Rozdział 14

719 73 39
                                    


Drugi dzień z rzędu George siedział w pokoju Claya analizując jego wszelkie notatki i dokumenty. Sam do końca nie wiedział dlaczego blondyn pozwolił mu na to, a było tak dlatego, ponieważ ten był już lekko zmęczony tym wszystkim i był wobec tego obojętny. Czasami zapominał, że brunet jest w domu przetrzymywany. Przypominały mu o tym kajdanki, które cały czas spoczywały na nadgarstkach starszego. Clay doszedł do wniosku, że w zasadzie nie ma on po co ukrywać swoich planów dotyczących morderstw, które już dokonał, więc bez zbędnych oporów pozwolił brunetowi przejrzeć jego notatki oraz wszelkie zebrane informacje. Nie odmówił mu wiedzy, którą chciał zdobyć. Kiedy starszy siedział wygodnie przy biurku blondyna, ten leżał swobodnie na łóżku i przeglądał coś na swoim telefonie lub czytał różne książki. Tego dnia mężczyzna zagłębił się w jedną z lektur, które znajdowały się na jego półce z książkami. Oboje byli zrelaksowani w swoim towarzystwie. George w spokoju i z ogromnym zainteresowaniem przeglądał komputer młodszego, za to ten drugi zajmował się sobą, co chwila odpowiadając na pytania przetrzymywanego. Pod wieczór, gdy słońce powoli zaczynało zachodzić, Clay oderwał wzrok od papierowej książki i spojrzał się w stronę bruneta. Oczy miał wlepione w zapisane kartki papieru. Przed nim, na biurku leżały zdjęcia ofiar, a na komputerze również widniały informacje o zamordowanych osobach. Brązowe oczy tak uważnie skanowały każdą linijkę tekstu. Mężczyzna wyglądał tak, jakby bał się ominąć choćby jedną literkę. Co chwila marszczył przy czytaniu brwi, jakby chciał bardziej zagłębić się tekst, co nie było możliwe. Jego twarz wyrażała ogromne skupienie, nawet nie zauważył, że Clay zaczął mu się uważnie przyglądać. Nogi miał luźno oparte na ziemi i lekko nimi obracał tak, aby mógł się kręcić na krześle, na którym siedział. Postawę miał trochę zgarbioną, a ciemne włosy opadały mu na czoło. Stawały się coraz dłuższe. Również zarost stawał się wyraźniejszy. Blondyn jednak nie uważał, aby któraś z tych rzeczy sprawiała, że George stawałby się mniej atrakcyjny. W zasadzie, był zdania, że nie mógł być bardziej przystojny niż był już w tamtym momencie.

- Skoro znałeś tych wszystkich ludzi i mówiłeś, że zrobili krzywdę tobie i twojej rodzinie, dlaczego uznałeś, że jedynym rozwiązaniem będzie ich śmierć. Przecież mogłeś rozwiązać to jakoś inaczej. - zaczął mówić brunet odwracając wzrok od kartek, które trzymał w dłoniach, a patrząc teraz na młodszego. Był oparty plecami o ścianę. Miał na sobie niebieską bluzę i czarne dresy. Jego nogi były wyprostowane, a na nich leżała zamknięta książka.

- Nie widziałem innego rozwiązania, aby zapłacili za swoje czyny. - odpowiedział cicho blondyn patrząc wprost w ciemne oczy. Widać było, że starszy speszył się, gdyż opuścił szybko głowę, a na policzkach pojawił się lekko widoczny róż. Odwrócił się plecami do młodszego i odłożył notatki na bok biorąc tym razem w dłonie zdjęcia ofiar zrobione już po odnalezieniu ich ciał. Przeglądał je kolejno w kolejności.

- Dlaczego akurat uśmiech? - zapytał, w dalszym ciągu przewracając w dłoniach zdjęcia.

- To symbol sztucznego uśmiechu. - westchnął Clay podnosząc się na rękach, aby zmienić pozycję. Usiadł po turecku, a książkę odrzucił na koniec łóżka.

- Dlaczego sztucznego? - kontynuował George. Mężczyzna czuł się jakby przeprowadzał wywiad z blondynem. Zadawał mu pytania, a ten bez ogródek mu na nie odpowiadał. Nie hamował się przed niczym, chociaż starszy miał wrażenie, że czegoś mu jednak nie mówi. Zauważył, że Clay ma trudności z odpowiedzią, jeśli przychodzi temat jego rodziny. Brunet nie był pewny czy powinien o to pytać. Nie wiedział co może usłyszeć od blondyna lub jak ten może zareagować. Nie miał pojęcia jak daleko może się posunąć lecz okropnie chciał znać wszystko. Każdy najdrobniejszy szczegół.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now