6

72 7 1
                                    

Wracałem ze sklepu do domu. Od jutra zaczynałem klasę wyżej. Już jako nastolatek. Niebawem poznałem również kogoś. Dziewczyna w podobnym wieku co mój uwierzyła we mnie. Powierzyła mi swój sekret. Ona była chora, właściwie umierająca. Twierdziła, że przebywanie ze mną ratuje ją jak lekarstwo. Bardzo się z tego cieszyłem. Łączyła nas wspólna pasja do muzyki. Pilnie uczyłem się do wszystkich testów do każdego przedmiotu. Nie chciałem zawieść matki. Ojciec unikał jakiegokolwiek ze mną kontaktu. Powoli zatarła się granica. Zbliżał się wieczór. Wyszedłem na spacer zaczerpnąć świeżego powietrza. Nogi zaprowadził mnie na dziką plażę. O tej porze nikogo nie było. Nuciłem jedną z piosenek. Utknęła mi ona w głowie.


PIOSENKA: Nie mogę zasnąć, choć umysł morzy Błąka się we mgle. Nienawidzisz mnie za mało by kochać bardzoJak latarnia na morzu prowadzi zagubionych marynarzy.Jak sto malarzy barwnie śpiewającMelodię życia co za chwilę zgaśnie...I wygrasz z demonami co nie dają zasnąć.


Pora wracać- pomyślałem. Jutro szkoła i znienawidzona rutyna. A może będzie inaczej? Chciałem w to wierzyć. Rano zjadłem kanapkę i zabrałem plecak krzycząc mamie, że wychodzę. Starałem się myśleć pozytywnie. Równo z dzwonkiem wszedłem do klasy. Rozpoznałem część kolegów z poprzednich lat, gdy uczęszczaliśmy do podstawówki. Zaczęli mnie obrażać przy wszystkich. Bałem się. Ostrożnie wyminąłem jednego z nich udając się do swojej ławki. Jeden z nich podstawił mi nogę. Upadłem na twarz. Klasa rechotała ze śmiechu. Spojrzałem gniewnie.

- I czego się gapisz?!

Otrzepałem się i usiadłem na krześle. Chwilę później przyszedł nauczyciel. Przedstawił zasady i inne rzeczy. Najgorsze to przedstawienie się. O ile reszta nie miała problemu by powiedzieć skąd jest, jak się nazywa i jakie ma moce tak ja nie chciałem. Przyszła moja kolej. Odsunąłem siedzenie przeciągając tyle ile mogłem.

- Nazywam się...Iz-uku. - Szeptem dodałem - Nie mam mocy.

Zawstydzony usiadłem. Niech ten dzień już się skończy- pomyślałem. Liczyłem na spotkanie z Nao zaraz po szkole. Przy bramie stała brunetka w różowym kimonie z trzewikami.

- Tutaj! -pomachała do mnie, gdy się zbliżałem.

Przez wszystkie lekcje moi prześladowcy wylali pełne wiadro pomyj kłamstw i obraźliwości. Podciągnąłem usta do niby uśmiechu.

- Nie czekałaś długo?

Uderzyła go w ramię.

- Dlaczego?

- Nie zmuszaj się do szczęścia dla mnie. Kto to był.

- Nie zostaw. To nie ważne.

- Mówiłam ci jakie są wymaganie. Każdy buc, który sprawia ci przykrość powinien dostać to samo w odwecie.

Popchnęła bramę kierując się w stronę szkoły.

- Nie musisz - jęczałem.

Nic nie powstrzymało Nao. A potem skonfrontowała się z moim koszmarem. Podeszła do niego i powiedziała.

- Jesteś hipokrytą! Mówisz o swoich ideałach kiedy twoje czyny mówią coś innego. Bohaterowie ratują ludzi a nie ich łamią. Usłyszałem jak rozmawia z jednym z moich prześladowców. Odeszła zadowolona z przemowy.

Gdzieindziej Nao obserwowała pewnego chłopaka z daleka. Dołącza do grupy i ostrzega po pokazaniu kartoteki chłopaka iż jest nietykalny. Szczerze rozczulał ją widok łez przyjaciela. Chciała mu powiedzieć by nie płakał. Czuła się sparaliżowana. To co widział to nieruchome ciało.

strażnik nocyWhere stories live. Discover now