Poznajcie Waltera!

4 2 0
                                    




Budzi mnie budzik. Za chiny nie chce mi się wstawać. Jest dopiero piąta. Jakoś dochodzę do łazienki i się tam zamykam. Wychodzę z niej jak nowo narodzona. Zabieram plecak i chowam tam wszystkie rzeczy, które przygotowałam poprzedniego dnia. Schodzę na dół zjadam śniadanie oczywiście po cichu, bo mój brat i siostra jeszcze śpią. Przygotowuje jedzenie do zabrania. Nalewam wody i wracam do pokoju. Słyszę dzwonek do dzrwi. Już jestem w przedpokoju i widzę, jak mama rozmawia z moim sąsiadem. Chwytam go za ramię i ciągnę go do pokoju.

- pa mamo!- krzyczę przy okazji

-mamy ważną sprawę do obgadania, a ty se pogaduszki robisz z moją mamą. Nie mamy na to czasu! Ogarnij się i sprawdź czy wszystkie potrzebne rzeczy zabrałeś.

-jacie co ci się stało? Czyżby ktoś się nie wyspał?

Widzę, że przeraził się mojego groźnego wzroku i robi co mu powiedziałam wcześniej. Na szczęście spakował wszystko co mu powiedziałam. Wsiadam już do auta. Od razu wciskam przycisk radia. Z głośników leci już Katy Perry. Jackson już się uśmiecha. Po chwili  zaczyna fałszować. Śmieje się z niego.
- ej w ogóle  gdzie mamy jechać?- pyta chłopak
- do Stileway.
- serio? Przecież to sześć godzin. Nawet jak tam dojedziemy nie mamy się gdzie zatrzymać na noc.
- już to przemyślałam. Pojedziemy dzisiaj do mojego brata a rano pójdziemy do domu dziadków. Wczoraj gadałam z nim i poinformowałam go, ze ty też będziesz.
- mogłaś mnie chociaż poinformować, ze jedziemy w gości. Ubrałabym się bardziej przyzwoicie. Neo wiedziałem, ze masz brata.
- No mam, choć prawie go nie widuje. Wyprowadził się kiedy poszedł na studia. Chyba naprawdę miał nas dość. Zastanawiam się czy ma dziewczynę?
- No nie wiem. To zależy w jakim wieku jest. Jakbym mógł spytać. Ile on ma lat?
-hm, czekaj. Wydaje mi się, że 23. Bo on już pracuje. Przynajmniej tak zrozumiałam jak rozmawiał z mamą.
- co a to jak ty możesz mieć innego tatę? Twój brat też ma jego geny?
- nie on jest wzięty z sierocińca. Mama go przygarnęła kiedy był małym dzieckiem. Potem wyszło jej z moim ojcem, Ale postanowili się rozwieść no i poznała obecnego tatę.
-trochę to skomplikowane.
- a pomyśl, że ja z tym żyje.
- podziwiam cię. I teraz mówię naprawdę. Jesteś pierwszą osobą, która żyje z takim obciążeniem.
- dzięki- uśmiecham się- zmieńmy temat. Zagrajmy w grę. Mówię ci trzy rzeczowniki, a ty musisz z nich utworzyć historie. Ok?
- dobra, ja pierwszy. Krzesło, ślimak, książka.
- No okej. Kiedy siedziałam na krześle zauważyłam ślimaka pędzącego w moja stronę, od razu chwyciłam książkę, którą miałam pod ręka i trafiłam w ślimaka.
- wiesz co, jesteś mordercą.
- to ty dajesz takie rzeczowniki  nie moja wina. Teraz ja tobie. Pranie, balkon, drzewo.
- wywieszam pranie na balkonie w bloku na 10 piętrze. Wiatr porwał moje bokserki, które potem wyładowały na drzewie- szczerzy się do mnie.
- ale ty masz mózg
- No wiem, że mam mózg.
- jest on fajny taki duży, szkoda, że pusty- teraz to  ja się uśmiecham
- super
Graliśmy w ta grę przez dobrą godzinę. Potem się nam znudziło a w aucie zapadła cisza. Nie wiedząc co mam robić postanawiam poczytać książkę.
- czy ty naprawdę wolisz czytać kartki niż ze mną porozmawiać?
- tak o wiele
- to był sarkazm? Prawda?- patrzy na mnie z trochę przerażoną miną. Skupiając się ciągle na drodze.
- ej co w tym złego, że lubię czytać książki? Ty chyba też lubisz prawda?
Zaczyna się dusić
- dobra zrozumiałam skup się na drodze bo zaraz umrzesz za kierownicą.
Ja  nie zwracając na niego uwagi wracam do książki. Mijają  tak dwie godziny. Widzę, ze się gdzieś zatrzymujemy. Zgadnijcie gdzie? No w maku oczywiście. Wysiadamy i zamawiamy jedzenie.  Ja dostaje McWrapa z frytkami i wodą. Chętnie wzięłabym colę ale nie mogę aż tak sobie ulegać. Za dużo sobie pozwoliłam. Jackson bierze WieśMaca no i oczywiście frytki i colę. Jak wszystko zjedliśmy zamówiliśmy sobie jeszcze Mcflurry. Były pyszne. Wróciliśmy do auta i już jechaliśmy dalej. W pierwszej połowie  drogi puszczałam moje piosenki. Trochę rapu, popu No i oczywiście Katy Perry. W drugiej części drogi Jackson dyktował mi nazwy piosnek, które super motywują. I z tym się zgodzę są świetne. Od razu dodałam je do playlisty. Parkujemy przy starej kamienicy.
- to napewno tu?- pyta chłopak
- napisał mi, że tutaj. Ale z ciebie galareta. Hihi. Nie bój się, choć. Najwyżej cię obronie.- mówię spokojnym głosem.
Pukamy do drzwi. Chwile czekamy. Otwieraj się a za nimi stoi mój brat.
- Walter!- krzyczę i rzucam mu się w objęcia. Tak długo cię nie widziałam!
- dobra Hazel złaź ze mnie. Zaraz się uduszę.
Schodzę i parze jak mój brat przedstawia się Jacksonowi.
- jestem Walter, miło mi.- podaje rękę na przywitanie.
- Jackson- podje rękę i się uśmiecha
Siedzimy na kanapie i rozmawiamy. Słychać dzwonek do drzwi. Walter idzie i je otwiera. Po chwili przyprowadza do salony chłopaka.
- to jest Max, mój chłopak
- naprawdę! Gratulacje!- krzyczę podekscytowana
Okazuje się, że Max to naprawdę super koleś. Bardzo polubili się z Jacksonem. Na kolacje jemu pizzę.
- Hazel, bo ty i Jackson będziecie musiało spać w jednym pokoju. Nie mam niestety dwóch osobnych. Musicie ciś wykombinować.
- spokojnie, coś wymyślimy- mówi Jackson
Wchodzimy do ogromnego pokoju. Jestem jedno wielkie łóżko.
- eee, tylko jedne?- mówię zawiedziona
- ok, jak ci to przeszkadza to będziesz spać na podłodze. Napewno jest tam wygodnie.- uśmiecha się.
- nie ja tylko ty królewiczu. Sam mówisz, że podłoga jest wygodna.
- No dobrze, ale obiecaj, że ze mną gdzieś pójdziesz.
- ja nigdzie nie będę wychodzę z tego pokoju.
- wiem dlatego idziemy oknem.
- ja nigdzie nie idę, a zwłaszcza oknem.
- no choć, jesteśmy na parterze. Jak chcesz mogę cię złapać. W tedy napewno nie zabijesz się. Tylko raz jest taka okazja. Max i Walter nie dowiedzą się o tym. Proszę- robi słodkie oczka
- No dobrze ale śpisz na podłodze.
- okej kwiatuszku.
Otwiera okno i przez nie wyskakuje. Wystawia ręce jakby chciał mnie złapać.
- królewiczu, wiem, że chcesz mnie złapać ale sama umiem wyskoczyć, i jeszcze mogę się założyć, że zrobię to lepiej niż ty.
Wyskakuje jak piórko na wietrze. I opadam z gracją. Patrzy ba mnie z otwartą buzią.
- No to gdzie się wybieramy?
- myślałam, że przejdziemy się na rynek zjemy tam coś, bo Max zjadł całą pizzę. A ja jestem dalej głodny. A potem zabiorę cię w pewne miejsce.
- podoba mi się ten plan. A gdzie potem pójdziemy?
- przekonasz się.
Ciągnie mnie za rękę i już po 15 minutach jesteśmy na rynku. Siadamy do na krzesełkach jakieś restauracji. Kelner podaje mi menu.
- ci zamawiasz?- pyta chłopak
- chyba wezmę sałatkę i wodę.
- żartujesz, prawda? Nie musisz udawać ze jesteś na diecie.
- nie jestem ale zjadłam już maka a to strasznie dużo kalorii. Jak teraz wezmę hamburgera to już napewno nie wystartuje w zawodach. A jestem w szczytowej formie.
- okej rozumiem ale nie patrz potem na moje pyszne krewetki.
- w takiej restauracji są krewetki? Od kiedy. Jestem ciekawa ile kosztują i jak będą smakować. W ogóle jadłeś kiedyś krewetki? Takie nie z restauracji.
- nie dlatego chce spróbować. Kosztują 18,45.
- zastanawiam się ile tych krewetek dostaniesz za tą cenę.
Kelner przychodzi a my zamawiamy jedziecie. Czekamy, a po chwili dostajemy jedzenie i wodę. Zjadamy i płacimy. Idziemy gdzieś tylko nie wiem gdzie.
- czy teraz zamierzasz mnie zabrać w te tajemnicze miejsce?
- tak- uśmiecha się
Idziemy i idziemy.
- nogi mnie bolą. Ile jeszcze?
- za chwile będziemy.
Stoimy przy czymś ogromnym. Patrzę na Jacksona. Trzyma coś w rękach.
- gdzie my jesteśmy?
- zaraz zobaczysz, kwiatuszku.
————————————————————————
Witam! Witam! Troszeczkę mnie nie było. W zamian napisałam najdłuższy rozdział. Muszę was poinformować, że w najbliższym tygodniu rozdziały będą pojawiać się rzadziej. Mam nadzieje, że wam się spodobał. Pamiętajcie o gwiazdkach!
Dobrej nocy!😴 dobrego dnia 😊

Los miał dla nas inne plany.Where stories live. Discover now