Nie umiem szukać

7 2 0
                                    

- Czekajcie!- wybiega Walter z kamienicy.- zapomnieliście naleśników. Max specjalnie zrobił dla was. Jest to jego popisowe danie.
- mniam, kocham naleśniki- mówi Jackson, zaglądając przy okazji do pudełka.
- podziękuj mu. Napewno są przepyszne! Pa, Walter!
- pa, siostrzyczko! I chłopaku od mojej siostry!
- nie jest moim chłopakiem! I nigdy nie będzie!- wykrzykuje do brata, który się oddala.
- ma racje co do pierwszego zdania. Nad drugim się jeszcze zastanowię!- szczerzy się.
- zajmę się tymi pysznościami. Ty lepiej kieruj.- zabieram pudełko z jego ud. Biorę jednego naleśnika, potem kolejnego i trzeciego.
- oj, ktoś zjadł trzy naleśniczki i już się brzuszek napchał. Uważaj bo cię potem rozboli.
Szturcham go lekko w bark. Ale po chwil przypominam sobie, że prowadzi i szybko mówię- przepraszam.
- I don't wont to fall in love! With you! With you!- zaczyna fałszować - No, I don't wont to fall in love! With you!
- jak nazywa się ta piosenka?- pytam zaciekawiona.
- nie mam pojęcia ale skądś znam tekst.- mówi

                        5 minutes later
- poproszę hot doga, szejka, tamtą kanapkę z boczkiem i sałatkę.- mówi Jackson do pani na stacji benzynowej.
- już się robi- wręcza mu wszystkie rzeczy.
Wracamy do auta.
- powiesz mi po co kupiłeś tyle jedzenia? Przecież były naleśniki.
- tak, były naleśniki, zanim się do nich nie dorwałaś. Kupiłem tyle jedzenia bo jestem głodny.- przysuwa mi sałatkę pod nos.
- nie mów, ze to dla mnie.- robię skwaszoną minę.- czemu nie dostałam hot doga?
- jesteś na diecie, a ja nie. Mogę jeść ile chce. Przypominam, że i tak zjadłaś już dzisiaj całe opakowanie naleśników. Ciesz się, że o tobie pomyślałem.- uśmiecha się.

2 hours later
Wkładam klucz do zamka i starannie przekręcam. Stawiam krok w mieszkaniu dziadków. Pachnie fiołkami wygląda  jakby ktoś ciągle odwiedzał to miejsce na szafkach nie ma żadnego pyłku kurzu. Zastanawiam się jak to możliwe? Rok temu po zniknięciu dziadków przychodziłam tu codziennie z nadzieja,że wrócą. Razem z Jacksonem porozglądaliśmy się po mieszkaniu w nadzieji, że coś znajdziemy.
- zacznijmy zaglądać do szafek, inaczej nic nie zajdziemy.- mówi
- do pokoju babci już nie trzeba wchodzić bo byłam tam i nic nie znalazłam.- słuchać mój zawiedziony głos
-okej, zrozumiano- staje na baczność, a ja zaczynam się śmiać.
Myszkujemy po całym mieszkaniu przez następną godzinę i wiecie co, nic nie znaleźliśmy. Jestem zawiedziona. Idę szukać chłopaka, który teraz powinien być w kuchni. Wchodzę tam ale go nie ma. Wołam go. Słyszę jak by słoń skakałam w pokoju babuni. Drze się jak papuga, której wyrywa się pióra. Dosłownie. Wchodzę do pomieszczenia a Jackson skacze i trzyma  w ręce kopertę.
- Jezu, zachowujesz się jak baba. Bez urazy ale nawet ja tak nie robię jak się cieszę. Coś ci upadło na łeb jak mnie nie było?
- nie, widziałaś to pierwszy i ostatni raz jak to robię. Mam kopertę podpisaną  twoim imieniem. Znalazłem ja leżącą na biurku w pokoju w którym podobno już sprawdzałaś . Pamiętasz?
- nie przypominam sobie.- krzyżuje ręce lecz po chwili podchodzę do niego żeby wziąć kopertę. On zaś  podnosi rękę z listem do góry. Nie pamiętam czy wspominałam, ale Jackson jest ode mnie ciut wyższy więc nawet jak skacze nie mogę dosięgnąć koperty. Przypadkowo poślizgnęłam się podczas skoku olimpijskiego i wpadłam na Jacksona który się ze mnie śmiał. Oboje runęliśmy na dywan. Przez chwile patrzyliśmy się na siebie ale gdy doszło do nas, że wciąż leżymy na podłodze szybko wstaliśmy.
- młodzieńcze, proszę cię żebyś oddał mi ten list. Natychmiast.- wystawiam rękę
- nie
- Aha, co to była za odpowiedź? Proszę ostatni raz, oddaj mi tę kopertę.
- ostatni raz odpowiadam , nie.  
- Jezu jaki ty uparty.- patrze na niego głębokim wzrokiem. Przybliżam się, że nasze nosy się spotykają. I w tym momencie wyrywam mu kopertę z rąk i krzyczę. 
- jestem aż tak mądra, że umiem wykorzystać twoje rozkojarzenie i wsiąść to co jest mi potrzebne. - uśmiecham się zwycięsko. Otwieram kopertę tak żeby nic nie zepsuć. Patrze na Jacksona wzrokiem zapytania. Napewno powinnam otworzyć  to? Dobra miejmy już to za sobą.

                        Kochana wnusiu,
Czytasz to bo razem z dziadkiem zniknęliśmy z twojego życia ( choć tak na marginesie mogłam dziadka zostawić). Mogę się z tobą założyć, że przeszukałaś całe mieszkanie a na końcu dopiero znalazłaś ten list. Wracając do tematu, nie uciekliśmy z twojego życia dlatego, bo cię nie kochamy. Nigdy byśmy tak nie zrobili. Postąpiliśmy tak bo twój tata ma nowe dziecko. Jest to chłopczyk nazywa się Jack. Dopiero się urodził więc jest strasznie wkurzający. Ryczy ciągle. Wiemy, że lubisz zagadki więc zrobiliśmy malutkie podchody żebyś mogła nas znaleść.

1. Pamiętasz, twoje 9 urodziny u cioci sophii? Twój straszy brat włożył ci głowę do tortu czekoladowego. Tak się wkurzyłaś, że wzięłaś ogromny kawał ciasta  i walnęłaś Waltera prosto w twarz. To były najlepsze twoje urodziny.

                                         
Kochana babcia i dziadek

Trochę mnie zaniemówiło. Ten koleś ma kolejną laskę? Kto by go chciał? I oni oczywiście pojechali do niego, on jest ważniejszy .
- hej, nie przejmuj się zajdziemy ich- położył rękę na moja ramie- wtedy powiesz im co tylko chcesz. Obiecuje.
Te słowa brzmiały tak szczerze. Zastanawiam się czy przypadkiem nie zrobiłam się czerwona.
- dziękuje- uśmiecham się, choć strasznie ciężko. Zabieram kopertę z listem i wychodzimy z domu.
Jedziemy już godzinę autem a mi chce się spać. Popatrzyłam na zegarek i okazało  się, że jest dopiero 19:00.
- ej, jest tu gdzieś blisko jakiś hotel? Chce mi się spać jak nie wiem i tobie napewno też. Mogę zapłacić za pobyt bo jestem rich nie tak jak ty biedny.- uśmiechnęłam się lekko.
- okej jak tak jesteś zmęczona. A co do mojej  biedy nie byłbym taki pewny.
Po kilku minutach wysiadamy przy hotelu. Patrzę na nazwę.
- W-O-T-E-R-M-E-L-O-N, watermelon serio kto dał taką nazwę?
- był on najbliżej. Przynajmniej ma basen. Znajduj pozytywy.
- No dobrze pozytyw jest taki, że ja sobie posiedzę na kanapie a ty wynajmiesz nam pokuj.- szczerze zęby już opadając na kanapę.
Rozmawia z panią od recepcji chyba przez godzinę nie wiem o czym. W sumie jest o czym bo jest serio ładna. Białe loki opadające na policzek i malutki nos ( dobrze, ze jest mały bo gdyby był duży wyglądała by jak świnka) No i pomalowane leciutko oczy. Nie zazdrosne jej, pracuje tutaj i się nudzi. Ale jakoś musi zarabiać kaskę, prawda? Obym ja nie skończyła na kasie w biedronce. Koniec. Jedziemy windą i wysiadamy na 4 pietrze. Na początku się zgubiliśmy lecz potem na szczęście  odnaleźliśmy nasz apartament.
- Jackson? Jaki ty pokuj zarezerwowałeś?
- yy. Dla 2 osób a jaki.- mówi i wchodzi do pokoju.- Uświadamia sobie dlaczego zadałam to pytanie. Na środku pokoju  stało łóżko małżeńskie. Tylko jedne.
- No cóż, będziesz musiał spać na podłodze. Nic nie poradzę.- rzuciłam  się na łóżko.
- okej- mówi nonszalanckim głosem.
Muszę przyznać zdziwiło mnie to. Poszłam do toalety a gdy z niej wyszłam byłam gotowa żeby spać. Zgasiłam światło i zamknęłam oczy. Słyszę, że ktoś pada na podłogę więc się obracam.
- żyje!- mówi głos leżący na podłodze
Czuje, że coś kopie mnie w plecy. Staram się obrócić lecz nie mogę. Strasznie boli mnie kręgosłup.

————————————————————————
Witam witam, długo mnie nie było muszę przyznać. Ale wróciłam i będę starać się dodawać rozdziały częściej.!!!
Miłej nocy🌜🌝 lub dnia 😌😉   Pamiętajcie o gwiazdkach!!!!!!!!!!!🥰

Los miał dla nas inne plany.Where stories live. Discover now