Two

435 28 4
                                    

- You were better, deeper
I was under your spell
Like a deadly fever, yeah, babe
On the highway to hell, yeah

I only wanna die alive
Never by the hands of a broken heart
Don't wanna hear you lie tonight
Now that I've become who I really am

This is the part when I say I don't want ya
I'm stronger than I've been before

Poczułam nieznośną gulę w gardle i przestałam śpiewać. Nie mogłam. Tekst był piękny, ale nie mogłam tak kłamać. Zwłaszcza w piosence, którą usłyszy cały świat. Nie jestem silna. Nigdy nie byłam. I nigdy nie będę.

- Co jest? – usłyszałam głos Scootera i odchrząknęłam.

- Źle się czuję. Możemy nagrać to kiedy indziej?

Słyszałam jak mężczyzna wyrzuca z siebie wiązkę niecenzuralnych słów i wywróciłam oczami. To dopiero będzie autostrada do piekła.

- Przekładamy to już drugi tydzień. Wiem, że ci ciężko, ale weź się w garść na te trzy minuty.

Odłożyłam słuchawki i spojrzałam na niego.

- Nie. Nie wezmę się w garść. Nie muszę. To ode mnie zależy, czy ta piosenka będzie nagrana dzisiaj, jutro lub wcale. Chyba, że sam ją zaśpiewasz. Droga wolna. Ja na dzisiaj skończyłam. – warknęłam, po czym minęłam jego oraz dźwiękowca, który z zaciekawieniem się nam przyglądał.

A żebyś zdechł, ciekawska małpo.

Wyszłam z wytwórni i wsiadłam do samochodu. Mruknęłam do szofera, aby zawiózł mnie do domu, po czym zwinęłam się w kłębek na tylnym siedzeniu.

Nie płacz.

Nie tutaj.

Nie teraz.

Idiotko, nie wyj!

Chciałam być silna. Nawet bardzo. Tylko, jak? Ten dureń mnie zostawił. Dureń, którego tak mocno kochałam. Ale tak, to była moja wina. Przecież to media miały racje. Ich nie obchodziło to, że teraz ja cierpię. Oni wiedzieli, że to była ustawka. Owszem, ustawka. Ale o tym, że zakochałam się w moim fałszywym chłopaku to już nikt nie wiedział. Kochane media. Przeklęty Sykes.

Zobacz, co zrobiłeś. Pieprzone 6 miesięcy. Pół roku wizyt u psycholożki. Zero poprawy.

Usłyszałam radosną melodyjkę Old McDonald had a farm i cicho jęknęłam. Jeżeli to Scooter, nie odbiorę. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu i zamyśliłam się. To Nicki.

Zawahałam się, czy odebrać. Nie mogłam wzbudzać podejrzeń, więc szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Cześć, Ari! – radosny głos Nicki sprawił, że lekko się uśmiechnęłam. – Organizuję dzisiaj małą imprezę, kilku znajomych. Czuj się zaproszona.

Impreza. Na samą myśl o przebywaniu wśród ludzi ogarniała mnie panika.

- Dziękuję za zaproszenie, ale muszę odmówić. Jestem zajęta.

Stała gadka. Ja zawsze jestem zajęta. Z reguły nic nie robieniem.

- Ari, nie daj się prosić. Od kilku ładnych miesięcy się nie widziałyśmy. Wyjdź z tej swojej nory.

Wyjdź z nory. Problem w tym, że moja nora to dół o głębokości stu metrów. Bez drabiny. I wdrapuj się na powierzchnie, człowieku.

- Ari, odpowiedz.

Nicki mnie ponaglała, a ja biłam się z myślami. Psycholog mówiła, że muszę coś zrobić, aby nie wylądować w ośrodku. Cokolwiek. Najlepiej zacząć kontaktować się z ludźmi. Nie mogę siedzieć z założonymi rękami, wiem.

Wyjdę z niej. Pokonam depresję i wyjdę z mojej nory. Będę się wspinać, aż w końcu wyjdę. Zacznę dzisiaj wieczorem.

- Postaram się przyjść. – odparłam, po czym się rozłączyłam.

Idziemy na imprezę. I to jeszcze dziś.

Do Waszej dyspozycji jest już rozdział drugi! Bardzo dziękujemy za głosy, wejścia i komentarze przy poprzednim, bo to bardzo motywuje. Rozdziały postaramy się dodawać co tydzień :) 

W & A

Hands on me » jairiana «Where stories live. Discover now