoja?
- Ty masz.

Czy ona na prawdę oddała mi swoją poduszkę? Chciałam ją jej oddać, ale mi zabroniła.
- Leno, nie oddawaj mi jej. Dałam Ci ją, żeby Ci było wygodnie. Ja nie potrzebuję jej.
Więc włożyłam ją sobie pod głowę, położyłam się i przykryłam kocem. Kara też się położyła.

Obudziłam się z pół godziny później. Było mi zimno. Kara nie spała.
- Kara, zimno mi.
- W domku jest tak samo, a nie mam więcej koców. Mogę jedynie rozpalić ognisko.
- Nie. Bez światła jest przyjemnie.
- Nie mam więcej pomysłów. - powiedziała Kara że szcerą troską w głosie. - Mogłabym cie objąc.meże byłoby ci cieplej?
- To nie jest najlepszy pomysł.
- On, no dobra, to podnieś się na chwilę.
Zrobiłam to. Kara zdjęła swoją bluzę i nałorzyła mi na plecy. Teraz została w samym podkoszulku, koca, ani poduszki.
Ja leżałam po lewej, a ona po prawej.

Chwilę później przewróciła się na prawy bok, tak że była do mnie plecami. Czyłam, że jest jej smutno. Chyba dlatego, że odmówiłam przytulenia się. Chciałam to zrobić, ale chciałam też, żeby nie wiedziała, że już się nie złoszczę na nią tak bardzo jak parę godzin temu. Jednak nie wytrzymałam. Położyłam się na boku tuż za nią i objęłam ją ręką.
- Co jest? Przecież nie chciałaś. - Kara miała bardzo zaspany głos.
- Nie muszę cię obejmować.
- Nie, nie. Tylko się zdziwiłam. - Kara się odwróciła. - Podoba mi się to. Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo za tym tęskniłam.
A żebyś się nie zdziwiła. Doskonale wiem. Pomyślałam.
Przytulone poszłyśmy spać.

Dzisiaj taki krótki rozdział.

Supercorp. Nienawiść czy miłość? Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora