04.12.1982 r. - wieczór

265 23 4
                                    

Regulus ostatni raz rzucił okiem na swój strój. Założył koszulę w odcieniu butelkowej zieleni i do tego kamizelkę. Ta miała całkiem spory dekolt, więc uznał, że perły ładnie podkreślą jego szyję. Skinął do siebie zadowolony z uzyskanego efektu.

Tego dnia Evan obchodził urodziny, więc sprawdził, czy prezent na pewno jest ładnie zapakowany, mimo że zaledwie pół godziny temu skończył nierówną walkę czarnym, błyszczącym papierem. Regulus spakował tam kilka naprawdę rzadkich ingrediencji i pozłacaną platynową chochelkę, która ma właściwości stabilizujące dla eliksirów. Jeszcze raz przejrzał się w lustrze i był całkiem zadowolony z ostatecznego efektu, złapał prezent i teleportował się do mieszkania przyjaciela.

- Evan! Wszystkiego najlepszego! - Zawołał przy drzwiach, a głowa przyjaciela wychyliła się z łazienki, na powiekach miał narysowane kreski czarnym eyelinerem i pędzelek w dłoni.

- Dzięki! Myślałem, że spotkamy się w Gorącym Kotle! - Zawołał Rosier przekrzykując muzykę.

- Wolałem dać ci prezent w domu, nie chciałbym, żeby się potłukł. - Wyciągnął dłoń w kierunku przyjaciela, a zza kolejnych drzwi wychyliła się Pandora.

- O prezent! To swój też dam od razu! W sumie to nas, ode mnie i Henrego. - Evan przyjął prezent i uściskał przyjaciela, a Pandora na chwilę zniknęła w pokoju i wróciła razem z chłopakiem. Blondyn miał w dłoniach papierową torbę, z której wystawało drogie wino, a Rosier od razu je otworzył i rozlał do czterech kieliszków. Postanowili zacząć imprezę już teraz.

Evan bardzo się ucieszył z zestawu skompletowanego przez Blacka i przyznał, że z chęcią na nich poeksperymentuje. Gdy butelka została przez nich osuszona już w bardzo dobrych humorach przenieśli się do baru gdzie na nich czekali Katherina, Remus i Syriusz oraz Anne, z którą Evan szybko złapał dobry kontakt po bitwie w Tinworth. Ci już zajmowali szeroki stół i rozmawiali głośno, a każdy w ręce miał butelkę kremowego piwa, lub jakiegoś drinka. Gdy pojawili się razem z solenizantem, wszyscy zasypali go życzeniami i razem odśpiewali Happy Birthday.

Pili już czwartą kolejkę drinków, a towarzystwo trochę się rozeszło, część była przy barze, inni przy stoliku, a Regulus bawił się razem z jakimś wysokim ciemnoskórym chłopakiem na wyznaczonym kawałku parkietu. Powoli ruszali się w rytm Can't Take My Eyes off You, ciemnoskóry powoli prowadził go, powoli zmniejszając odległość między ich ciałami. Bawili się ze sobą dobrze, oboje cicho śpiewali tekst piosenki, aż do momentu, gdy biodra Blacka nie zostały mocno przyciągnięte do tych bruneta, a jego tułów odchylony tak, że aż go przeszły dreszcze przyjemności. W tej chwili przypomniał sobie wiele imprez z czasów Hogwartu, gdzie brylował na parkiecie i znajdował towarzystwo bez zobowiązań za każdym razem, gdy tylko tego chciał. Piosenka się zmieniła, jednak mężczyzna nie wypuścił go z ramion, jedynie nachylił się nad jego uchem i zawołał, by ten mógł go zrozumieć.

- Ognista?

- Jasne - razem podeszli do baru i chłopak zamówił dwa razy whisky. W tym czasie Regulus zauważył, że do Evana podszedł James i składał mu życzenia. Black wiedział, że jego były nie był tu zapraszany specjalnie, więc to przypadek, po prostu oboje lubili ten bar, co jednak nie łagodziło bólu w jego sercu, bo jedno ramię Pottera obejmowało blondynkę.

- Zdrowie - ciemnoskóry uniósł symbolicznie szklankę. Regulus zrobił to samo, po czym wypił całą zawartość szkła jednym dużym łykiem i zawołał do barmana, że prosi jeszcze raz to samo. - Jestem Conrad, a ty?

- Regulus - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. - Hogwart?

- Tak, lata 1968-1975, Ravenclaw.

- Lata 1972- 1979, Slytherin. W sumie to trochę śmieszne, że wszystkie rozmowy i znajomości tak się zaczynają - zauważył Reg. - Jakby szkoła i dom nas definiowały, a to gówno prawda.

W różne strony - JegulusWhere stories live. Discover now