18.02.1983 r. - wieczór

269 19 0
                                    

Szczęśliwego nowego roku❤️
~~~~~~~~~

Regulus siedział w salonie razem z Pandorą i Evanem, między nimi stała butelka wina i rozmawiali na mało istotne tematy. W czasie przerwy międzysemestralnej nadrabiali czas, którego Regulus nie mógł im poświęcić w czasie sesji egzaminacyjnej. Przeszli już temat kilku ostatnich randek Pandory i Henrego oraz nowego eliksiru, który Rosier wprowadził do biznesu pana Grymma.

- Przepraszam, że ostatnio w ogóle nie przyjmuję zleceń - powiedział Reg. - Radzicie sobie?

- Pomaga nam jeszcze Tobias Brown, nie wiem, czy go kojarzysz.

- Dwa lata starszy ode mnie puchon - wtrąca Pandora, a Regulus przytakuje z pustym wyrazem twarzy. - Nie masz pojęcia o kim mówię - stwierdza jakby to było oczywiste, a Reg ponownie przytakuje, na co wybuchają śmiechem.

Evan bierze butelkę wina i rozlewa napój do kieliszków, które już dłuższą chwilę stały opróżnione. Gdy Regulus wziął swój w dłoń i chciał wznieść toast za nadrabianie zaległości, usłyszeli pukanie do drzwi wejściowych.

- Spodziewasz się kogoś? - Zapytał Rosier.

- Nie. Nikogo poza waszą dwójką.

- Może to twój Julian... - Pandora bardzo go polubiła w czasie wspólnej imprezy i już dzisiaj też dopytywała, kiedy się znów spotkają. Z niechęcią przyjęła do informacji fakt, że oboje nie chcą budować związku. Ona widziała, jak ta dwójka na siebie reaguje, jak ich dłonie się odnajdują, a spojrzenia wędrują po ciałach. Regulus miał zamiar później opowiedzieć im o wszystkim, z resztą też o Jamesie i wszystkich liścikach od niego. O tym, jak powoli czuje chęć odbudowy tej relacji, już bez panicznego strachu, który czuł jeszcze po świętach.

- Jest w domu rodzinnym, korzysta z przerwy... - nie zdążył dokończyć zdania, gdy przed nim pojawił się Stworek.

- Panie Regulusie, pan Julian Green czeka przed drzwiami. Wpuścić go? - Skrzat skłonił się nisko, a Pandora zareagowała entuzjastycznym okrzykiem. Evan jednak zmarszczył brwi, bo widział dezorientację na twarzy przyjaciela.

- Ja go wpuszczę. - Zadecydował i ruszył w kierunku drzwi, nie odkładając nawet kieliszka, który cały czas miał w dłoni. Gdy szybkim krokiem dopadł do drzwi, zauważył przyjaciela, który miał czerwone od mrozu policzki, a na nich błyszczące ślady po łzach. - Jul... Co się stało? - Regulus przyciągnął go w ramiona i zatrzasnął drzwi za nim.

- Ja... Nie mogłem... zostać w domu... - co chwilę przerywał przez pociągnięcia nosem. - W akademiku... nie mogłem... Byłem sam... a nie chcę być sam... Zresztą nie mam z kim porozmawiać - po tych słowach rozpłakał się na dobre i opadł w objęcia Regulusa. Ten uspakajająco głaskał go po plecach. Odłożył kieliszek z cichym brzdękiem szkła. - Masz gości? Przeszkadzam ci. Przepraszam. Nie chciałem. - Julian wyrwał się z objęć, a szloch wyrywał się z jego gardła, jednak już chciał złapać za klamkę drzwi.

- NIE! Nie przeszkadzasz. Są u mnie Pandora i Evan, jednak to ty mnie teraz potrzebujesz. - Złapał jego twarz w dłonie i starł łzy z jego policzków, mimo że od razu pojawiały się kolejne. - Możesz posiedzieć z nami, a jeśli potrzebujesz mojej wyłączności, to z nimi spotkam się innego wieczoru. Teraz ty jesteś najważniejszy. Rozumiesz?

Julian już nic nie powiedział, tylko skinął głową. Był wdzięczny za te słowa, jak i wszystkie gesty bliskości, które dostawał od chłopaka. Do tej pory każdy ich fizyczny kontakt budował między nimi przyjemne napięcie, przez co deklaracje przyjaźni nad pożądanie wydawały się lekko naciągane. Teraz Julian poznał, jak wielki skarb ma przy sobie. Zarówno przytulenie, jak i dłonie na jego twarzy dawały mu jedynie wsparcie i ludzkie ciepło, które było mu niezbędne do przeżycia, ale nie było w nich żadnego podtekstu.

W różne strony - JegulusNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ