tajemniczy zbawiciel, który ratuje mnie przed groźną kasjerką.

11 2 0
                                    

Coś mnie budzi, jakiś głos, ale nie znam go. Brzmi jak komputer, ale strasznie głośny komputer. Schodzę do salonu na bolących nogach z bólem głowy i worami pod oczami. Wsłuchuję się w głos, który mówi:
- witajcie państwo Fox i ich dzieci, jestem zaszczycona, że mogę być waszą wirtualną towarzyszką. Nazywam się Alajla. Wystarczy, że wypowiedzcie moje imię a pomogę wam we wszystkim.
- Alajla, jesteś czymś takim jak Siri w telefonie?- mój brat.
- taj jakby, jestem lepsza niż ona. Mogę włączyć zmywarkę, zgasić światło, zamknąć drzwi na klucz, pogadać z tobą i podpowiadać w zadaniu domowym.
Mój brat uśmiecha się najbardziej jak może. Wiem, że najbardziej podoba mu się ostatnia propozycja. Cieszę się, że będę miała z kim pogadać jak zostanę sama w domu. Siedzimy wszyscy przy wielkim stole i jemy pyszne śniadanie. Ktoś dzwoni do drzwi. Mama idzie i je otwiera.
- dzień dobry, jestem Lilly Johnson. Wasza sąsiadka.
- dzień dobry, jestem Emma Fox, a to mój mąż Harry.
- przyniosłam wam ciasto.
- jest, to murzynek!- wrzeszczy mój brat.
- bardzo dziękujemy Lilly.
- nie ma za co, do zobaczenia. Po godzinie całe ciasto zniknęło. Oczywiście wiadomo, kto je zjadł . Małe żarłoki pochłonęły ciasto, na które miałam ochotę. Dobrze, że w pokoju mam cały zapas słodyczy. Postanowiłam, że pójdę się przejść, żeby zobaczyć okolice. Mam nadzieję, że znajdę jakiś sklep bo powoli moje zapasy się kończą. Po dziesięciu minutach z polany przeszłam na drogę oczywiście jak to jest we wszystkich wsiach niema chodników. Szłam jeszcze drogą przez dwadzieścia minut, a potem zauważyłam malutki domek z ogromnym, starym napisem sklep. Znalazłam to co szukałam. Uszczęśliwiona zaczęłam iść w tamtą stronę. Gdy weszłam mojemu wzroku ukazał się malutki lokal. Oczywiście pierwszy przystanek to była półka ze słodyczami. Bo jak by inaczej? Postanawiam wziąć dwie paczki żelków, chipsy i czekoladę. Zaczęłam szukać kasy, gdy podeszłam za ladą stała większa, starsza pani, która miała naburmuszoną twarz. Chyba stała tutaj za kare. Najchętniej poszłabym do innej kasy, no ale oczywiście nie mogę liczyć na takie luksusy. Kasjerka bierze każdą rzecz pojedynczo i powoli przesuwa przez czytnik wydając przy tym co raz dziwniejszy głos. Trwało to chyba godzinę. W pewnym momencie pani popatrzyła na mnie sokolim wzrokiem i powiedziała:

-po proszę 16,89

Jezu przestraszyłam się jej głosu. Brzmi jak wiedźma. Dosłownie. Ja najszybciej jak potrafię mówię:
- kartą

-nie można tu płacić kartą, skąd ty dziewczynko przyjechałaś.

No tak przecież to jest odludzie, a ja myślałam, że można płacić kartą. Jaka ja głupia. Pot zalewa mi czoło czuje się jakbym przebiegła maraton. Nie wiem, co robić. Ktoś kładzie mi ręke na ramieniu. Patrzę w górę.

- ja zapłacę za tą zagubioną panienkę.-  mówi chłopak w jasno-brązowych  loczkach.

Daje pieniądze pani i wsadza mi do rąk zakupy za które zapłacił.

-odwdzięczysz się później kwiatuszku-uśmiecha się i odchodzi. Musze przyznać to było trochę dziwne. Raczej na co dzień nie spotyka się takich chłopaków i to jeszcze na wsi w malutkim sklepie. Tylko wydaje mi się, że znam jego rysy twarzy. Skąd mogę go znać? Gdy stoję w drzwiach przyglądam się mojemu zbawicielowi w aucie. Odjeżdża czarnym BMW. O dziwo spodobało mi się jego auto, chyba zaliczało się do sportowych. A takie to lubię. W myślach ciągle kłębią mi się pytania. Ile ma lat? Wygląda na starszego, przynajmniej rok. Gdzie mieszka? I dlaczego zapłacił za zakupy nie znajomej? A co jak on mnie zna? I najważniejsze pytanie. Skąd on się tam wziął? Widać, że ma pieniądze bo zwyczajnego mieszkańca nie stać na takie auto no i na zapłacenie za zakupy komuś innemu. Jest on bardzo tajemniczy i to mi się w nim podoba. Resztę drogi spędziłam na rozmyślaniu o tajemniczym zbawicielu, który uratował mnie przed groźną kasjerką. No i oczywiście jak wróciłam do domu, to jednej paczki żelków już nie było. Potem zastanawiałam się czy ich przypadkiem nie zgubiłam. Ale ewidentnie byłam tak zajęta rozmyślaniem, że zapomniałam, kiedy ją pochłonęłam. Dzisiaj wieczorem nie czytałam tylko postanowiłam narysować chłopaka. Nawet mi wyszedł. Na obrazku nie widać go dokładnie. Nie wiem dalej wielu rzeczy na jego temat. Nie wiem, jakie ma oczy, bo jego loczki zasłaniały mu je. Nie wiem jak mu na imię. A musze przyznać, że jestem ciekawa. Tak miną mi pierwszy dzień i muszę przyznać, że był ciekawy. A teraz dobranoc!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Bardzo się starałam nad tym rozdziałem. Liczę na naj:)

Los miał dla nas inne plany.Where stories live. Discover now