Rozdział 20

551 49 33
                                    

Upewnij się, że przeczytałeś/aś poprzedni rozdział

Przebudził się jak na zewnątrz było jasno. Po jego prawej stronie spokojnie trwał pochłonięty snem George. Spojrzał się w sufit i leżał tak przez chwilę, a wspomnienia powoli przychodziły na myśl. Wziął głęboki, uspokajający wdech, po czym spuścił nogi na podłogę. Pod stopami poczuł miękki dywan, który znajdował się w jego pokoju prawie od zawsze. Dotyk przynosił przyjemne wspomnienia, w których jak zwykle mógł się schować. Zawsze kiedy rzeczy zaczęły go przerastać, uciekał myślami do chwil, kiedy czuł szczęście oraz spokój. Chciał zrobić to również i tym razem lecz powstrzymał się. Podniósł się z łóżka i opuścił pomieszczenie. Stanął w kuchni nad zlewem. Nalał sobie wody do szklanki, po czym wypił zawartość jednym haustem. Oparł dłonie na krawędzi i opuścił głowę w dół zamykając jeszcze oczy. Musiał ponownie się skupić oraz zachować trzeźwy umysł. Kwestią czasu będzie, kiedy po niego przyjdą. Musiał działać szybko. Pomimo jednak wszystkiego, jego priorytetem było chronienie George'a. Nie chciał, aby uznali go za współwinnego, a przecież oni byli bezlitośni. Próbował ustalić swoje następne kroki, kiedy poczuł czyjeś dłonie na swoich ramionach. Lekko uciskały jego spięte barki, a z pomiędzy jego ust wydobył się cichy jęk. George oparł swoją twarz, prawym policzkiem o plecy mężczyzny. Jak tylko zauważył, że tego nie ma razem z nim w łóżku, automatycznie poszedł do kuchni, w której go zastał. Stali tak w ciszy przez dłuższą chwilę.

- George, ja... - zaczął lecz nie wiedział dokładnie co zamierzał powiedzieć. Nie był pewny, czy powinien powiedzieć brunetowi to, co się stało oraz co się stanie w przeciągu prawdopodobnie następnych kilku dni. Wyrzuty sumienia jednak powoli zaczynały go zjadać, więc uznał, że lepiej przyznać się do swojego błędu.

- George, widzieli mnie. - powiedział, a dłonie zastygły w miejscu i przestały się ruszać. Miał wrażenie, że ciemnooki nawet przestał na chwilę oddychać. Po sekundzie jednak wszystko wróciło do tego, jak było wcześniej. Małe dłonie znów uciskały jego ramiona.

- Jest okej, Clay. Wszystko jest w porządku. - mówił brunet, lecz młodszy nie mógł tego słuchać.

- Co? Georgie, nic nie jest w porządku. Widzieli moją twarz. Za parę dni pojawi...

- Kto widział twoją twarz? - zapytał Davidson nie zmieniając tonu głosu, a utrzymując go łagodnym, aby nie stresować niepotrzebnie drugiego.

- To dziecko. Naprawdę nie wiedziałem, że mają dzieciaka. Przysięgam, że gdybym wiedział... - zaprzestał na chwilę wypuszczając powietrze z pomiędzy ust - Zabiłem rodziców małego dziecka. Osierociłem ją, George. Jak ja mogłem to zrobić? Dlaczego nie skupiłem się na nich dłużej? Na pewno bym zauważył to dziecko, gdybym studiował ich życie dłużej. Już za parę godzin będą mieli mój rysopis. George, ja... - kontynuował i chciał powiedzieć tyle rzeczy więcej lecz przerwał mu brunet. Odwrócił go w jego stronę, po czym chwycił jego policzki w obie dłonie.

- Wszystko będzie w porządku. - powiedział Davidson patrząc prosto w zieleń tęczówek blondyna. Tak naprawdę, brunet był przerażony. Brzydził się sobą, jak i zielonookim. Nic nie mógł jednak poradzić, że utknął z nim w tym mieszkaniu. Prawdopodobnie już nie na długo lecz to były fakty. Faktem również było to, że skupił swoje spojrzenie na różowych ustach blondyna. Stanął na palcach i złożył na nich pocałunek. Tym razem nie miał zamiaru go przerywać. Zdrowy rozsądek już dawno go opuścił. Nie miał pojęcia dlaczego to robi ale poczuł się wtedy lepiej. Oboje wtopili się w ten pocałunek. Clay był w takim szoku, że w momencie zapomniał o tym, co ma się stać oraz co zrobił. Może robili to właśnie po to. Aby zapomnieć. George został obrócony i przyparty tyłem o zlew. Duże dłonie blondyna znalazły się na talii starszego, którego przez całą długość kręgosłupa przeszły ciarki. Stłumiony jęk wydobywający się z pomiędzy ust bruneta wpadł prosto w wargi Claya. Serca obydwu mężczyzn przyspieszyły bicie, a oni przestali się powstrzymywać oraz panować nad czymkolwiek. Dłonie zsunęły się na biodra starszego, po czym podsadziły go tak, aby mógł usiąść na kącie zlewu. Nie było to przyjemne lecz Davidson nie zszedł. Dalej przebierał palcami w lekko kręconych blond włosach oraz dotykał zarysowanej szczęki, która się teraz poruszała. Było tak jak ostatnim razem. Nic się według nich nie zmieniło. Włosy były takiej samej struktury, usta równie miękkie, jak i idealnie współgrały ze sobą. Tym razem jednak nie chcieli się powstrzymywać. Zielonooki nie przerywając pocałunku podniósł George'a za jego pośladki, na które patrzył, gdy ten brał prysznic tamtego owego wieczora. Szedł z nim na rękach obijając się o każdą możliwą oraz miniętą ścianę. Kiedy w końcu dotarli do pokoju, w którym spali chwilę temu. Brunet opadł na materac. Clay mógł mu się przyglądać godzinami. Rozchylone, lekko opuchnięte usta. Podwinięta, za duża koszulka, która należała do niego oraz równie za duże dresy, przez które było widać zarys erekcji mężczyzny. Rozczochrane, ciemne włosy i te piękne oczy, w których widział to pożądanie. To samo mógłby powiedzieć i George. Przypatrywał się górującemu nad nim blondynowi. Miał dość czekania.

🔞


Zielonooki jednym ruchem rozchylił nogi bruneta i wszedł pomiędzy nie, zawisając nad nim. Ponownie zaczął całować usta mężczyzny, później przenosząc się na szyję. Davidson nawet nie umiał powstrzymywać się przed byciem cicho. Czuł jak zostaje pozbawiony koszulki, a rozgrzane usta lądują na jego torsie, a później brzuchu, Jęki roznosiły się po całym mieszkaniu. Clay palcami przejechał po gumce od dresów bruneta, na co drugi wziął głęboki wdech. Obserwował jak naga klatka piersiowa mężczyzny szybko unosi się i opada. Jego odchyloną do tyłu głowę oraz rozwarte usta, przez które w tamtym momencie oddychał. Pozbył się własnej koszulki, po czym zabrał się za spodnie starszego. Davidson spojrzał się na blondyna i w jakim był szoku, kiedy zobaczył go bez koszulki. Nie widział go wcześniej w takim wydaniu. Lekko zarysowane mięśnie, które się napinały. Dobrze zbudowane ramiona, które zgrabnie poruszały się przy ściąganiu spodni z nóg ciemnookiego. Erekcja powoli zaczynała go boleć. Myślał, że doszedłby na spokojnie po prostu patrząc się na mężczyznę. Jego spodnie wylądowały na ziemi. Clay palcami przejechał po czubku penisa okrytego jeszcze przez czarne bokserki George'a. Wyczuł, że czubek jest mokry, więc pozbawił go również i bielizny. Leżał pod nim. Całkiem nagi. Czuł się zawstydzony, kiedy widział jak Clay przebiega swoim perfidnym wzorkiem po jego ciele. Blondyn sam zabrał się za zdejmowanie swojej dolnej części ubrania, a kiedy to robił, brunet zamknął oczy i zaczął się dotykać wydobywając z siebie pornograficzne jęki. Clay nie wierzył w to co widział. Nie trwało to długo, kiedy w końcu złapał za biodra Davidsona i przewrócił go na brzuch. Przejechał dłońmi po jego okrągłych oraz kształtnych pośladkach, po czym sięgnął do nocnej szafki po lubrykant. Na początku George czuł ból. Nie był przyjemny lecz nie trwał również długo. Pomimo, że blondyn chwilę wcześniej próbował rozgrzać go swoimi placami, to i tak to nie równało się z grubością jego penisa. Lecz kiedy zaczął się w nim poruszać było już coraz lepiej. Duże dłonie blondyna cały czas utrzymywały się na biodrach starszego nadając im tempa. Obserwował jak jego członek znika w brunecie, aby zaraz znów się pojawić. 

🔞




Dla nich obu było to nowe doświadczenie, ale na pewno przyjemne. Zapomnieli o wszelkich zmartwieniach świata zamykając się w tych czterech ścianach pokoju blondyna, w których planował każde swoje morderstwo. Wypełnili mieszkanie głośnymi jękami i stęknięciami oraz zapachem seksu. Gdy oboje skończyli, opadli bezsilnie na materac łóżka. Nie dość, że spali zaledwie jakieś dwie, czy trzy godziny, to na dodatek aktywność fizyczna jeszcze bardziej ich osłabiła. Po tym, jak blondyn leniwie posprzątał po nich obu, położył się obok Davidsona i od razu zasnęli. Nagie ciało przy ciele. Zapamiętali ten poranek jako jeden z najlepszych jakie razem dzielili. Rozpamiętywali to przez bardzo długi czas i do końca zostało im to w pamięci. To cudowne doświadczenie, które przeżyli razem. Niestety, nie dane było im powtórzenie tego czynu już nigdy więcej. Mieli dla siebie za mało czasu.

Morderca z ulic Brighton | DNFDonde viven las historias. Descúbrelo ahora