1.

169 23 27
                                    

- Gem, ja po prostu już chyba nie mam siły.

Harry wyglądał na wyczerpanego i jego siostra dokładnie była tego świadoma patrząc na niego znad stołu. Jego głos nie był tak bardzo energiczny jak kiedyś. Był cichy, przygaszony i na tyle łamiący się jakby chłopak miał rozpłakać się w każdym możliwym momencie.

- Próbowałeś z nim o tym porozmawiać?

Widziała, jak chłopak przegryza dygocącą wargę pomiędzy swoje zęby. Sama stara się zachowywać pozory tej twardej i opanowanej, ale widok jej młodszego brata, który jest na skraju załamania ją przeraża.

Wstaję ze swojego krzesła, okrąża stół i staję po prawej stronie mężczyzny. Kładzie swoja dłoń na jego ramieniu, które drży jakby z zimna, jednak dziewczyna rozpoznaje, że wcale nie chłód jest powodem tych drgawek. Otula swojego brata ramionami, przyciąga go do swojej klatki piersiowej starając się go tym samym uspokoić. Jego łzy wbijają igły w serce Gemmy.

- Ja się z nim prawie w ogóle nie widuję – pociąga nosem, duka te kilka słów w przerwach od brania urwanych oddechów. Zaciska oczy, tak samo mocno jak dłonie na koszulce brunetki. Jednak za bardzo się tym nie przejmuje. Za bardzo w jego odczuciu cierpi w tamtym momencie, żeby pamiętać o czymś takim jak chociażby nieprzyjemne moczenie materiału ubrania swojej siostry. – Wychodzi wtedy, gdy jestem u Lee, a wraca na tyle późno, że nawet nie jestem w stanie powiedzieć ci, która to godzina, bo próbuję spać i odreagować cały dzień spędzony z nią.

Chciałby powiedzieć coś jeszcze. Przez chwilę wyrzucić to co ciąży mu na sercu od dłuższego czasu, ale nie ma jak. Z salonu dobiega ciche gaworzenie jedenastomiesięcznej dziewczynki, która jawnie próbuje przekazać swojemu tacie, że jej drzemka właśnie dobiegła końca i potrzebuje trochę uwagi, bo zaczyna się nudzić.

Mężczyzna odsuwa się od siostry, odchrząkuje wycierając policzki i udając, że nic takiego nie miało miejsca, ruszył powoli do swojej córki. Szczery uśmiech lokuje się na twarzy Harrego, bo nie ważne jakie w głowie panowały mu myśli, nie umiał złościć się na tego malucha. To nie była jej wina, że coś zaczęło się psuć pomiędzy Louisem a nim.

- Pójdziesz na chwilę do cioci? – po wyciągnięciu dziewczynki z łóżeczka przytulił ją do piersi, czując, że właśnie to powinien teraz zrobić. Trzymać ją w objęciach i chronić przed wszystkim co złe. Na te myśl po raz kolejny pękło mu serce, bo miał to robić ze sowim mężem u swojego boku.

- Harry, może mogłabym wziąć ją na parę dni do siebie? – Gemma niepewnie staję tuż obok niego i przygląda się jego zmęczonej twarzy. Jej dłoń spoczywa na jego ramieniu delikatnie zataczając kółka na koszulce. – Odpoczniesz i może...

- Nie – przerywa jej i samemu znajduje odwagę, by spojrzeć na tę zbolałą twarz. – Nie zabieraj mi jej. Dzięki niej nie czuję się tutaj aż tak samotny.

Gemma przytakuje, mimo że nie rozumie nic co się dzieje na około. Niegdyś zazdrościła bratu tej miłości, którą to Louis go obdarzył. Teraz tak nagle to uczucie jakby zniknęło razem z nim.

Brunetka czuje się jakby nie umiała i nie miała możliwości, żeby pomóc bratu. Dlatego zostaje z nim do dwudziestej drugiej. Towarzyszy mu przy obiedzie i kolacji, przy okazji pomagając przy opiece nad Leilą. I ku swojemu własnemu zaskoczeniu, orientuje się, że z nimi nadal nie ma starszego Tomlinsona. Z ciężkim sercem żegna się z bratem, przez chwilę rozważając zostanie tutaj na noc, jednak chłopak szybko odwiódł ją od tego pomysłu i wysłał do własnego mieszkania oraz narzeczonego, który na nią czekał.

Korzystając z dość później pory jak na jego standardy i tego, że za nic w świecie nie miał ochoty spać, znalazł się w salonie porządkując wszelkie zabawki należące do jego dziecka. Poukładał wszelkie pluszaki na parapecie przy przenośnym łóżeczku. Oba kocem złożył w staranną kostkę i zostawił na kanapie, w razie, gdyby były jeszcze potrzebne.

let's go back to what was beforeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz