4. Troll Górski

6.7K 338 14
                                    

Uznaliśmy z bliźniakami, że przydałoby się zrobić komuś, jakiś kawał. Na nieszczęście woźnego, wypadło na niego. Gdy wyszedł ze swojego gabinetu, powiesiliśmy wiadro z wodą tak, że, jak wejdzie, to ona się na niego wyleje. To samo zrobiliśmy w schowku na miotły, tyle że wiadro nie było z wodą. Gdy po zrobieniu wszystkiego zobaczyliśmy na mapie Huncwotów, że się zbliża, schowaliśmy się i obserwowaliśmy nasze dzieło. Szedł do swojego gabinetu, mrucząc i przeklinając uczniów. Pociągnął za klamkę, otworzył drzwi i woda nie znajdowała się już w wiadrze, lecz na nim i podłodze. Ledwo co powstrzymywaliśmy się od śmiechu, ale musieliśmy wytrzymać. On jeszcze bardziej zdenerwowany ruszył do schowka na miotły, żeby wziąć przyrządy to wytarcia podłogi. My po cichutku ruszyliśmy za nim, dusząc w sobie śmiech. Chwilę później Flich był w mące, którą pożyczyliśmy od skrzatów z kuchni. Szybko uciekliśmy stamtąd do pokoju wspólnego i tam wybuchliśmy śmiechem, zwracając tym samym uwagę każdego, kto tam był.

To już kolejny dzień, a ja nadal nie byłam u Dumbledore'a. Szczerze mówiąc albo nie mam jak, albo zapominam, by do niego pójść. W dzień poprzedzający Noc Duchów mieliśmy lekcję zaklęć. Flitwick podzielił nas na pary: ja i Harry, Ron i Hermiona. Widać było, że obydwoje nie są zadowoleni ze swojego towarzystwa.
— Nic dziwnego, że nikt nie może jej znieść — powiedział Ron, gdy razem z nim i z Harrym szliśmy przez korytarz — Ona jest koszmarna, naprawdę.
— Ron... - nie dokończyłam, bo ktoś wpadł na mnie i na Harry'ego. Była to Hermiona zalana łzami — Gratuluję ci Ron! Ale z ciebie idiota!
Pobiegłam za Hermioną, lecz gdy weszłam do łazienki dziewczyn, ona już była zamknięta w kabinie. Położyłam torbę przy drzwiach i podeszłam do kabiny, gdzie znajdowała się dziewczyna.
— Hermi nie płacz, nie warto... Ron to idiota.
— Idź stąd! Zostaw mnie samą! — Rozpłakała się jeszcze mocniej.
— Chyba oszalałaś, nie zostawię cię w takim stanie.
Usiadłam i oparłam się plecami o drzwi kabiny. Przez cały czas pocieszałam Hermionę i po jakimś czasie zaczęła ze mną rozmawiać. Siedziałyśmy tam całe popołudnie i rozmawiałyśmy.
Hermiona w końcu postanowiła wyjść z kabiny, więc wstałam, żeby mogła otworzyć drzwi. Stanęłam twarzą w stronę kabiny, patrząc jak Hermi z niej wychodzi i nagle poczułam dziwny zapach.
— Alex wszystko w porządku? — zapytała Hermiona
— Tak tylko... — urwałam i odwróciłam, bo usłyszałam kroki.
To nie były kroki człowieka, tylko bardziej przypominały jakiegoś 10 krotnego Hagrida. Miałam już podejść do drzwi łazienki, ale zanim zdążyłam zrobić, jakikolwiek krok, przed nami pojawił się troll. Złapałam za rękę Hermionę i pociągnęłam ją w stronę kabiny, bo stała jak spetryfikowana. Następnie popchnęłam ją na ziemie, bo troll zamachnął się maczugą. Obydwie leżałyśmy na ziemi, a kabin już w zasadzie nie było. Na czworaka przemknęłyśmy pod umywalki, unikając kolejnego uderzenia. Nagle do łazienki wbiegł Harry z Ronem. Gdy troll zauważył Harry'ego to ruszył w jego stronę z podniesioną maczugą. Na szczęście Ron odwrócił jego uwagę, pozwalając Harry'emu do nas dojść. Ale gdy tylko wyszłyśmy spod umywalek, troll znowu zwrócił się ku nam.
— Wingardium Leviosa! — krzyknął Ron.
Maczuga trolla uniosła się i opadła z wielkim trzaskiem na głowę właściciela. Troll zachwiał się i runął na ziemię z łoskotem.
— Czy on... umarł? — zapytała się Hermiona.
— Nie, nie umarł... Jeszcze oddycha — odezwałam się.
— Skąd wiesz, że oddycha? — zapytał Ron.
Na szczęście uratowali mnie przed odpowiedzią nauczyciele, którzy wpadli do pomieszczenia jak huragan.
— Co wy sobie w ogóle myślicie? — zapytała profesor McGonagall z zimną furią w głosie — Macie szczęście, że was nie pozabijał. Dlaczego nie jesteście w swoim dormitorium?
Snape przeszył mnie wzrokiem.
— Pani profesor... proszę... oni szukali mnie — odezwała się cicho Hermiona.
— Panna Granger!
— Ja... poszłam szukać tego trolla, bo... myślałam, że sama sobie z nim dam radę... no... bo przeczytałam o nich wszystko.
Spojrzałam na Hermionę zdziwiona. Hermiona łgająca nauczycielom jak najęta, to niecodzienny widok.
— Gdyby mnie nie znaleźli, już bym była martwa. Harry uderzył go różdżką w nos, Ron znokautował go jego własną maczugą, a gdyby nie Alex to by mnie zabił przy pierwszym uderzeniu. Nie mieli czasu kogoś wezwać.
Razem z chłopakami staraliśmy się robić takie miny, jakby ta cała opowieść była prawdą.
— No cóż... jeśli tak... — powiedziała profesor McGonagall, przypatrując się nam.
Po całym zajściu ja, Harry i Ron dostaliśmy po pięć punktów za szczęście, a Hermiona straciła pięć.

Gdy wróciliśmy już do pokoju wspólnego, ruszyliśmy odrobić lekcje. Po tym postanowiłam, że w końcu wybiorę się do Dumbledore'a. Gdy stałam już przed figurką, która prowadzi do jego gabinetu, uświadomiłam sobie, że nie znam hasła. Na szczęście profesor Flitwick, który właśnie przechodził korytarzem, wyjawił mi hasło.
Po wypowiedzeniu hasła, schody zaczęły się ruszać i po chwili byłam w dużym gabinecie. Wszystko było tam naprawdę wspaniałe, ale moją uwagę wzbudził ptak. Chciałam podejść bliżej, ale wyczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się do tyłu, a tam stał profesor Dumbledore.
— Dzień dobry, ja... ja przepraszam, że przeszkadzam, ale mam ważną sprawę — powiedziałam trochę zakłopotana.
— Dzień dobry, ależ nic się nie stało. Co to za ważna sprawa? — uśmiechnął się miło i podszedł do swojego biurka.
— Jak by to powiedzieć... Ja... ja jestem wilkołakiem, znaczy się... yyy...
— Wilkołakiem? — zapytał zaskoczony.
Opowiedziałam mu tę najważniejszą cześć tego, kim jestem, a dyrektor Dumbledore uznał, że ludzie tacy jak ja, to bardziej coś w stylu hybrydy, ale też mamy coś z wilkołaka. Po całej rozmowie w stwierdziłam, że może i ma racje co do mojej odmiany wilkołaka. Ale co najważniejsze, powiedział, że porozmawia z gajowym, czyli Hagridem i od czasu do czasu będę mogła biegać sobie po zakazanym lesie. Nie powiem, ucieszyło mnie to i to bardzo, ale z drugiej strony, zakazany las to raczej nie jest przyjazne miejsce.

Czarownica z Wilczym SercemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz