CatCo

126 8 0
                                    

Pov: Kara
Obudziłam się ze strachem. Bynajmniej nie spowodowanym przez Lenę, ale przez CatCo i Andreę. Posłuchała się Leny i nie napisałam artykułu. Uspokoiłam się, kiedy ją zobaczyła. Leżała tuż obok. Jeszcze spała, dlatego delikatnie wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni. W kuchni wzięłam telefon z blatu i go włączyłam. Na ekranie zobaczyłam nieodebrane połączenie i trzy smsy od Alex.

7.21
Alex: Kara, gdzie jesteś? Od dwóch dni Cię nie widziałam.

7.22
Alex: Martwię się!!!

7.23
Alex: Karo, proszę, odpisz.

Spojrzałam na godzinę powyżej. Była 7.34.

                                                                     7.34
                     Byłam z Leną. Wpadnę do ciebie,
                     pogadamy. Nic mi nie jest.
                     Nie martw się.

7.37
Alex: Dzięki Bogu, jestem w domu. Przynieś pizze.

Było jeszcze wcześnie, dlatego uznałam, że Lena jeszczę będzie spać długo.
Napisałam dla niej krótką wiadomość i położyłam na stole.

Leno,
Alex bardzo się martwiła. Napisałam jej, że do niej wpadnę. Obiecuję, że niedługo do Ciebię wrócę. Przylecę do L-Corp.
BFF
Kara

Chwilę później zapukałam do okna Alex, trzymając ogromną pizzę.
Otworzyła, a ja wleciałam do środka.
- Jest Mags? - spytałam.
- Już w pracy. Chodź i wszystko mi powiedz. O co chodzi z Leną.
Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy jeść pizzę.
- Trzy dni temu, obudziłam się z pomysłem. Bardzo głupim. Szczerze nie sądziłam...zresztą. Od początku. Odrazu poleciałam do Leny. Zaproponowałam, że zostawię ją na zawsze, jęśli spędzi ze mną ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Nie była przekonana, ale następnego dnia przyszła i powiedziała, że się zgadza.

Nie mogłam jej powiedzieć gdzie dokładnie byłymśy i co robiłyśmy, bo bym zdradziła moją tajemnicę. Na szczęście tą tajemnicą nikogo nie krzywdzę, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- No dobra, Kara i co dalej. Zgodziła się, ale chyba nie była zadowolona.
- Masz rację, nie była. Nie będę Ci dokładnie opowiadać co robiłyśmy, ale jak się już czas skończył, a ja odstawiłam Lenę do domu, poprosiła mnie, żebym została. To tak w wielkim skrócie.
- Więc Lena ci wybaczyła?
- Tak.
- To super. Widzę, że tego było ci trzeba. Znowu wyglądasz jak moja Kara. Jak moja młodsza, słodka siostrzyczka. Wiesz, że bardzo cię kocham? .
- Wiem. Ja też cię Kocham, Al.

- A co się działo w mieście? Jak DEO? Były jakieś większe kradzieże?
- Nie było najgorzej, ale z tobą byłoby łatwiej.
- Oczywiście. - zaśmiałam się i objęłam siostrę ramieniem. - Przepraszam, że przez ostatnie miesiące mnie nie było.
- W porządku. Po tym jak Lena cię zostawiła w fortecy... Potrzebowałaś czasu. A ja się tylko trochę martwiłam, bo wiedziałam, że jesteś silna i w końcu coś wymyślisz. Nawet głupiego.
- I przepraszam, że cię odpychałam.
- Nie przepraszaj, Kara.

- Wiesz co, nie jesteś zła na Lenę?
- Jestem, zostawiła cię tam. Ufasz jej?
- Tak.
- Więc skoro Ty jej ufasz to ja też.
- Pewnie nie każdy myśli tak jak ty.
- Oj, z innymi może być kiepsko. Szczególnie z takim jednym.

Pięć miesięcy wcześniej w fortecy.

- Rozumiem, że mnie nienawidzisz, masz rację. Popełniłam wielki błąd, pewnie największy w swoim życiu, ale proszę, nie zabieraj Myriady. Nie pozwól, aby mój błąd zmusił cię do zrobienia czegoś strasznego. Jesteś dobrą osobą.
- Nie masz już prawa mówić mi kim jestem.
  - Intruz- dookoła mnie utworzyła się lodowa ściana z kryptonitem.
- Przeprogramowałaś fortecę?
- Tak.
- Chcesz mnie zabić?
- Nie Supergirl. Chcę tylko, żebyś poczuła to co ja.
Lena otworzyła portal.
- Leno, proszę, nie zostawiaj mnie. Tylko Ty masz portal, będę tu sama. Jesteś jedyną osobą, która może się tu dostać. Lena, nie chcę być sama.
- Okłamałaś mnie.
I wyszła, zostawiając mnie samą. Klatka była tak mała, że ledwo mogłam usiąść. Chciałam  rozbić lód, ale przez kryptonit nie miałam swoich mocy, więc każde uderzenie zostawiało czerwony ślad.

Dwa tygodnie później

Pov: Lena

Otworzyłam i przeszłam przez portal. Pierwsze co zobaczyłam to całą czerwoną klatkę.
- Kara? Chyba nie jest w porządku.
Straciła dużo krwi, więc chyba nie czuła się dobrze. Kiedy zlikwidowałam klatkę, zobaczyłam Karę. Siedziała z podkulonymi nagami i się trzęsła. Rękę miała w krwi, a kostium w plamach. Jak mnie zobaczyła zaczęła się na siedząco cofać.
- Chcę cię stąd zabrać.

Obecnie

Z niecierpliwością czekałam na Karę. Nie mogłam się skupić na pracy. Musiałam jej coś powiedzieć. Kiedy usłyszałam ciche buty Supergirl na balkonie.
- Jak z Alex?
- Lepiej niż myślałam.
- Okay Kara, chodź na kanapę. Muszę Ci coś powiedzieć.
Wzięłam ją za ręk i delikatnie pociągnęłam na moją ulubioną, białą, bardzo wygodną kanapę.
- Usiądź.
- Denerwujesz się?
- No trochę... Ok. Kłamałam.
- Co masz na myśli?
- Wtedy w fortecy, kiedy powiedziałam, że przyszłam cię zabrać. Tak naprawdę przyszłam sprawdzić co u ciebie, ale jak zobaczyłam cię w krwi, nie mogłam cię tam zostawić.

- W takim razie ja też Ci chcę coś powiedzieć. Bałam się Ciebie wtedy. Myślę, że jakbyś przyszła tydzień później, to dziś wyglądałoby to całkowicie inaczej.
- Co masz na myśli?
- Nie wiedziałaś, więc nie mam do ciebie żalu. Nie wiem jak to powiedzieć. Dobra, ok. Przez czas spędzony w Strefie Widm w kapsule, boję się być sama na dłuższy czas i boję się małych ciasnych pomieszczeni. Dlatego jakbyś nie przeszał to bym się, że tak powiem popsuła. Bałabym się Ciebie. Wiem to, ponieważ już tak miałam. Kiedy przyszłaś byłam na skraju.

- Przepraszam, Kara. Nie wiedziała.
- Wiem, Lee.
- Czyli psychicznie cię prawie zabiłam, a tobie nadal na mnie zależało?
- Jakbyś przyszła później to bym nie tylko się Ciebie bała, ale i przestałoby mi zależeć.
- Ale teraz boisz się mnie?
- Nie. A co? Tak wyglądam?
- Nie. Chciałam się tylko upewnić.
- Pamiętaj, ja rozumiem Twoje zachowanie i ci wybaczyłam, ale nie wiem czy inni też tak postąpią. Masz szczęście. Alex powiedziała, że skoro ja ci ufam to ona też, ale i tak jest na ciebie zła. Będzięmy musieli ze wszystkimi pogadać, ale z Alex najpierw. W starciu z innymi musisz mieć kogoś po swojej stronie, nie tylko mnie.
- Cieszę się, że cię mam. Zwariowałabym gdybyś nie przyszła ze swoim wspaniałym pomysłem do mojego biura.

Pov: Kara
Usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam.
- Boże, Lena. Andrea dzwoni, co mam zrobić.
Zaczęłam panikować i chodzić po biurze.
- Kara, spokojnie. Po prostu odbierz.

- Nie dostałam artykułu. Zwalniam Cię.
- Nie... ale rozłączyła się, a ja wypuszczając powietrze, z rezygnacją opadłam na kanapę.
- Właśnie zostałam wywalona. Pamiętny dzień... Czemu się uśmiechasz?
- Długo nie będziesz bezrobotna.
- Co masz na myśli?
- Sprzedałam CatCo Andrei, bo byłam na ciebie wściekła. Pamiętasz jak wczoraj poszłam do L-Corp?
- Tak, ale o co chodzi?
- Znam Andeę. Jak powiedziała, że cię zwolni, to wiedział, że mówi na serio. Nie chciałam jej szantażować, żeby cię znowu zatrudniła, dlatego znalazłam łatwiejszy sposób. Odkupiłam CatCo.
- Co? To jest dla ciebie łatwiejszy sposób? Ale w ogóle dlaczego?
- Masz coś przeciwko?
- Skądże.
- Tak naprawdę to bardzo podobała mi się praca w magazynie. Praca z przyjaciółką.

- Mi też. Już je kupiłaś?
- Jeśli o to chodzi to Andrea wyniesie się za dwa dni. A ja jako nowa szefowa... O Boże... Nadal chcesz pisać? Nadal chcesz być reporterką. Bo może już nie chcesz, a ja nie potrzebnie kupowałam CatCo.
- Nie panikuj. Pisanie to moje przeznaczenie. Bardzo mi zależy na tej pracy.
- Więc jako nowa szefowa zatrudnię cię. Jednakże nie wiem czy się nadajesz, więc będę musiała z tobą oficjalnie porozmawiać. W końcu nie mam pojęcia dlaczego zostałaś zwolniona. Może nie pracowałaś, albo piłaś w pracy. - powiedziała sarkastycznie, a ja postanowiła grać w jej grę.
- Oh, będę musiała przynieść swoje CV?
- No oczywiście.
Po tym obie zaczęłymśy się śmiać.
- Dziękuję, Lena. Wiesz co? Mam wrażenie, że już kiedyś uratowałaś CatCo przed złym szefem.
- Chyba faktycznie coś takiego było...

Supercorp. Nienawiść czy miłość? Where stories live. Discover now