Rozdział 7

693 74 33
                                    

Nie przespał ostatnich nocy. Z resztą jak miał to zrobić. Nie był w stanie nawet przestać myśleć o tym co wydarzyło się prawie tydzień temu. Teraz był pewny. Był kolejnym celem mordercy. Żałował tego, że postanowił pojechać na tą stację. Ba, żałował w ogóle samego pomysłu. Nie pamiętał kiedy tak często był prawie przez cały czas obok Nicka. Cały czas spędzał z nim. Kiedy Sapnap streamował, George siedział u niego na łóżku, jadł z nim posiłki, a w ciągu ostatnich pięciu nocy przespał łącznie z trzy godziny nasłuchując chociażby najmniejszego i najcichszego dźwięku. Kiedy tylko młodszy wychodził z domu, czy to do Karla, czy chociażby do sklepu, jego przyjaciel dzwonił do niego co dziesięć minut pytając się czy wszystko jest w porządku. Na początku dla Nicka było to miłe, że jego przyjaciel martwi i troszczy się o niego lecz po czasie stało się to uciążliwe. Raz jak zasnął u Karla, a jego telefon rozładował się, George zaczął dzwonić do wyższego bruneta, czy aby na pewno jest u niego, i czy nic im nie jest. Uczepił się go jak rzep, a Nick nawet nie wiedział jaki jest powód jego zachowania. Może gdyby starszy powiedział mu prawdę, wyjaśnił co tak naprawdę wydarzyło się pięć dni temu oraz z kim tak naprawdę się spotkał, ten odebrał by to wszystko inaczej. George'a ogarniał jednak zbyt ogromny strach. Lęk przed konsekwencjami jego działań. Nie umiał myśleć trzeźwo. Jego myśli skupiały się tylko i wyłącznie na tym co może się wydarzyć. Przecież napotkany przypadkowo mężczyzna normalnie nie znałby twojego adresu. Brunet był pewien, że to jest facet, którego szuka policja, Interpol i tak naprawdę, którego poszukiwał on sam od jakiegoś czasu. Na ten moment nie myślał o śledztwie, a co tym bardziej złapaniu go. Teraz skupił się tylko na bezpieczeństwie swoim i swoich znajomych. Tej nocy Davidson w dalszym ciągu nie mógł zasnąć. Pomimo przemęczenia organizmu jego myśli nie pozwalały na sen. Czuł się okropnie sam ze sobą przez swoje wybory, które doprowadziły właśnie do tego co się dzieje. Miał dość. Naprawdę chciał zasnąć i najlepiej obudzić się kiedy będzie po wszystkim. W dalszym ciągu jednak patrząc się w sufit, leżąc zakryty pod kołdrą, sam w domu myślał o dotyku na jego prawym ramieniu. O momencie kiedy przez chwilę poczuł jego ciepłą skórę na swoim policzku. Miał mętlik w głowie. Mężczyzna, z którym wracał do domu naprawdę był mordercą i prawdopodobnie już planował zabójstwo bruneta. Nick był u Karla drugą noc z rzędu. Minęła godzina od momentu kiedy ostatni raz zadzwonił do przyjaciela upewniając się, że wszystko okej. Ten tylko na niego nakrzyczał, aby przestał dzwonić, bo przecież nic mu nie jest i nie będzie. Wybiła godzina pierwsza nad ranem kiedy oczy George'a zamykały się, a umysł przestawał pracować. Odpływał w stronę snu, w stronę przyjemnej przystani, na której zatrzyma się na chwilę lecz ewidentnie sen nie był mu dany. Usłyszał kroki pod swoim oknem. Momentalnie jego oczy otworzyły się z przerażeniem i obrócił głowę w prawą stronę, aby mieć widok na swój pokój. Jego okno znajdowało się na przeciwko drzwi, więc wszystko odbijało się na drewnie. W świetle, które padało na wejście do jego pokoju spowodowane przez księżyc było widać ludzką sylwetkę. Przeszła centralnie przed jego oknem. George zamarł. Wpatrywał się tylko w jeden punkt na swoich drzwiach wejściowych, a jego zmysły znacznie się wyostrzyły. To nie było normalne, że ktoś w środku nocy chodzi ci pod oknem pokoju. Nie usłyszał jednak nic. Uznał, że w razie, jeśli coś miałoby się wydarzyć on chcę się bronić. Powoli wstał z łóżka. Podnosząc się, wpatrywał się w okno lecz jak tylko jego dłoń dotknęła zimnej rączki od klamki puścił się biegiem w stronę kuchni. Okna tam były pozasłaniane, więc nie był w stanie zobaczyć co dzieję się na zewnątrz. Chwycił szybko pierwszy lepszy nóż, który miał najbliżej siebie i pobiegł jak najszybciej do swojego pokoju. Wszedł do środka i od razu zamknął drzwi. Stanął jednak na środku pomieszczenia i wpatrywał się ślepo przed siebie w otwarte okno. Usłyszał przeładowanie magazynka. Słyszał jak krew pulsuję przepływając prędzej przez jego organizm do mózgu. Serce jeszcze nigdy w życiu nie biło mu tak szybko. Przełknął głośno ślinę bojąc się odwrócić wzrok od okna.

- Cześć Georgie. - usłyszał tak znajomy głos. Jednak w sposób jaki mężczyzna wypowiedział jego i imię, przy czym je zdrabniając sprawiło, że brunetowi zaczęły trząść się nogi. Jego mózg nie był w stanie myśleć, jakby zamarzł. Nie wiedział co powinien teraz zrobić.

- Znów się widzimy - dodał blondyn stojąc po jego lewej stronie kilka kroków dalej - Opuść nóż, George. - powiedział władczo, na co brunetowi zrobiło się przez chwilę ciemno przed oczami. Sposób w jaki mówił. Wydawał polecenia. Był władczy. Nie pytał, bo wiedział, że drugi się podda. Pewny siebie i swoich słów w granicach możliwości sprawiało, że George'owi zaczęło szumieć w uszach. Nóż uderzył o podłogę.

- Dlaczego ja? - wyjąkał brunet. Nawet nie wiedział co mówi. Kolejne głupie pytanie, które wymówił przez swoje usta. Słychać było okropną ciszę kiedy żaden z nich się nie odzywał i następowały przerwy w ich zdaniach.

- Jeszcze się pytasz? - zaśmiał się gardłowo Clay nie spuszczając broni w dół. Dalej trzymał ją wycelowaną w niższego - Masz tutaj dużo informacji o mnie. Wygląda mi na to, że nieźle ci szło z całym śledztwem. Jesteś lepszy od policji. Obsesyjnie dużo informacji. - zaczął podchodzić bliżej bruneta. Ostatnie zdanie wyszeptał prosto przy uchu Davidsona. Po całym ciele starszego rozlały się ciarki. Jego oczy zamknęły się, a powietrze w pomieszczeniu jakby zgęstniało. Czuł palący dotyk dużej dłoni na swoich plecach. Jakby został tam podpalany. Wziął głęboki wdech.

- Niestety musimy już iść, George. - powiedział Clay lekko pchając do przodu bruneta. To jak wypowiadał jego imię. Tak lekko i płynnie. Brunetowi zakręciło się na chwilę w głowie.

- Dlaczego nie zabijesz mnie od razu? Podejrzewam, że wiesz, że Nicka nie ma w domu. Dlaczego chcesz mnie zabrać gdzieś indziej? - wyszeptał mężczyzna. Davidson nawet nie wiedział w jaki sposób udało mu się wypowiedzieć te słowa. Czuł się przytłoczony przez obecność blondyna i jego dotyk, który nie opuścił jego pleców chociażby na chwilę. Brunet był ubrany w czarną bluzę, w której zaczynał się powoli pocić. Pomimo, że materiał nie był najcieńszy, czuł, jakby nie miał na sobie nic, a Clay dotykał bezpośrednio jego bladej skóry.

- To byłoby zbyt proste. Jesteś zbyt wyjątkowy na śmierć taką, jaką doznali inni. Patrzę na twój pokój i wierzę, że poświęciłeś się całym sobą, aby w końcu do mnie dotrzeć. Idziemy. - mówił zielonooki kierując ich oboje w stronę otwartego okna. George po raz pierwszy od dawna poczuł się doceniony. I nie patrzył na to, że słowa pochwały, które usłyszał wyszeptał mu zabójca. Nie liczyło się to dla niego, gdyż widział w jego zielonych oczach, że to też człowiek. Został umysłem przy tych słowach, które sprawiły, że zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco niż przedtem. Nawet jak wyszli na zewnątrz, gdzie było zimniej, nie poczuł tego. Jego skóra była rozgrzana.

- Dlaczego wyszliśmy przez okno? - zapytał brunet odwracając się do blondyna, który znalazł się zaraz za nim celując pistoletem w tył jego pleców. Widok prawdziwej broni trochę przeraził bruneta. Patrzył raz na nią, a raz na twarz wyższego mężczyzny.

- Gdybyśmy wyszli frontem ktoś mógłby nas zobaczyć, na przykład przejeżdżający samochód - Miał rację. Wyjście przez okno do pokoju George'a było za sporym drzewem po prawej stronie domu na samym końcu ściany. Wyjście przez główne drzwi z wyciągnięta bronią, która była skierowana w bruneta nie byłoby dobrym pomysłem. Wszystko przemyślał.

- Nie martw się bronią. Jest tylko po to, abyś mi nie uciekł. - powiedział blondyn i kierowali się w stronę samochodu mężczyzny. George usiadł na siedzeniu pasażera dokładnie tak samo jak pięć dni temu na stacji benzynowej. Clay zaraz również pojawił się w środku. Nachylił się w stronę schowka, który był przed brunetem. Ten wziął głęboki oddech kiedy zielonooki nachylił się nad jego nogami. Młodszy usłyszał to i od razu spojrzał się na Davidsona. Ich kontakt wzrokowy trwał dosłownie kilka sekund i przerwał go wyższy unosząc jeden kącik ust do góry. W jego dłoniach znalazła się czarna przepaska. Odchylił lekko głowę bruneta od oparcia siedzenia i zawiązał mu materiał na oczach, aby nie mógł nic widzieć. Klatka piersiowa George'a zaczęła szybciej unosić się i opadać przez fakt, że nie był w stanie nic zobaczyć. Poczuł na nadgarstkach sznur, którym został do czegoś przywiązany. Poczuł na swoich ramionach dłonie blondyna, które kazały mu się położyć. Siedzenie było wyciągnięte bardziej do tyłu, aby nie było go widać przez szyby.

- Nie bój się. To abyś ty nie nie widział, i aby nikt inny nie mógł cię zobaczyć.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now