Rozdział 24

349 51 13
                                    


Nie spał przez całą noc. Nie potrafił zamknąć swoich powiek, gdyż za każdym razem jak to robił, przed oczami pojawiały mu się sceny, które już dawno minęły i stały się już przeszłością. Nie potrafił powiedzieć jak bardzo pragnął znów zobaczyć oraz poczuć dotyk blondyna. Jak bardzo potrzebował jego bliskości. Nie chciał jeść pomimo, że Nick pukając w jego drzwi właśnie o to prosił. Próbował pogodzić się z całą sytuacją. Nie miał pojęcia czy kiedykolwiek mu się uda ale chciał spełnić ostatnią wolę Claya. Ostatkiem sił podniósł się do siadu. Jego oczy były okropnie przekrwione oraz podkrążone. On sam wyglądał jak trup. Przygarbiona, szczupła sylwetka jakby wisząca na sznurkach, siedziała na krawędzi łóżka. Zamglonym wzrokiem przeleciał po swoim pokoju. Dotarło do niego, że chyba źle zrozumiał informację podaną od zielonookiego lub ten go okłamał, gdyż w jego pokoju dalej znajdowały się jego rzeczy. Jedyne czego brakowało to wszystkich zapisków dotyczących śledztwa. Mężczyzna się jednak tym nie przejął. Na chwiejnych nogach podszedł do drzwi i je otworzył. Powiedzenie, że nie miał siły było mało powiedziane. On był wyczerpany pomimo tego, że nawet się wcześniej nie ruszał. Nie rozumiał co się z nim dzieję i właśnie to było dla niego tak bardzo frustrujące, że podczas nocy doprowadzało go do płaczu. Dochodziła do tego tęsknota oraz przeświadczenie, że stanie się coś złego. Powoli ruszył korytarzem do salonu, z którego dobiegały odgłosy rozmowy oraz grającego w tle telewizora. Ze spuszczoną głową wszedł i stanął w miejscu. Dwie pary oczu zwróciły się w jego stronę, a ręka Karla obejmująca Nicka, opadła.

- Cześć, George. - odezwał się jako pierwszy, najmłodszy z obecnych.

- Zawieziecie mnie na komisariat? - zapytał brunet. Jego głos był wyprany z emocji, a cała postawa wskazywała na jego przemęczenie. Pozostała dwójka spojrzała na siebie zmartwiona, ponieważ nigdy wcześniej nie wiedzieli Davidsona w takim stanie. Rozumieli jednak. Nie znając jednak historii z perspektywy George'a, myśleli, że ten przeszedł traumę przez to, że został porwany. Karl zgodził się i już po chwili, całą trójką, byli w trakcie drogi. Przez całą podróż, w samochodzie panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Obrazy za szybą przelatywały najstarszemu jak za mgłą. I tak się na nich wcale nie skupiał.

- Jesteśmy. - powiedział nagle Jacobs. Davidson, niczym robot, wysiadł z samochodu i ruszył do wejścia. Wszystko działo się dla niego tak szybko oraz było tak męczące, że ten miał już dość. Jedyny powód dlaczego tam był, to aby spełnić ostatnią wolę jaką przekazał mu Clay. Odpowiadał na pytania zgodnie z wymyśloną przez blondyna historią. Zaśmiał się w duchu z tego, że młodszy przewidział nawet ich pytania. Opowiedział historię tak, jak wymyślił to zielonooki. To, że został on porwany, brutalnie przetrzymywany oraz pozbawiony możliwości rozmowy z kimkolwiek, sprzedało się idealnie. Mężczyźni, którzy go przesłuchiwali uwierzyli w jego każde pojedyncze słowo. To jak wyglądał jedynie urzeczywistniało wszystko co mówił. Było to spowodowane czymś całkowicie innym lecz okropnie pomogło. Wypuścili go po około półtorej godziny. Wyszedł z budynku i ku jego zdziwieniu Nick razem z Karlem czekali na niego. Zrobiło mu się miło lecz nie trwało to jednak długo.

- Jak poszło? Wszystko okej? - pytał jego współlokator, kiedy tylko zamknął za sobą tylne drzwi auta.

- Możemy jechać do domu? - powiedział cicho brunet i to były jego jedyne słowa. Karl odpalił samochód i ruszyli z powrotem do domu. Słońce powoli zachodziło, a Davidsonowi coraz bardziej chciało się płakać. Miał wrażenie, że coś się w nim zepsuło. Że jakaś jego część odeszła. Miał dość i jedyne czego pragnął to poczuć znów te znajome ramiona witające go w uścisku. Niestety to nie było możliwe oraz prawdopodobnie już nigdy więcej tego nie poczuję. Właśnie to było dla niego najbardziej destrukcyjne. Dlatego kiedy tylko otworzył drzwi domu oraz powitało go jego ciepło, upadł bezwładnie na kolana. Tak samo jak Clay poprzedniego dnia. Zalał się łzami. Nick od razu obok niego kucnął i przyciągnął do siebie. Jego oczy zaszkliły się przez całą sytuację. Przyciskał swojego przyjaciela do piersi, a ten nieumiejętnie próbował coraz bardziej się w niego wtulić. Na przeciwko nich siedział Karl, który kojąco głaskał kolano najstarszego. Oboje wiedzieli, że ten moment oznaczał złamanie się George'a. Wszystko byłoby w porządku lecz oni niczym nie mieli pojęcia.

Morderca z ulic Brighton | DNFWhere stories live. Discover now