4. Cierpliwość

86 15 3
                                    

Dean po raz kolejny przyrzekł sobie, że będzie myśleć, zanim powie coś, czego miałby później żałować. Szczególnie w złości. Szczególnie do Casa. Powściągliwość nie była jego mocną stroną, ale może warto byłoby ją trenować, jeśli miałoby go to uchronić od nieprzyjemnych kłótni.

A zwłaszcza po tym, co Cas dla niego zrobił.

Kto wie, ile złomowisk musiał przekopać, aby odnaleźć dobrą sprężarkę dla jego dziecinki? Fakt, był superszybkim i supersilnym aniołem z mocą teleportacji, ale wciąż musiał poświęcić tym poszukiwaniom sporo swojego, zapewne cennego, czasu.

Niestety mimo to spełnienie przyrzeczenia o myśleniu, zanim słowa opuszczą jego usta, nie wychodziło mu podczas lekcji jazdy z Casem. Szczególnie tej pierwszej.

Wyjechał Impalą na wąską drogę, po której poruszały się zapewne jedynie sarenki, wiewiórki i lisy. Zamienili się miejscami. Gdy Cas poprawiał siedzenie, Dean uważnie przyglądał się jego kokoszeniu. Patrzył też, jak szczupłe, zapewne gładkie w dotyku i chłodne, palce poprawiają lusterka i zapinają pas.

Winchester następnie wytłumaczył mu szybko podstawy. Być może był jednak zbyt podekscytowany i zrobił to zbyt pobieżnie, bo aniołowi prowadzenie szło marnie. Samochód co chwilę gasł, a gdy już poruszał się płynnie, Dean nie wiedział, czy to rzeczywiście dzięki działaniu kierowcy, czy po prostu powolutku staczali się z górki

 – Cas, wiesz, że możesz dodać trochę więcej gazu?

Anioł zbyt szybko nacisnął na odpowiedni pedał, więc auto z wyciem silnika wyrwało do przodu, po czym znowu zgasło. Mężczyzna cieszył się tylko, że wybrał drogę pomiędzy polami, gdzie nie było szansy, aby jego dziecinka uderzyła w drzewo czy wpadła w głęboki rów.

 – Spróbuj trochę płynniej, nie musisz od razu dociskać gazu do podłogi.

 – Mam dodać więcej gazu i jednocześnie nie dociskać go do podłogi? – zapytał skonfudowany Cas.

 – Tak.

Kiedy dokładnie ta sama sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, Dean w końcu wybuchnął.

 – Cas, delikatniej! Trochę wyczucia! Musisz ją wyczuć!

 – Nie krzycz na mnie, potrzebuję czasu! Jak mam pamiętać, co po kolei robić?

 – Bo słyszałeś to już siedemnaście razy?

Widząc, jak obruszony anioł wydyma usta, Dean wziął głęboki oddech.

 – Może powinniśmy przestać. Do niczego się nie nadaję i zabieram ci czas.

 – Nie, nigdzie nie idziemy – sprzeciwił się mężczyzna. – Po prostu się uczysz. Widzisz tamten kamień? Doturlaj się do niego i wtedy stąd spadamy.

Cas westchnął głęboko, ale poprawił się w siedzeniu, gotowy do ponownego uruchomienia auta. Jak za każdym razem, Dean mówił mu krok po kroku, co i jak ma zrobić. Nie chciał, by anioł się poddawał. Zależało mu, aby kontynuował naukę, bo mimo nerwów, sprawiała mężczyźnie frajdę. No i mogli spędzić razem czas.

Kiedy przyszedł czas na wciśnięcie gazu, pochylił się lekko w stronę kierowcy i delikatnie dotknął jego kolana.

 – Teraz powolutku...

Trochę zdziwił się, z jaką naturalności mu to przyszło. Dotykanie kolana innego faceta byłoby... problematyczne, ale z Casem wszystko było o wiele łatwiejsze.

Zaczęli jechać.

Kiedy anioł nerwowo zamachał kierownicą, Dean przeniósł dłoń z kolana na dłoń kierowcy. Dokładnie tak gładką i chłodną, jak to sobie wyobrażał.

Z przyzwoitą prędkością dotarli do wyznaczonego miejsca, gdzie Cas zatrzymał się z zaskakującą, jak na pierwszy raz, płynnością.

 – Wow, Dean, dzięki – powiedział ze wzrokiem wpatrzonym w dłoń mężczyzny wciąż opartą na jego własnej.

Winchester czym prędzej włożył ją więc do kieszeni kurtki. Tam, skąd nie mogła się wymknąć, aby sprawdzić, czy policzki i nos anioła były tak samo chłodne, jak jego ręce.

 – Byłem fatalny – ni to powiedział, ni to zapytał Cas w drodze powrotnej do motelu. Jeśli chcieli dojechać tam w tym tygodniu, Dean musiał znowu usiąść za kierownicą.

 – Fakt, nigdy nie będziesz tak dobry jak ja. Ale z każdą lekcją będziesz coraz lepszy.

 – Będą kolejne lekcje? – anioł wyraźnie się rozpromienił.

 – Cas, przecież ci obiecałem. Nie spocznę, dopóki nie będziesz przynajmniej tak dobry, jak Sam. Już twoja pierwsza lekcja poszła znacznie lepiej niż jego.

 – Naprawdę? Trudno w to uwierzyć.

Dean nie odpowiedział, tylko z lekkim uśmiechem wpatrzył się w drogę przed siebie. Mógł przecież nagiąć lekko prawdę, jeżeli oznaczało to uśmiech Casa i jego większą pewność siebie za kółkiem.

Spotkajmy się pośrodku ❣ DESTIELWhere stories live. Discover now