Rozdział 57 - Atak

76 9 0
                                    

Haziel:

Chester przygląda mi się, a ja próbuje złapać oddech po kolejnych bólach wywołanych z rąk tego typa.

- Dobrze ci idzie. - chwali mnie Maxine wycierając mi krew z nosa.

- Jak długo jeszcze będziecie mi robić próbne rytuały? To się zaczyna robić nudne. - prycham.

Chciałem jak zwykle zgrywać twardziela, ale zaledwie po sekundzie od momentu zakończenia zdania zacząłem kasłać krwią. Nauczycielka odsunęła się ode mnie i pozwoliła bym wypluł to co muszę.

- Chester... - zwraca się niewinnie do szefa.

- Chcesz bym dał mu spokój? Dlaczego? Wcześniejsze ofiary były ci obojętne. - mówi bez grama emocji.

- Jak tak dalej pójdzie... - nie dokończyła.

- Nie mówiłem ci już byś przestała darzyć go jakimikolwiek uczuciami? - syczy przez zęby.

- Mówiłeś, ale... - skuliła się jak zbity pies.

- Daruj sobie. - wtrącam. - Między mną, a nią już nic nie ma. Można powiedzieć, że to była dłuższa przygoda. - dodaje ze śmiechem.

Chester podniósł kącik ust, a ja wyplułem krew która osadziła mi się na zębach.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - pytam zerkając na szatynke. - Skoro to wszystko było kłamstwem to chyba logiczne, że nie wejde w to samo bagno. - zaznaczam.

- Ale nie możesz powiedzieć, że między nami nic nie było. - mówi cicho.

- Tego nie powiedziałem. - wzdycham. - Powiedziałem, że teraz już między nami nic nie ma i nie będzie. - powtarzam się.

Maxine jeszcze przez chwile mi się przyglądała, po czym wstała i wyszła z pokoju.

Nie rozumiem jej toku myślenia. Myślała, że po tym wszystkim od tak jej wybacze? I tak pewnie nie przeżyje prawdziwego rytuału, więc nie potrafie myśleć o czymś innym.

- Chyba nie spodobały się jej te słowa. - gwiżdże pod nosem Chester.

- Nie tego chciałeś? - podnoszę brew.

- Jest dobrą asystentką, ale u ciebie jakoś się waha. Nie potrafi robić to co robiła od bardzo dawna. - przyłożył rękę do ust. - Nie wie, czy chcę cię poświęcić, czy uratować. - mamroczę.

- I tak jej na to nie pozwolisz. Ty tutaj rządzisz. - oznajmiam.

Chester ma ciężką rękę jeśli chodzi o rozkazy. Dba o swoją grupe, ale jeśli on coś chcę to tak ma być zrobione.

- Już się uspokoiłeś? - przygląda mi się.

- Kolejna runda? Rozleniwiłeś się. - chichram się.

- Chcę mieć 100% pewność, że się nadajesz na ofiare. - odpowiada ze znużeniem.

- Ale jeśli wcześniej mnie zabijesz to się niczego nie dowiesz. - stwierdzam.

Chester prychnął pod nosem, po czym ruchem dłoni przygotował mi kolejną dawke bólu. Ponownie krzyczę głośno i wierce się we wszystkie strony.

W momencie kiedy krew zaczęła robić ścieżke z mojego nosa do ust w oddali można było usłyszeć huk. To sprawiło, że chłopak zaprzestał swoich czynów i wlepił wzrok w zamknięte drzwi.

Próbuje złapać oddech i uspokoić serce. Jest mi słabo i przez to czuje jakbym zaraz miał zemdleć. Wiem, że jeśli to zrobi to te tortury skończą się na dziś.

- Możesz być cicho przez chwile?! Nasłuchuje. - podnosi głos.

Chciałem mu odpyskować tekstem "Przepraszam za to, że oddycham", ale widząc jego kropelki potu na czole odpuściłem. W ułamku sekundy mocno się zestresował. To nowość. Nawet odpowiadając mi swój życiorys nie był tak nerwowy.

Angel Among Us 2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن