37. Pierwsze zadanie

3.8K 206 68
                                    

Usiadłam na fotelu w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i czekałam na Harry'ego. Było parę minut przed pierwszą, a jego jeszcze nie było.
— Harry, nareszcie! Gdzie ty byłeś? Zostały nam dwie minuty.
— Hagrid chciał mi coś pokazać. Pierwszym zadaniem są smoki — powiedział i opadł na kanapę.
— Cholera. Możliwe, że będziesz musiał im coś zabrać... Smoki często strzegą skarbu.
— Zgadzam się — powiedział znany głos za moimi plecami.
Odwróciłam się i w płomieniach tkwiła głowa Syriusza.
— Dobrze cię widzieć — uśmiechnęłam się i kucnęłam przed kominkiem.
— Was też dobrze widzieć, jak się macie?
Spojrzałam na Harry'ego, który siedział obok mnie.
— U mnie jest w porządku, to z Harrym powinieneś porozmawiać — powiedziałam.
— Zaczynam się niepokoić — powiedział Syriusz.
Harry westchnął i zaczął opowiadać o całej sytuacji z Turniejem Trójmagicznym, kłótni z Ronem i jak Rita Skeeter nakłamała o nim w „Proroku Codziennym".
— ...a Hagrid właśnie mi pokazał, co mnie czeka w pierwszym zadaniu, to są smoki... już po mnie...
— Ze smokami sobie poradzimy... Nie mamy wiele czasu. Włamałem się do czyjegoś domu, żeby dostać się do kominka. Harry, Alex, muszę was ostrzec.
— Przed czym? — zapytał Harry.
— Przed Karakowem — odpowiedział Syriusz. — On był śmierciożercą. Siedział w Azkabanie, ale go wypuścili. Założę się, że właśnie dlatego Dumbledore chciał mieć w Hogwarcie aurora. To właśnie Moody złapał Karakowa i wsadził do Azakabanu.
— Tak po prostu go wypuścili? — zapytałam zdziwiona.
— Zawarł umowę z Ministerstwem Magii — oznajmił Syriusz. — Przekonał ich, że się zmienił, a potem wydał mnóstwo nazwisk... Harry musisz się strzec reprezentanta Drumstangu. Z tego, co słyszałem, to Karakow naucza czarnej magii.
— Dobra — odpowiedział Harry.
— Jeszcze jedno. Szczególnie zwracam się do ciebie Alex. Wiem co nieco o tobie i twoich zdolnościach... Czytałem artykuł, że Moody został napadnięty w noc przed przybyciem do Hogwartu. Wiem, że według niej to tylko fałszywy alarm, ale ja nie mogę w to uwierzyć. Myślę, że ktoś próbował go powstrzymać przed podjęciem pracy w Hogwarcie. Wiem, że Szalonooki trochę za często słyszy różnych włamywacz, to prawda, ale to nie oznacza, że nie umie rozpoznać prawdziwego zagrożenia. Moody to najlepszy auror, jakiego kiedykolwiek miało Ministerstwo... Więc proszę cię, miej na niego oko, w porządku?
— Postaram się, ale nie wiem, czy będę w stanie coś zauważyć. Nie wiem, co wiesz na temat tego, kim jestem, a to nie jest dobry moment, żeby ci to tłumaczyć, ale ja nie jestem jak jakimś superbohaterem. Szczerze mówiąc to Moody mnie trochę przeraża i w sumie go nie znam. Nie wiem jakie zachowanie jest dla niego normalne, a jakie nie.
— Rozumiem, po prostu bądź ostrożna i zwracaj na niego większą uwagę... No i na Karakowa też mogłabyś mieć oko, nie chce, żeby coś się stało Harry'emu.
— Dam sobie radę — powiedział Harry.
— Harry ostrożności nigdy za wiele — powiedział Syriusz.
— Czyli możliwe, że ktoś, kto wrzucił kartkę do czary, chce mnie zabić?
— Możliwe, ostatnio dzieją się różne dziwne rzeczy... Śmierciożercy wykazują większą aktywność, a na Mistrzostwach ukazał się Mroczny Znak. Jeszcze to zaginięcie Berty Jorkins... Znałem ją z Hogwartu, była o parę klas starsza ode mnie. Straszna idiotka. Bardzo wścibska, ale rozumu za grosz. Możliwe, że zwabili ją w pułapkę, a na pewno wiedziała o turnieju.
— Więc Voldemort mógł się dowiedzieć o turnieju?
— Mógł... Wiesz ten turniej, byłby dobrą okazją, żeby cię zaatakować i upozorować wypadek... Niestety, coś innego nie daje mi spokoju... Pytanie brzmi: Dlaczego ty?
— No tak... Dlaczego nie ja? — powiedziałam. — Jeśli byłby to Voldeomort to pewnie chciałby śmierci nas oboje. Chyba że... chyba że w stosunku do mnie ma inny plan.
— Nie mam pojęcia, Alex. Teoretycznie myślę, że oni mogą cię uważać za łatwiejszy cel. Nie wiedzą, kim jesteś, myślą, że jesteś zwykłą czternastoletnią dziewczyną.
— To mnie obraża, ale jest to możliwe. Zresztą to Harry ma większą cząstkę Voldemorta. Umie mówić w mowie węży... Ja tego nie potrafię. Albo wiedzą coś, czego my nie wiemy.
— Dlatego proszę was, miejcie oczy szeroko otwarte... No i Alex proszę cię, żebyś nie wybierała się zbytnio do lasu.
— Przykro mi, ale tego nie będę ograniczała.
— Alex... — zaczął Syriusz.
— Czego w słowie „nie" nie rozumiesz? Chcesz, to mogę ci to nawet przeliterować. Przynajmniej raz na dwa tygodnie muszę się zmieniać, a do tego mam przeznaczony tylko las.
Syriusz westchnął.
— Harry, a wracając do smoków... To silne zwierzęta, potrzeba z tuzin czarodziejów, by pokonać smoka. Jednak jest dość łatwe zaklęcie...
— Harry, ktoś otworzył drzwi od sypialni — powiedziałam. — Jest na schodach.
— Znikaj! — krzyknął szeptem Harry do Syriusza.
W kominku pstryknęło, a twarz Syriusza zniknęła. Na schodach pojawił się Ron.
— Dlaczego nie śpicie?
— Zagadaliśmy się — powiedziałam.
— A ty? Co tu robisz o pierwszej w nocy? — zapytał Harry.
— Zastanawiałem się, gdzie ty jesteś. Zresztą nieważne. Idę spać.
— Pewnie przyszedłeś trochę powęszyć, co!? — krzyknął Harry.
— Zamknij się, Harry — warknęłam.
— Daj spokój Alex, zostawię go w spokoju. Rozumiem, że nie lubi, jak mu się przeszkadza, gdy przygotowuje się do następnego wywiadu.
— Uspokójcie się oboje! Dobrze wiem, że nie potraficie bez siebie żyć. Może wyjaśnijmy sobie coś raz, a dobrze. Ron, sprawdzałam Harry'ego, nie kłamie. Naprawdę nie wie, jak kartka z jego nazwiskiem znalazła się w czarze. Harry ogarnij swoją czuprynę, bo zamiast łagodzić sytuację, to ją komplikujesz... Idę spać i wam radzę to samo.

Przemieszczałam się wzdłuż półek w bibliotece, gdy nagle zza jednego regału ktoś wyszedł i na mnie wpadł.
— Przepraszam, nie chciałem — usłyszałam z dziwnym akcentem.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą Wiktora Kruma.
— Nic się nie stało — uśmiechnęłam się. — Jak ci idą przygotowania do pierwszego zadania?
— Dobrze — odpowiedział. — Widziałem cię tu kilka razy — powiedział trochę niewyraźnie.
— Lubię czytać książki — odpowiedziałam, a między nami zapadła cisza.
— Byłam na Mistrzostwach Świata w Quidditchu, gratuluje złapania znicza — przerwałam ciszę.
— Dziękuje, niestety nie dało nam to wygranej — odpowiedział.
Już miałam rozwinąć rozmowę, ale przypomniało mi się, że zostawiłam Freda, George'a i Lee.
— Wiesz, przepraszam cię, ale zaraz mam pierwszą lekcję. Powodzenia z pierwszym zadaniem — powiedziałam i ruszyłam do wyjścia z biblioteki.

Przemierzałam jeden z korytarzy i zauważyłam Harry'ego. Już miałam krzyknąć, by się zatrzymał i na mnie poczekał, ale zauważyłam, że łapie za różdżkę. Nim jednak zdążył nią wycelować, podbiegłam do niego i opuściłam jego rękę.
— Co ty robisz, do jasnej cholery?
— Alex? Muszę porozmawiać z Cedrikiem, ale wszędzie jest z tą grupką.
— Dlatego chciałeś, rzucić w niego zaklęciem?
— Chciałem rozerwać mu torbę, wtedy by się zatrzymał.
— Och, Harry — westchnęłam. — Chodź.
Złapałam Harry'ego za rękę i przyśpieszyłam kroku, by dogonić Cedrika.
— Cedrik! — zawołałam, gdy byłam już blisko.
Chłopak się odwrócił. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się, po czym przeprosił swoich przyjaciół, podchodząc do nas.
— Hej Alex, miło cię widzieć. Cześć Harry.
— Cześć — odpowiedział Harry.
— Mój brat ma do ciebie jakąś sprawę — powiedziałam. — Nie chce przeszkadzać, więc lepiej będzie, jak pójdę.
Odeszłam od mojego brata i Cedrika. Mijając przyjaciół Diggory'ego, a oni rzucili mi dziwne spojrzenia.

Czarownica z Wilczym SercemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz