6.

129 16 20
                                    

Czy mogę ładnie prosić o komentarze? c:

***

Zmęczenie było ostatnio nieodłącznym elementem w codziennym życiu Louisa. Dzisiejszy stan jednak zapisywał się na szczycie listy najgorszego samopoczucia szatyna w ostatnich dniach. Z niewiadomych mu przyczyn słaniał się na nogach. Dlatego też nie ufał im na tyle, by uporządkować dokumenty w jednej z szaf w biurze z dnia dzisiejszego i kilku poprzednich. Dziwne szumienie w głowie próbował wytłumaczyć sobie nadmiarem kofeiny, którą pił po to by pozbyć się zmęczenia i nieprzyjemnego bólu w czaszce. Ten był na tyle natarczywy, że rozsadzało mu głowę w każdym możliwym aspekcie, a sam Louis miał ochotę rozszarpać każdą osobę, która tylko przekroczyła prób kancelarii.

- Zmywaj się do domu, Louis. – prawnik zamrugał parokrotnie słysząc głos swojego przyjaciela. Z wielkim wysiłkiem dźwignął głowę w górę, by obdarzyć Liama swoim spojrzeniem.

Payne stał przy drzwiach, jedną dłonią obejmując klamkę, pewnie z zamiarem opuszczenia pracy i wrócenia do domu do swojej rodziny. Wyglądał na dość oziębłego i obojętnego w stosunku do Louisa, bo tak naprawdę nadal skrywał gdzieś do niego żal odnośnie do całej tej sytuacji z Harrym, jednak jego wielkie, brązowe oczy zdradzały go w stu procentach. Nie trzeba być znawcą, by zauważyć, że młodszy się martwi.

- Siedzisz i gapisz się w tę cholerą ścianę już z pół godziny, Tommo. Zarówno dobrze możesz zrobić to w domu. Patrzenie w jeden punkt ci nic nie da.

Louis westchnął. Czuł się sobą niezwykle zawiedziony. Nie potrafił się skoncentrować na czynnościach, które kiedyś zajmowały mu naprawdę niewiele czasu. Teraz siedział nad nimi dwa, czasem nawet trzy razy dłużej i wszystko go to nad wyraz mocno męczyło. Czuł się zmęczony.

Przyłożył swoje zdrętwiałe dłonie do twarzy i przetarł ją mocno, jakby w ten sam sposób chciał ściągnąć z siebie całe zmęczenie. Był otępiały. Nie wiedział za bardzo co się z nim dzieje, jak i na około niego. Gdyby miał to jakoś opisać, odważyłby się powiedzieć, że on sam stoi gdzieś z boku i jedyne co może zrobić to się przyglądać jak jego ciało egzystuje. Nie czuł się jakby miał jakąkolwiek kontrolę nad sobą i tym co się dzieje.

Faktem było to, że ostatni słabiej sypiał, co mogło mieć jakieś małe skutki teraźniejszego zachowania. Kładł się stosunkowo późno, a wstawał wcześniej niż zwykle, ale nie umiał na to nic poradzić. Widział w tym sporo minusów i to nie tak, że miał na myśli tylko przemęczenie. Przez wielogodzinne kotłowanie się w łóżku, by znaleźć w nim odpowiednią pozycję, miał wiele czasu na myślenie. Przez to wszystko czuł się przytłoczony i jakby nie patrzeć... samotny.

Po wyjściu Liama, doszedł do wniosku, że chwila odpoczynku mu się należy, a tym bardziej dobrze mu zrobi. W głębi duszy bał się natłoku myśli, który może znów go zaatakować, gdy tylko zostanie sam bez konkretnych czynności, które powinien wykonać. Dlatego też obiecał sobie, że uporządkuje papiery zalegające na jego biurku, tym samym kończąc na dziś swoją pracę.

Ale wyszło jak zawsze.

Praca pochłonęła go na tyle, że nie zorientował się, że był jedyną osobą w kancelarii. Robił wszystko tylko po to, by nie dopadły go nieprzyjemne myśli. Być może nabawił się tylko mocniejszego pulsowania w skroniach. I mimo, że z każdym mrugnięciem próbował pozbyć się łez z wymęczonych oczu, czuł ulgę. Czuł się dobrze z myślą, że wykonał kawał dobrej roboty i to nawet więcej niż sam sobie na początku zakładał, że da radę zrobić.

Zgasił silnik samochodu będąc na podjedzie pod swoim domem, równo z wybiciem na zegarach godziny dwudziestej drugiej. Ziewnął wykończony, ale podobał mu się stan, do którego się doprowadził, bo może właśnie w ten sposób zaśnie na tyle szybko, że nie dopadną go żadne złe myśli.

let's go back to what was beforeWhere stories live. Discover now