99. Księżyc Długich Nocy

340 26 8
                                    

Deportowaliśmy się tuż obok namiotu. Zachowanie Harry'ego zaczynało mnie trochę przerażać. Jego ciało było zupełnie nieprzytomne, ale wciąż z jego ust wydobywały się dziwne słowa, które nie do końca miały sens. Wyglądało to trochę tak, jakby miał koszmar i mówił przez sen.
— Musimy zanieść go do namiotu — powiedziała Hermiona.
Próbowała go chwycić pod ramię i podnieść na nogi, ale Harry drgnął może tylko na milimetr.
— Jest za ciężki... Użyję różdżki — rzekła Hermiona, chwytając za różdżkę w jej kieszeni.
— Daj spokój — odezwałam się. — Odpocznij, nie trać energii na zaklęcia.
Podeszłam do Harry'ego i podniosłam go, a potem przerzuciłam sobie przez ramię.
Hermiona spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
— Otworzysz mi namiot? — zapytałam.
— Ach! Już! — Hermiona otrząsnęła się ze zdziwienia i podbiegła szybko do wejścia do namiotu, odsuwając suwak.
Weszłam do środka i położyłam Harry'ego na dolnym łóżku.
Siedziałyśmy tak przy Harrym przez kilka godzin. Na początku próbowałyśmy go obudzić, ale nic nie działało. W międzyczasie zajęłyśmy się opatrywaniem jego ran, a szczególnie tej jednej po ugryzieniu węża. Jednak co było najdziwniejsze, medalion, który był horkruksem, tak mocno przylgnął do skóry Harry'ego, że musiałyśmy go oderwać za pomocą zaklęć.
— Dlaczego on się nie budzi? — zapytała Hermiona, gdy na dworze zaczynało robić się już jasno.
— Nie wiem... Ale... ja też coś czuje, coś dziwnego. Coś w rodzaju przeczucia — powiedziałam i westchnęłam.
Hermiona chciała coś powiedzieć, ale nagle zobaczyłam, jak powieki Harry'ego się poruszyły. Poderwałam się z krzesła i podeszłam do niego.
— Harry? — zapytałam. — Harry? Słyszysz mnie?
— Tak — powiedział cicho, otwierając oczy.
— Jak się czujesz? — zapytała Hermiona, stając obok mnie. — Już dobrze?
— Tak — skłamał Harry.
Nic nie powiedziałam na to kłamstwo, wiedziałam, że teraz nie jest najlepszy czas na wytykanie mu tego.
Harry podniósł się, siadając na łóżku. Złapał za swoją koszulkę, która była mokra od potu i ściągnął przez głowę. Spojrzał na swoją klatkę piersiową i zobaczył wypalony owal przez medalion.
— To przez medalion — powiedziała Hermiona. — Razem z Alex ledwo udało nam się go zdjąć.
— Gdzie on jest? — zapytał Harry.
— W mojej torebce — odpowiedziała Hermiona. — Myślę, że na razie nie powinniśmy go nosić na szyi.
Harry opadł na poduszki.
— Nie powinniśmy odwiedzać Doliny Godryka. To moja wina, to wszystko moja wina. Jeszcze, gdyby Alex nie poszła z nami...
— To nie twoja wina. Ja też tego chciałam — powiedziała Hermiona.
— Nikt nie mógł tego przewidzieć — rzekłam. — Mimo tego, co się stało, uważam, że było warto tam pójść... Wciąż nie rozumiem, jak można umieścić węża w czyimś martwym ciele.
— Dlatego Bathilda nie chciała mówić w naszej obecności. Wiedziała, że ja i Alex domyślimy się, że coś jest nie w porządku, bo nie mówimy w języku węży.
— Tak, jednak nie przewidziała tego, że Alex wszystko słyszy — dodał Harry.
— Fakt, że prawie nikt nie wie, kim jestem, jest naszym asem w rękawie — powiedziałam.
Zapadła chwila ciszy. Każdy z nas myślał o tym, co wydarzyło się w Dolinie Godryka.
— Ten wąż... — mruknął Harry. — On nie miał mnie zabić, tylko obezwładnić i przytrzymać do czasu, gdy pojawi się Sam-Wiesz-Kto.
— A co ze mną? — zapytałam.
Nie wiedziałam do kogo konkretnie, było to pytanie. Może adresowałam je sama do siebie.
— Chodzi o to, że obydwoje przecież jesteśmy możliwymi Wybrańcami, prawda? — ciągnęłam dalej. — Dlaczego to prawie zawsze ty jesteś na celowniku?
Harry i Hermiona wpatrywali się we mnie.
— Oczywiście nie narzekam, że to nie ja jestem jego głównym celem, ale nie uważacie, że to podejrzane? Może on wie coś, czego my nie.
— Albo po prostu uznał, że to Harry jest Wybrańcem, bo to on zna mowę węży i z jego umysłem może... — urwała Hermiona, zerkając na Harry'ego — pogrywać.
— Sam wybrał sobie, które z nas jest tym, które go zabije? — zapytałam.
— Na to wygląda — przyznała Hermiona. — Możemy to wykorzystać jako naszą przewagę. Jego uwaga jest głównie skupiona na Harrym. Zabicie ciebie też byłoby osiągnięciem, ale Harry jest dla niego ważniejszy.
— Nie zauważył tylko, że z nas dwoje, to ja jestem...
— ...potężniejsza — dokończył Harry.
— Chciałam powiedzieć, bardziej niebezpieczna i nieobliczalna — wyjaśniłam.
— Gdy nadejdzie moment, Sam-Wiecie-Kto zajmie się Harrym, a ty Alex...
— ...będę mogła wbić mu nóż prosto w plecy — dokończyłam za Hermionę.
Kącik moich ust drgnął do góry.
Harry usiadł na łóżku, odrzucając koce.
— Harry, nie, musisz odpocząć! — poderwała się Hermiona.
— To ty musisz się przespać. Bez obrazy, ale wyglądasz okropnie. A ja czuję się świetnie. Stanę na warcie. Gdzie moja różdżka?
Hermiona zacisnęła wargi.
— Harry... Co do twojej różdżki, to... Jest mały problem.
Harry przeniósł wzrok z prawie płaczącej Hermiony na mnie.
— Jaki problem? — zapytał, wpatrując się we mnie intensywnie. — Alex, gdzie jest moja różdżka?
Odwróciłam się w stronę fotela i podniosłam z niego dwa kawałki drewna. Podałam je Harry'emu z poważnym wyrazem twarzy.
— Napraw ją. Proszę — powiedział, wyciągając do mnie dłonie z połamaną różdżką.
— Problem w tym, że się nie da, Harry — powiedziałam łagodnym głosem. — Przykro mi.
— No cóż — powiedział, zimnym głosem. — Będę musiał pożyczyć którąś z waszych. Na czas, kiedy będę czuwał.
Wyciągnęłam swoją różdżkę i podałam Harry'emu. Złapał ją i bez słowa wyszedł z namiotu.
Spojrzałam na Hermionę, siedzącą na łóżku.
— Prześpij się — rzekłam spokojnym głosem. — Ja będę miała na niego oko.
Hermiona przytaknęła głową i położyła się na materacu. Ja złapałam swoją kurtkę, leżącą na fotelu i ruszyłam do wyjścia z namiotu.
— Jak się czujesz? — zapytałam, siadając obok niego tuż przy wejściu do namiotu.
— Dobrze — odburknął.
Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Harry nie słysząc ode mnie odpowiedzi, spojrzał w moją stronę.
— Jest okay — powiedział, widząc moje spojrzenie.
— Naprawdę MNIE próbujesz oszukać? — zapytałam.
— Możesz mnie nie analizować? — warknął.
— Możesz nie kłamać? — odpysknęłam.
Harry spojrzał na mnie zdenerwowany.
— Komu jak komu, braciszku, ale mi nie musisz mydlić oczu — powiedziałam. — Jesteś zły, że straciłeś różdżkę. Jeśli to coś da, to przepraszam. Nie mam pojęcia czy ja to zrobiłam, czy wąż, ale przepraszam. Naprawdę mi przykro i uwierz mi, wolałabym, żebyś miał tę różdżkę.
Harry westchnął.
— Nie jestem zły na ciebie, po prostu... bez tej różdżki czuję się taki... nagi. Ta różdżka dużo dla mnie znaczyła.
— Wiem.
Zapadła cisza. Obydwoje siedzieliśmy tam, wsłuchując się w dźwięki lasu, które choć trochę zagłuszały nasze myśli.
— Kiedy wracasz? — zapytał po chwili Harry.
— Niedługo. Przed siódmą muszę być już w domu.

Czarownica z Wilczym SercemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz