Ból

198 9 0
                                    

Pov: Lena

O 8.00 zadzwonił budzik. Usiadłam na łóżku, trąc oczy. Przy ścianie zobaczyłam Karę. Miała rozpuszczone włosy i wczorajsze ubranie, zresztą tak jak ja.
- Kara! Obudź się! - zawołałam szeptem.
- No, już wstaję, już wstaję. O Lena hej!
- Czemu nie wróciłaś do domu albo chociaż nie położyłaś się na kanapie w salonie?
- No eee, nie wyglądałaś wczoraj dobrze, więc chciałam zostać na wszelki wypadek.
- Ale tak na podłodze?
- No a jak?
- Dobra, nie ważne. Chodź do mnie. - powiedziała Lena, poklepując miejsce przed sobą.
- To nie jest chyba dobry pomysł.
- Dlaczego? Nie możesz tu usiąść?
- Nie powinnam tu w ogóle być. Nasza relacja... jest nie jasna.
- To nie siadaj. Jak chcesz możesz iść pierwsza do łazienki.

Dwadzieścia minut później byłyśmy już ogarnięte po nocy. Weszłam do salonu a Kara siedziała na kanapie.
- Musimy pogadać. Chodź, usiądź. 
Zrobiłam to, a ona zaczęła.
- Na początek... - ale nie skończyła, ponieważ jej przerwałam.
- Ja zacznę. Po pierwsze dziękuję Ci za uratowanie mnie przed demonami i za wczoraj. Przez chwilę myślałam, że mnie tam po prostu zostawisz.
- Nigdy bym Cię nie zostawiła i nie zostawię, chyba, że o to poprosisz. Obiecuję.
- Dziękuję. Muszę Cię też przeprosić za kryptonit. Obiecywałam, że nigdy nie wykorzystam go przeciwko Tobie. Złamałam tę obietnicę.
- Nie przejmuj się - powiedziała Kara, obejmując mnie ramieniem.
- Ja Ci wybaczam to, że mnie okłamałaś. Czy Ty mi wybaczysz?
- Już to zrobiłam. - uśmiechnęła się.

Pov: Kara

- Nie wiem jak Ty, ale ja nie jadłam od chyba ośmiu dni.
- Bo Ci nie dawałam? Bo byłam okropna? Nie przypominaj mi.
- Nie, tylko...
- Sama widzisz.
- Nie ważne. Chodźmy po pizzę. W końcu się porządnie przewietrzę.
- No wiadomo. Nie wypuszczałam Cię.
- Zapomnij o tym.
I tak wyszłyśmy z mieszkania Leny. Idąc chodnikiem nagle zostałyśmy wciągnięte w ciemną uliczkę. Ktoś walną Lenę w głowę a mi założył kajdanki kryptonitowe i zrobił to samo co jej.

Ocknęłam się w nie najlepiej oświetlonej piwnicy z kryptonitem. Siedziałam na krześle z rękami związanymi nad głową. Przede mną siedziała Lena związana tak samo jak ja. Licznik poziomu kryptonitu na jednej ze ścian wzrósł do 55%. Tak nagły wzrost spowodował dreszcze i przeraźliwy ból. Skrzywiłam się.
- Come on! Znowu?! Muszę przyznać, że u Ciebie to był jednak luksus i chętnie bym tam wróciła. Przynajmniej wciąż mam twoje towarzystwo... Lena lekko się uśmiechnęła. Nagle drzwi się otorzyły i weszła Lilian Luthor z Benem Lockwoodem.
- Czemu zawsze wy? - spytałam się drżącym głosem, nie oczekując odpowiedzi.
- Wiecie czemu tu jesteście? Nie, więc wam powiem. Ty Supergirl jesteś tu, bo zamierzam powoli Cię złamać jak ty moją córkę, a ty Lena, ponieważ mogłabyś dowiedzieć się co się dzieje i mi przeszkodzić, choć myślę, że raczej by cię ta suka nie obchodziła.
- Ma na imię Kara i oczywiście, że by mnie obchodziło to gdzie jest. - powiedział Lena tonem pełnym miłości.
- Okej. W takim razie Karo, Leno, miłego pobytu.
I wyszła, zamykając za sobą drzwi, zostawiając Bena w środku.
- To co zabawimy się? - wyją zza pleców dwa noże jeden zwykły a drugi kryptonitowy.
- Która pierwsza?
Nie otrzymał odpowiedzi, więc podszedł do Leny.
- Mam cię nie krzywdzić zbytnio, więc najpierw ty a potem będę się bawić z kryptonką.
- Ben, nie rób jej tego. Zostaw ją.
- Co z tego będę miał?
- Możesz odrazu przejść do mnie. Zrób ze mną to co chciałeś z Leną.
Ban zaczą się zastanawiać.
- Nie Kara. Nie pozwolę Ci. - odezwała się Lena.
- Chcesz mieć do końca życia blizny? Mi się zagoją. Więc Ben co ty na to?
- Niech będzie.
Podszedł do mnie i przejechał gładką stroną noża po mojej twarzy i uśmiechną się.
- Zaczynamy.
Najpierw zrobił mi lekką kreskę na ramieniu a potem robił coraz dłuższe w dół mojej ręki. Starałam się nie krzyczeć, ale nie zawsze mi to wychodziło.
- Zostaw już ją. Wystarczy Ben.
- Nie. Lilian mi za to płaci.
- Dam dwa razy tyle.
- Leno nie. - zaczęłam - Umowa to umowa i nie będziesz mu dawać pieniędzy.

Dziesięć minut później Ben wyszedł zostawiając mokrą od łez Lenę i mnie z całymi czerwonymi od krwi rękoma.
Lena zaczęła się rzucać na krześle i krzyczeć żeby przyszła Lilian co się powiodło, bo chwilę później zjawiła się w drzwiach.
- Mogę ją zabrać do łazienki?
- Możesz. - Lena nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Lena, nie trzeba. - powiedziałam cicho. Czułam że zaraz zemdleję.
Kiedy Lilian rozwiązała nas, Lena podbiegła do mnie i wzięła mnie na ręce. Lilina dziwnie się popatrzyła, jakby nie rozumiała Leny a potem zaprowadziła nas do łazienki. Słyszałam  jak moja przyjaciółka mówiła do mnie, ale ja odpływałam i nie słuchałam. Kiedy weszłyśmy Lena posadziła mnie przy zlewie. Wzięła ręcznik i go zmoczyła. Potem przemywała rany ze łzami w oczach. Nic dalej nie pamiętam, ponieważ zemdlałam z powodu utraty krwi.

Pov: Lena
Zaniosłam nieprzytomną Karę z powrotem do celi. Jakiś facet z powrotem nas przywiązał. Jak wyszedł zapadła cisza. Dosłownie, nic nie było słychać. Siedziałam i patrzyłam na Karę. Była piękna mimo ran, brudu i potu. To co ją spotkało było straszne, ale nie wiedziałam, że straszniejsze dopiero nadchodzi.

Pov: Kara

Otworzyłam oczy i pierwszo co zobaczyłam to Lena. Spała, więc nic nie powiedziałam. Miała lekko podbite oko i siniaki na brzuchu. Jej rozszarpana koszulka leżała między nami. Z głośnym skrzypieniem drzwi się otworzyły i wszedł Ben. Lena otworzyła oczy.
- No ekstra. Obudziłeś ją. - powiedziałam z poważną miną.
- Kara! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się ocknełaś.
Lockwood dał nam jedzenie i wyszedł.

Kolejne dni mijały spokojnie, nie licząc tych, w których bili nas, ale byłyśmy silne.
Jednak w końcu nadszedł ten dzień, który zmienił moją relację z Leną.
Byłam zmęczona, oczy miałam spuchnięte. Lena tak samo. Marzyłyśmy o tym, żeby się stąd wydostać.
Drzwi się otworzyły i wszedł Ben. Podszedł do mnie i zaczął mnie rozwiązywać. Potem założył kajdanki, oczywiście kryptonitowe. Złapał mnie i pchną na podłogę. Wyciągną z kieszeni prezerwatywę i ściągną spodnie. Zaczęłam się cofać, ale nie było gdzie uciekać. Ben założy gumę na swojego penisa. Ściągną ze mnie spodnie i bieliznę. Lena wyglądała na wściekłą. Chciała się na niego rzucić, ale nie miała takiej możliwości. Ben chwycił mnie za uda i rozszerzył je, żeby mieć dostęp. Bez uprzedzenia wepchną we mnie swojego penisa. I tak został na chwilę. Nic nie mogłam zrobić. Płakałam i krzyczałam. Ben złapał mnie za szczękę i ścisną tak, że nie mogłam się odzywać. Trzymając mnie tak, zaczą posuwać penisa co raz szybciej i szybciej. Kiedy doszedł został we mnie na chwilę. Poczym wysuną się, wstał i zdją pełną prezerwatywę i rzucił na ziemię. Ubrał się, a potem mnie i z powrotem posadził na krześle wiążąc ręce.
- Ciepła na zewnątrz i ciepła w środku. Dosłownie. - zachichotał.
Na te słowa Lena go kopnęła, jednak to nic nie dało, bo on tylko walną ją dwa razy mocniej w brzuch. A potem wyszedł.
- Jak się czujesz Kara?
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam cały czas w jeden punkt na ziemi.

Pov: Lena
Piętnaście minut po wyjściu Lockwood'a do piwnicy wbiegła Lilian.
- Leno, czy on? - zapytała z nieudawanym niepokojem.
- Tak, zgwałcił ją. Co cię to interesuje? Powinnaś się cieszyć.
- Cieszyć się? Zabroniłam mu tego. Pozwoliłam na wszystko z wyjątkiem gwałtu, ale on... on nie posłuchał.
Zaczęła nas odwiązywać.
- Uciekajcie stąd.
- Czemu nam pomagasz?
- Nie ważne. Teraz albo nigdy.
Wpatrywałam się pustym wzrokiem w Lilian. Ona też na mnie spojrzała.
- Zabierz stąd moją córkę i nie pozwól by ją skrzywdzili.
- Ale kto? O co chodzi? - spytała zdenerwowana Lena.
- Ben to zło. Namówił moich ludzi na bunt. Chcą to miejsce wysadzić i mnie zabić.
- Lena spojrzała na mnie błagalnie.
Wiedziałam o co jej chodzi. Chwyciłam je obie i dzięki emiterowi żółtego słońca, który dała mi Lilian wyleciałam z piwnicy. Chwiejnie poleciała do mieszkania Leny, jednak cały czas miałam przed oczami dochodzącego we mnie Bena.

Supercorp. Nienawiść czy miłość? Where stories live. Discover now