᯽Rozdział 2

7 2 0
                                    

Uprzywilejowani naradzali się w jednej ze swoich miejscówek na temat planu wyrzucenia biednych uczniów ze szkoły. Miejsce to tym razem przypominało biblioteko-kawiarnie zamiast klubu jak było w piwnicy. Pomieszczenie było bardzo dobrze oświetlone dużymi oknami po jednej ze ścian, druga natomiast była zajęta po całości wysokim, białym regałem na książki o różnorakiej tematyce. Naprzeciwko regału były ustawione kremowo-pastelowe sofy i fotele z malutkim białym stolikiem. Dodatkowo na sofach mieściły się poduszki, białe, lub z drobnymi wzorem w paski o takim samym kolorze co siedzenie. W rogu pomieszczenia znajdowała się lada, na której robiona była zwykle kawa,na ścianie obok tej z regałem z książkami znajdowały się natomiast produkty i sprzęty potrzebne do zrobienia kawy i herbaty. Całość dodatkowo oświetlały klimateczne lampy sufitowe. Całe wnętrze było skomponowane i uporządkowane pod względem kolorystycznym w pastelowych kremowych kolorach.

— Boomerciu, zrób mi kawę, tą dobrą co ostatnio. — Wybłagał przyjaciela Nara Peach. Na co Park wywrócił oczami.

— Ja to zrobię. — Zgłosił się Jiho Fleur, próbujący jakoś załagodzić sytuację przed tym, jak przekażę to, co powiedział wczoraj pewnej piegowatej blondynce, szczególnie, że wiedział, że zdenerwuje to zielonookiego.

— Bleur, przecież ty nie potrafisz robić dripa. — Zdziwił się Bonnie Park, chociaż z resztą nie tylko on, ale też reszta obecna.

— Znów w coś kogoś wkopałeś? — Spytała Bleur Sunny, która do tej pory pisała coś pisakiem na tablicy na kółkach. Tablice samą w sobie wprowadziła do pomieszczenia dziś rano i wepchnęła między regał z książkami, a kanapę, na szczęście mimo to pomieszczenie było przestronne.

— Może usiądźmy. — Zaproponował czarnooki, wywołując, żebardzo blisko niego usiedli Bonnie wraz z Narą patrząc mu się prosto w oczy.

— Teraz możesz mówić. — Powiedziała czarnowłosa nawet się nie odwracając.

— Cóż... — Zaczął Jiho, patrząc w sufit, by tylko nie zderzyć się spojrzeniem z przyglądającej się reszcie członków płci męskiej. — Okazało się, że możliwe zjebałem sytuację z Dante, ale starałem się ją naprawić więc powiedziałem jej, że ty. — Wskazał na Bonnie. — Lecisz na Cloud, więc teoretycznie zaraz przyjdzie wkurwiona pływaczka mówiąc, że złamałeś jej serce i takie tam.

— Stary.. — Brunet złapał się na głowę. — Serio to nie mogłeś być ty lub Nara?

— Sorry, to była szybka akcja. — Poklepał go po ramieniu i wstał z sofy. — Ale i tak trafiłem w dziesiątkę, bo okazało się, że na ciebie leci. Spróbuję zrobić ci tą kawę.

— Weź, otrujesz mnie-

— To może się udać. — szepnęła piwnooka skreślając i pisząc coś na tablicy.

----

Zdenerwowany Chile Sakura szukał Uprzywilejowanych pokolei w każdej z ich kryjówek, o których pani Peak mówiła, żeby unikać. Zaczął od piwnic w obu budynkach, a następnie poszedł na dach. Finalnie znalazł ich na drugim piętrze prawego skrzydła w głównym budynku. Wszedł do miejscówki bez pukania zastając w niej wszystkich członków grupy, oprócz Parka. Nie przjemując się niepełną frekwencją pomiędzy członkami, podszedł bliżej siedzących na sofie przyjaciół.

— Czy wy jesteście normalni?! — Krzyknął. — Nie dosyć, że upijacie nieletnich to nas wywozicie nie wiadomo gdzie po pijaku i jeszcze wszystkim robicie zdjęcia z tego co robią pijani! Lubicie to czy co?! Czy wy jesteście w ogóle dorośli?! — Uprzywilejowani pili kawę spokojnie, szczerząc się co jakiś czas do filiżanek.

— Co was tak bawi co?! — Czekoladowłosy wkurzył się bardziej.

— Myśleliśmy, że pierwsza przyjdzie Dante. — Przyznał Fleur.

UprzywilejowaniWhere stories live. Discover now