Eighteen

203 26 0
                                    

    Rzuciłam telefon na łóżko i zdałam sobie sprawę, że jestem tym jednak cholernie podekscytowana. Pierwsze co zrobiłam to poleciałam do garderoby, aby przygotować sobie ubranie. Zapewne rano będę tak zakręcona, że wyjdę z domu w dwóch, różnych butach i w piżamie.

    Znalazłam bardzo śliczną, żółtą sukienkę przed kolano, a do niej wybrałam kilka dodatków w postaci kolczyków i naszyjnika. Standardowo białe szpilki. Gotowy komplet zostawiłam sobie na wierzchu i położyłam się na łóżku, odpływając w krainę Morfeusza.

Obudziłam się o godzinie jedenastej i natychmiast wyskoczyłam spod ciepłej kołdry, bojąc się, że spóźnię się na spotkanie. Próbując nie polecieć jak długa, stawiałam ostrożnie nogi, które zaprowadziły mnie do kuchni. Szybko zjadłam musli, po czym ruszyłam do łazienki najszybszym tempem, na jakie pozwalało mi moje ciało. Na szczęście, gorący prysznic rozluźnił moje mięśnie, a obmycie twarzy zimną wodą usunęło resztki oznak niewyspania. W pełni pobudzona wskoczyłam w przygotowane wczoraj ciuchy i zadowolona z siebie – ostatni raz przejrzałam się w wielkim lustrze.

    Usłyszałam dzwonek do drzwi, a moje serce momentalnie przyśpieszyło. Na drżących nogach zeszłam na dół i stanęłam przed drzwiami. Zestresowana, otworzyłam je i ujrzałam Jai'a. No, bo kogo innego?

Chłopak miał na sobie czarne jeansy, biały podkoszulek oraz niebieską, flanelową koszulę w kratę. Stał wyluzowany, z rękami włożonymi w kieszenie.

Zbyt późno przyłapałam się na tym, że intensywnie mierzę go wzrokiem.

- Hola, jeszcze się napatrzysz, mała. – upomniał mnie i puścił oczko.

Moje policzki od razu przybrały kolor purpury i niesamowicie mnie piekły. Spuściłam głowę, a chłopak wybuchnął głośnym śmiechem.

- Dobra, nie ważne. – powiedział, zamykając temat. – Jedziemy?

Pokiwałam głową i poszłam za nim do samochodu. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas, po czym umyślnie unikałam patrzenia na Brooksa. Zrobiłam z siebie totalną kretynkę.

- Wiesz, nie będę odkładał tej rozmowy na później, bo to i tak nie ma sensu. – odezwał się po chwili i zerknął na mnie. Wzdrygnęłam się. Rany, o co mu chodzi? – Martwiłaś się o mnie. – stwierdził.

Serio? On ma pięć lat czy uważa mnie za ostatnią sukę, która nie przejmuje się niczyim losem?

 - Nie dawałeś oznak życia. – stwierdziłam od niechcenia – Myślałam, że o mnie zapomniałeś.

- Nie, oczywiście, że nie zapomniałem! – krzyknął, zatrzymując się przed przejściem dla pieszych. - Jezu, jak mogłaś tak pomyśleć. Po prostu byłem zapracowany. – wyjaśnił, już nieco spokojniej.

O kurcze, a myślałam, że w nocy tylko zalicza kolejne laski. Jak widać bardzo się myliłam.

- Z chłopakami musieliśmy pojechać...- tłumaczył się dalej.

- Dobra, nie musisz mi się spowiadać. – przerwałam

- Nie chcę tylko, żebyś myślała, że robię niewiadomo co po nocach.

Nawet nie wiesz, jak bardzo trafiłeś w sedno.


Dobra, ten rozdział nie jest najlepszy. Wiemy, że dzieje się, aż nic, ale spokojnie, za niedługo się rozkręci. Raczej :)

Rozdział zadedykowany cudownej dziewczynie, która swoim ostatnim komentarzem wywołała u nas napad niekontrolowanego śmiechu. Serio, lmao.


W. & A.


Hands on me » jairiana «Where stories live. Discover now