Rozdział 15

704 75 43
                                    

Ten dzień miał być inny dla nich obu. Po raz pierwszy od momentu, aż znaleźli się w jednym mieszkaniu, oboje spali przez dość długi czas. Pierwszy przebudził się George. Był odwrócony twarzą do blondyna. Drugi raz miał okazję zobaczyć go w tak spokojnej i nie groźnej odsłonie. Nie wiedział ile razy już skanował jego twarz wzorkiem. Nie był pewny ile razy wpatrywał się w niego w ten sposób jaki robił to teraz. Dobrze znane mu piegi rozsypane na policzkach i nosie. Nieułożone blond włosy, które już zaczynały być przydługie. Mężczyzna spał brzuchem do materaca, a twarz miał odwróconą dokładnie w stronę bruneta. Miał miarowy oddech. Wyglądał okropnie spokojnie. Minęło zaledwie kilka minut, a powieki odsłoniły zielone tęczówki. Davidson od razu odwrócił wzrok lekko zmieszany.

- Dlaczego patrzyłeś jak śpię? - zapytał Clay. Jego głos był zachrypnięty i bardziej głęboki niż wcześniej. Na wpół otwarte oczy wpatrywały się w bruneta, który swój wzrok skierował na sufit.

- A co miałbym innego robić? - odparł mężczyzna.

- Na przykład mnie obudzić. - odpowiedział i palcami nakierował twarz George'a tak, aby patrzył się znów na niego. Z jakiegoś powodu chciał, aby starszy patrzył tylko na niego. Aby jego ciemne jak węgiel oczy były skierowane w jego kierunku. Jakby miał być mu za cokolwiek wdzięczny. Nie było jednak takiej rzeczy. Dłoń spoczęła na policzku bruneta. Była tam całkiem sporą ilość czasu. Wpatrywali się w siebie. Każdy ze swoimi prywatnymi myślami.

- Żałuję, że nie poznałem cię wcześniej. W innych okolicznościach. Może byłoby lepiej. Może nie doszłoby do morderstw. - mówił blondyn i zaśmiał się lekko po wypowiedzeniu ostatniego zdania. Widział całkowitą reakcję Davidsona na jego słowa. Lekki rumieniec na policzkach. Uniesiony prawy kącik ust. Chwilowe zdezorientowanie. Sekundowy błysk w oku. Lewa dłoń unosząca się, aby spocząć na jego prawej, która w dalszym ciągu znajdowała się na policzku bruneta.

- Zostańmy tak dzisiaj. - odparł blondyn po krótkiej chwili ciszy. Lekkie kiwnięcie głową ze strony George'a było dla niego odpowiedzią, którą chciał usłyszeć. George nie pytał dlaczego zasnęli razem w jednym łóżku. Nie mówił o tym co stało się wczoraj. Nie chciał myśleć o Nicku, o tym, że nie może z nim teraz porozmawiać. Myśl tego, że znajduje się w jednym domu z przestępcą już nie brzmiała tak groźnie, gdyż teraz wiedział kim jest. Jakie motywy nim kierują i kierowały. Wydawało mu się, że go zna chociaż nie był tego taki pewny. Leżeli wpatrując się w siebie. Nie mieli pojęcia dlaczego to robili. Oni nie wiedzieli już absolutnie nic. To co działo się między nimi było dziwne i niespotykane. Trwali w tej chwili jeszcze przez pewien czas.

- Zrobić śniadanie? - zapytał nagle Clay dalej trzymając swoją ciepłą dłoń na policzku bruneta lekko gładząc go kciukiem. Ten tylko kiwnął ponownie głową, po czym młodszy wstał i wyszedł z pomieszczenia. George głęboko westchnął i spojrzał się w sufit. Nie wierzył w to co się działo. Nie mógł tego pojąć. Co się z nim dzieję? Czuł się całkowicie swobodnie. Wiedział, że jego zachowanie nie było w żadnym stopniu normalne. Jednak nigdy przy nikim nie czuł się tak, jak przy blondynie. Nigdy nie spotkał kogoś takiego, a tym bardziej w takich okolicznościach. Było to niedorzeczne. Sam w to nie wierzył. Po chwili poczuł, że jego ręka jest jakaś luźna. Spojrzał się w górę, a nad nim stał Clay trzymając w rękach kajdanki, którymi brunet był przypięty.

- C-co robisz? - zapytał Davidson, którego mina nie wyrażała nic innego niż przerażenie. Nasunęła mu się myśl, że może dzisiaj to być dzień jego śmierci. Może pomimo, że blondyn był dla niego miły nie mógł utrzymać go przy życiu jeszcze dłużej.

- Nie widzisz, głupku? Po co masz być dłużej przypięty skoro miałeś tyle okazji do ucieczki, a nie zrobiłeś tego. - Na chwilę zapadła cisza. Blondyn kucnął przy ramieniu łóżka i oparł się o nie rękoma. - Dlaczego nie uciekłeś? - zapytał. Nie rozumiał tego. Przez jego roztargnienie popełnił tyle błędów. Dał mu tyle razy szansę na ucieczkę. Mógł odejść i zobaczyć go dopiero na procesie sądowym jak złożyłby na niego pozew o porwanie oraz przetrzymywanie wbrew jego woli, jak i  wydałby go jako tego tajemniczego mordercę z ulic Brighton. Nie zrobił tego. Ciemne oczy po prostu wpatrywały się w Claya jakby miał odkryć odpowiedź właśnie w nim. Może tak było. W zasadzie to George nie znał odpowiedzi na jego pytanie. Na żadne jego pytania nie znał odpowiedzi.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now