6. Umiarkowanie

74 13 1
                                    

Dean zauważył, jak reaguje na Casa, początkowo jednak myślał (albo chciał myśleć), że to po prostu ich zacieśniająca się, czysto przyjacielska więź. Bo on przecież był hetero.

Po prostu lubił z aniołem rozmawiać, a nawet jeśli siedzieli w milczeniu, wciąż te chwile sprawiały mu radość.

Nowopoznanym, fascynującym doświadczeniem był jednak dotyk.

Z jakiegoś dziwnego powodu poklepywanie Casa po plecach czy przyjacielski uścisk przestały wydawać się Winchesterowi zupełnie niewinne.

Z jakiegoś dziwnego powodu chciał więcej. Doskonale wiedział, że nie powinien tego robić drugiemu facetowi, a co dopiero aniołowi bożemu, ale... tak trudno było się powstrzymać przed kontaktem.

Za każdym razem, kiedy pochylał się, aby przypomnieć Casowi o gazie czy hamulcu, miał wrażenie, że obserwuje siebie z perspektywy trzeciej osoby. Przeżywał coś w stylu cholernego doświadczenia poza ciałem. Widział siebie przekraczającego tę cienką granicę pomiędzy przyjaźnią z ponadnaturalnym przyjacielem i stróżem, a... czymś więcej. Czymś, czego Dean jeszcze nie był gotowy nazwać.

Kiedy raz Cas podawał mu solniczkę, Dean zupełnie spanikował i upuścił ją na stół – jak ostatnia łajza. Poczuł na palcach chłodny dotyk anioła i nie mógł go wytrzymać.

Zdziwił się trochę, że Cas wziął winę za rozsypanie soli, ale pozwolił mu posprzątać kryształki, bo potrzebował chwili na odzyskanie rezonu.

Dotyk anioła miał na niego dziwny wpływ.

Czy to możliwe, aby Łaska przenikała do jego ciała przy każdym zetknięciu z Casem?

Aby wypróbować swoją teorię, w drodze do kelnerki, pogładził ramiona anioła. Nic.

Może ten... elektryczny impuls działał tylko na odkryte części ciała?

Ten tok myślowy zdecydowanie nie dążył w dobrym kierunku.

Już sama sugestia odkrytości czy nagości w kontekście Casa wywoływały u mężczyzny... niecodzienne reakcje.

Anioł właściwie przez cały czas miał na sobie długie spodnie i obszerny płaszcz.

Raz jednak, kiedy planowali atak na ducha w jednym starym dworku, rozłożyli na stole w motelu plan pomieszczeń. Cas, być może w przypływie wyuczonych, ludzkich odruchów, zdjął płaszcz i marynarkę, a rękawy koszuli podwinął za łokcie. Kiedy opierał się o blat, Dean nie mógł odwrócić wzroku od jego bladych przedramion, ani skupić się na tym, co mówił Sam. Jak oniemiały patrzył tylko na odkryty kawałek ciała.

W brzuchu czuł motylki.

Cholerne motylki!

Myśl o nagości Casa wywoływała w nim niezdrową ekscytację, unikał jej zatem za wszelką cenę.

Umiarkowanie nie leżało w naturze Deana, ale być może większy dystans zrobi mu dobrze. Pozbędzie się tych niezdrowych myśli, motylków i wszystko wróci do normy.

Oderwał wzrok od przedramion anioła i skupił się na planach.

 – ... powinna być na dole w biurku w salonie. Może uda się nam znaleźć tę zapalniczkę, zanim duchowi uda się znaleźć nas, jak ostatnio – tu Sam zwrócił się do nich, ale Dean był zbyt zainteresowany rysunkiem na stole, żeby zobaczyć jego minę.

Po wstępnych planach młodszy Winchester poszedł do toalety, a starszy – zaczął panikować, że jest w pokoju z Casem zupełnie sam.

 – To jak, spotkamy się na miejscu, co? Ja utnę sobie jeszcze drzemkę i...

 – Dean?

 – Co tam? – zapytał, modląc się, aby nie było to pytanie z cyklu "Co się ostatnio z tobą dzieje".

 – Czy wszystko z tobą w porządku? – żołądek Winchestera nieprzyjemnie się ścisnął.

 – Tak, dlaczego pytasz? – zdenerwowany mężczyzna zauważył, że Cas szedł powoli w jego stronę. Wewnętrznie nie był gotowy na odbywanie rozmowy o swoich uczuciach, ale spanikowany nie spodziewał się tego, co nastąpiło później.

 – Cała lewa strona twojej szyi jest czerwona. Nie drap! – anioł klepnął go lekko w ramię.

Rzeczywiście od kilku dni strasznie swędziała go szyja w jednym miejscu, ale dopóki Cas nie zwrócił na to uwagi, Dean tego nie zauważał. Teraz z każdym dotykiem czuł nieprzyjemne pieczenie.

  – Dlaczego nic nie powiedziałeś? – zapytał zaniepokojony Cas, wpatrując się w jego szyję.

 – Nie wiedziałem, dzięki za...

Nie zdążył powiedzieć nic innego, bo Cas znalazł się na tyle blisko, że zupełnie zaschło mu w ustach. Chcąc przyjrzeć się wysypce, anioł pochylił się ku Deanowi.

Cholerne motylki wróciły.

Chociaż unikał jego wzroku, kiedy ich usta... nie, twarze dzieliło tylko kilkanaście cali, widział, jak Cas unosi do niego dłoń.

Zamknął oczy, spodziewając się tego samego pieczenia, które czuł przed chwilą, jednak kiedy palce anioła dotknęły jego podrażnionej skóry, poczuł tylko przyjemny chłód. Ulga spowodowała, że z jego ust wyrwało się ciche westchnięcie.

 – Dzięki – mężczyzna potrzebował całej siły woli, aby zabrzmieć, jak zawsze, kiedy Cas mu pomagał. Było to o tyle trudniejsze, że gdy otworzył powieki, twarz anioła znajdowała się znacznie bliżej niż kiedy je zamykał.

 – Nie ma za co – mimo że zdążył już go uleczyć, dłoń Casa wciąż spoczywała na szyi Deana w dziwnej pieszczocie.

Zamiast się jej w pełni poddać, łowca starał się opanować szaleńcze bicie serca. Zrobił krok do tyłu dokładnie w tym samym czasie, kiedy Sam wyszedł z łazienki.

 – Zobaczymy się na miejscu – rzucił anioł i zniknął.


Spotkajmy się pośrodku ❣ DESTIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz