7. Nikogo nie obchodzi.

498 23 33
                                    

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział że jestem spokojną osobą, wyśmiałabym go.

Jestem bardzo nie spokojną osobą, po prostu nie potrafię ustać w jednym miejscu. I tak oto krążyłam z kąta do kąta, po tym jak Rafe wyszedł z pokoju. Szczerze, przeraził mnie ojciec Rafe'a. Nie tak go sobie wyobrażałam.

Minęło już chyba z dwadzieścia minut. Matko o czym oni mogą tak długo rozmawiać?

Chyba to nie problem że tu jestem?

Albo tak?

W końcu, odetchnęłam i usiadłam na łóżko, bo uznałam że bez sensu tak krążyć. Mój wzrok powędrował w stronę okna. Obraz który znajdował się za szybą nie zadowalał mnie. Mocny deszcz który zalewał ulice Outer Banks, wiatr, i na niebie pojawiające się co kilka sekund błyskawice.

Usłyszałam ciągniecie za klamkę, a już po tym ujrzałam sylwetkę Rafe'a w pokoju.

Trzasnął drzwiami, podszedł do biurka, i jednym machnięciem zwalił wszystkie przedmioty które na nim leżały na podłogę.

Wzdrygnęłam się na tą czynność.

Zdecydowanie ta rozmowa nie poszła za dobrze.

Wstałam szybko na nogi, a Rafe krążył po pokoju patrząc na podłogę.

Nie wiedziałam co się dzieje, czy się odezwać czy nie, bałam się nawet ruszyć, albo wydać z siebie jakiegoś dźwięku. Po prostu stałam, stałam jak skała i się nie ruszałam.

W pokoju panowała cisza, słychać było tylko ciężkie oddychanie Rafe'a, i brzmienie zza oknem. Napięcie jakie było w tym pomieszczeniu, można było by kroić nożem.

W końcu Rafe uniósł na mnie niebieskie tęczówki, krzyżując ze mną spojrzenie.

Chociaż nie było zbyt wiele widać, wiedziałam że na mnie patrzy. Jego napięte mięśnie, i zaciśnięta szczęka zdradzała że był zdenerwowany.

— Wszystko w porządku? — mruknęłam cicho w stronę blondyna. Ten po chwili pokręcił głową z uśmieszkiem na ustach.

— Nie, nic nie jest w porządku. — zaczął krążyć w kółko po pokoju. — Co ty jeszcze tutaj robisz? — przystanął, kierując swój wzrok na mnie.

Skrzyżowałam z nim spojrzenie, a po chwili parsknęłam gorzkim śmiechem.

— O Mój Boże, ale ty jesteś kurwa dwulicowy. — mruknęłam przykładając swoje dłonie do skroni.

To prawda. Znam go zaledwie kilkanaście dni, a wiem że potrafi zmienić nastrój z sekundy na sekundę.

— Nie wiem czy pamiętasz, ale przed tym jak wyszłeś, kazałeś mi się stąd nie ruszać. — wzruszyłam ramionami patrząc na blondyna.

Rafe zamilkł. Nic się nie odzywał. Gdybym miała zamknięte oczy, pomyślałabym że nikogo nie ma w pokoju. Ale on tam stał, i patrzył się tymi niebieskimi, przepełnionymi złością tęczówkami.

— Dobra, nie wiem po co w ogóle wsiadłam do tego auta z tobą. — rzuciłam i skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju. Złapałam zimną klamkę i przekręciłam ją.

— Gdzie idziesz? — usłyszałam głos Rafe'a za sobą.

Nie odpowiedziałam. Pchnęłam drzwi i skierowałam się w stronę schodów. Słyszałam za sobą kroki, ale całkowicie to ignorowałam. Skoro mnie tu nie chce, to wyjdę.

Gdy miałam już postawić moją nogę na pierwszym stopniu schodów, poczułam dłoń na moim ramieniu.

— Maeve, do cholery. — Obróciłam się pod wpływem uścisku, i odepchnęłam dłoń Rafe'a.

Zawsze.| Rafe Cameron. Where stories live. Discover now