about their first meeting

155 20 33
                                    

wrzesień, 2010

Rzeczy, których nie lubię bądź nienawidzę jest kilka. Ale walkę o pierwsze miejsce na mojej skromnej liście zawsze dzielnie toczy dźwięk budzika wraz z przesadnym optymizmem blondyna o szóstej rano.

Naprawdę parokrotnie próbowałem zrozumieć co siedzi w głowie Nialla. Jednak za każdym razem tłumaczył to innym powodem i już po którymś razie stwierdziłem, że on już tak po prostu ma. Ale w tym momencie naprawdę miałem ochotę walnąć jego głową o ścianę.

- Horan, jeszcze chwila, a zatkam te twoje usta, przysięgam. – chłopak zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na mnie, jakby napotkał największego idiotę chodzącego na tej ziemi. Ale patrząc na naszą dwójkę nie wiem kto był większym debilem. 

- Sorry stary, nie? Jestem hetero.

Moje zdziwienie jego słowami było znikome, bo jeżeli mam być szczery to była jego odpowiedź niemalże na wszystko co tylko zdołałem w jego stronę powiedzieć. Nie jestem do końca przekonany czy posiadał w swojej głowie jakiekolwiek inne odpowiedzi.

Wiedziałem jednak, że jeżeli w przeciągu najbliższych pięciu minut nie opuszczę mojego ciepłego łóżka, blondyn wyciągnie mnie siłą i nawet nie będę miał chwili by się sprzeciwić. Więc niezgrabnie wydostałem się spod pościeli, myśląc jak łatwo wycofać się z pójścia do szkoły. I nie zrozumcie mnie źle, placówka sama w sobie wydawała się nad wyraz porządna i taka, która raczej nie była po godzinach wynajmowana na rzecz kręcenia w niej horrorów, ale była dla mnie obca. To miał być nasz wspólny pierwszy dzień, nie wiedziałem, jak mam się tam odnaleźć, bo nienawidziłem tak nagłych zmian w moim życiu. Stąd moja niechęć do dzisiejszego dnia.

Ogarnięcie się było cięższe niż wcześniej przypuszczałem. Parokrotnie zastanawiałem się czy uda mi się spuścić swoją nędzną osobę w kiblu, jednak po dłuższym przekalkulowaniu uważam, że jednak mógłbym się nie zmieścić.

Żyłem w przekonaniu, że może nagle jakimś cudem mój pech dziś wyświadczy mi przysługę. Idąc po schodach modliłem się, żebym tak może delikatnie z nich spadł, przy okazji łamiąc obie nogi. Naprawdę cokolwiek, byleby nie iść do tej cholernej placówki.

- Twoja mama kazała przekazać, że już wyszła do pracy. Zostawiła nam śniadanie. Swoją droga bardzo dobre.

Szczęście w nieszczęściu zejście po schodach nie zakończyło się wizytą w szpitalu. Jednak widok Nialla z zapchaną naleśnikami buzią, przyprawiał mnie o mdłości. Westchnąłem nie chcąc nawet tego komentować. Zabrałem mu sprzed nosa talerz z ostatnimi dwoma naleśnikami i zmarszczyłem brwi, z powrotem na niego zerkając.

- Gem jadła?

Chłopak wzruszył ramionami przełykając ostatnie kęsy jedzenia, przejechał wierzchem dłoni wycierając usta. Usiadłem naprzeciwko niego i niepewnie zacząłem jeść, zastanawiając się czy aby na pewno nie ostawiać chodź jednego dla siostry, która swoją drogą może jeszcze być na górze i spać. 

- Wyszła razem z ciocią, bo miała coś do roboty czy coś. Nie za koniecznie słuchałem.

Przytaknąłem choć nie byłem pewny czy Gemma coś wspominała mi wcześniej. Chwyciłem za szklankę napełnioną sokiem, które ewidentnie należała do blondyna przede mną. Skrzywił się na mój ruch, ale przez zapełnioną buzię nie odezwał się nawet mruknięciem.

Obserwowałem uważnie jaka blondyn wstaje z krzesła i przygląda się w lustrze, przecierając kąciki ust. Za chwilę obie dłonie wyciera w materiał swoich ciemnych spodni, co nie koniecznie wydaje mi się dobrym posunięciem, zważając, że jadł przed momentem czekoladę. Uśmiechał się sam do siebie w lustrze i parokrotnie przeczesał palcami włosy.

let's go back to what was beforeWhere stories live. Discover now