᯽Rozdział 3

8 2 0
                                    

W ostatnich dwóch tygodniach życie stypendystów Akademi Fleur stało się istnym koszmarem. Porysowane ławki, groźby, rzucanie ich książkami, szarpanie i mocne pukanie do drzwi ich pokojów w dzień i w środku nocy, obrażające ich liściki i tym podobne. Najwidoczniej nowi uczniowie okazali się być atrakcyjnym celem dla reszty uczniów, bo owe sytuacje działy się często, tak, że dręczeni nie mieli możliwości spokojnego snu w nocy. Na szczęście lub nie, po akcji z piórami Uprzywilejowani stali się cichsi niż zwykle, jakby coś planowali, lub znudzili się nową ofiarą. To tylko bardziej radowało innych, bo chcieli koniecznie pokazać, że z chęcią ich wyręczą, w szczególności Candy, Brownie i Sugar, które koniecznie chciały się przypodobać męskiej, a właściwie większościowej stronie paczki.

Mimo to, pewnego wieczoru do pokoju Nany Cloud zapukał nikt inny niż Bonnie Park. Niebieskooka na początku myślała, że to któreś z uczennic, by ją pomęczyć, ale pukanie o dziwo było ciche, a przynajmniej cichsze niż szarpanie i mocne uderzenia w drzwi. Pomyślała więc, że to musi być Hirata Dante, więc podeszła pod drzwi sprawdzić w wizjerze, czy to na pewno ona. Niestety, znacznie się myliła, więc wróciła do swojej poprzedniej czynności, jaką było dzierganie szalika. Ostatnio robi się zimno, ze względu na zbliżającą się wielkimi krokami zimę, dlatego dokłada teraz wszelkich starań, by wykonać ładny, aczkolwiek ciepły szal idealnie na właśnie tą porę roku. Po chwili braku odzewu z jej strony, zielonooki ponownie zapukał do drzwi, a gdy uzyskał taką samą odpowiedź jak ostatnią, zrobił to jeszcze raz i jeszcze jeden, blondynka mimo to ignorowała go dalej.

----

Chile Sakura szedł po szkolnym korytarzu w kierunku swojej szafki, na której już nie było ani śladu po sprayu, dzięki ciężkiej pracy pani woźnych, które swoją drogą już przyzwyczaiły się do takiej pracy. W pewnym momencie poczuł, jak coś mniejszego chwyta go za nadgarstek i idzie w innym kierunku, mimo to stanął w miejscu i spojrzał na osobę, która mimo tego, że odrzucił jej rękę, ponownie zaczęła go trzymać, patrząc w jego stronę wymownie i ciągnąć w stronę, w którą chciała pójść.

— Czego ty chcesz? — Spytał zirytowany podchodami Bleur Sunny.

— Masz u mnie punkty za weekend. — Podeszła bliżej chłopaka. — Lepiej nie otwieraj szafki, tym zajmie moja służba. — Szepnęła zbliżając się nieco, po czym ponownie wróciła tam, gdzie stała. Ciemnooki przekręcił oczami zrezygnowany, po czym rozejrzał się wokoło, po szkolnym korytarzu. Bacznie obserwowało go wiele spojrzeń uczniów, z czego najwięcej z nich kryło się w pobliżu szafki, niektórzy mieli już przygotowane telefony, by prawdopodobnie robić zdjęcia lub nagrać filmik.

— I jak?

— Niech Ci będzie. — Teraz sam złapał czarnowłosą na nadgarstek i wyszedł z nią z głównego budynku.

Po wyjściu i dojściu z paru dobrych metrów od budynku wreszcie się zatrzymali. Byli obecnie w tej bardziej spacerowej części terenu szkoły, po której zwykle nikt nie spaceruje. Dzieje się tak ze względu na fakt, że uczniowie z tego pokolenia zazwyczaj wolą robić coś innego niż spędzanie czasu na dworze, szczególnie biorąc pod uwagę, że akademia ma ponad sto lat i trochę przeżyła. Mimo to, było tu pięknie. Lekki jesienny wiatr wiał delikatnie powodując szum już kolorowych liści opadłych z drzew w niezwykle cichym zakątku. Z gałęzi spadały swobodnie resztki kolorowych liści na idealnie zieloną i przystrzyżoną trawę, w której nie można było zauważyć żadnych niedoskonałości typu śmieci lub niedopałek papierosów. Słońce świeciło jasno na bezchmurnym niebie, tak jakby można było idealnie zobaczyć niezwykle naturalną i piękną atrakcje w tej okrutnej i obrzydliwej szkole. Chłopak chwilę rozglądał się po otoczeniu, do którego wkroczyli, bo całkowicie nie miał pojęcia o takim pięknym miejscu.

UprzywilejowaniWhere stories live. Discover now