12. Miłość

74 12 5
                                    

Kiedy Cas znowu zniknął, szlag trafił drzemkę Deana. Nie tylko nie był już w nastroju na spanie, ale ta... akcja sprawiła, że zupełnie wytrzeźwiał.

Wcześniej nieświadomie zwrócił całe ciało w stronę anioła, więc usiadł prosto w siedzeniu i mocno zacisnął ręce na kierownicy. Usilnie wpatrywał się w ciemność, jakby coś za przednią szybą miało wyciągnąć go z tej cholernej sytuacji.

Jeszcze 10 sekund temu miał tuż przed sobą twarz Casa.

Czy chciał go pocałować?

Tak. Bardzo.

Czy się tego obawiał?

Tak. Bardzo.

Kiedy wreszcie dopuścił do siebie, co czuje względem anioła, Dean myślał, że cała ta sprawa mogłaby ulec poprawie, jeśli jego uczucia były odwzajemnione. Tymczasem to jeszcze bardziej skomplikowało sprawę.

Nie spodziewał się tego. Jeśli Cas wysyłał mu sygnały, to Dean albo był ślepy albo cholernie głupi. Widząc rozchylone, chętne wargi anioła, miał w głowie tylko "co? już? ale że teraz?". Nie był gotowy, spanikował i odepchnął osobę, na której tak bardzo mu zależało.

Uruchomił silnik, po czym ruszył do motelu. Miał nadzieję, że Sam pogrążony był w głębokim śnie, jednak młodszy Winchester zapalił lampkę nocną, jeszcze zanim Dean zamknął za sobą drzwi.

 – Która godzina? Gdzie Cas? Myślałem, że po powrocie będziecie kończyć jeszcze tę butelkę whisky w minibarku – z zaspanego mężczyzny wylał się cały potok słów.

 – Za piętnaście druga.

 – Gdzie Cas? – powtórzył Sam.

 – Zniknął.

 – Znowu? – rzucił oskarżycielsko i podniósł się. – Co tym razem zrobiłeś?

Dean nie miał ochoty rozmawiać z Samem o tym, jak prawie całował się z Casem i jak żałował, że go zatrzymał. Ani o tym, jak sobie uświadomił, co do niego czuje.

Miał wyrzuty sumienia, ale wiedział, że nie wszystko stracone. Szybko ułożył sobie plan. Musiał to wszystko odkręcić.

 – Ostatnio jest jakiś drażliwy, nie wiem, o co mu chodzi.

 – Dean, bądź dla niego miły, przecież cię dzisiaj uleczył...

 – Tak, będę. Słuchaj Sam – Dean stanął na środku pokoju. – Nie musimy jutro wyjeżdżać z samego rana, nie?

 – Nie, nie mam żadnej nowej sprawy i zero wieści od Bobby'ego.

 – Świetnie. Zabieram na jakiś czas samochód, będę bezpieczny. Muszę tylko coś załatwić – na powrót zabrał z wieszaka kurtkę i pociągnął za klamkę.

 – Teraz?

 – Jak najszybciej.

Mijał latarnie, sklepowe wystawy i kolorowe neony w centrum. Zawsze lubił jeździć nocą – teraz jednak nie mógł myśleć o rozświetlonych znakach. Znalazł inny hotel, zbudził drzemiącego recepcjonistę i wykupił pokój. W końcu potrzebował neutralnej przestrzeni z dala od wścibskiego Sama.

W sypialni nie zwlekał. Zamknął za sobą drzwi i zaczął się modlić.


Spotkajmy się pośrodku ❣ DESTIELWhere stories live. Discover now