Twenty

219 15 5
                                    

Objęłam Jai'a nogami w pasie, a on posadził mnie na blacie. Zachłannie mnie całował, błądząc rękami po moim ciele. Nie pozostawałam mu dłużna. Na sekundę oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychając. Chłopak objął moją twarz dłońmi i oparł swoje czoło na moim.

- Lubię cię – wyszeptał, a ja odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem.

- I vice versa, panie Brooks.

Przez chwilę trwaliśmy w tej pozycji, głupkowato się do siebie uśmiechając. Tę intymną chwilę przerwał dzwonek do drzwi, który już po chwili przerodził się w dzikie walenie i całą serenadę dźwięków. Niechętnie odsunęłam się od Jai'a, a chłopak zaklął pod nosem i podszedł do drzwi. Stanęłam niedaleko niego, patrząc jak do środka wchodzą pozostali członkowie The Janoskians oraz masa innych osób, których nie znałam.

Podeszłam do chłopaka i stanęłam za nim.

- O co chodzi? – spytałam, nachylając się w jego stronę. Odwrócił się i objął mnie w pasie.

- Też chciałbym wiedzieć – odparł, patrząc na zgraję hołoty, która dobrała się do zapasów w jego lodówce. A raczej tych resztek, jak ktoś już zdążył zauważyć.

Ktoś go zawołał, a on niemrawym krokiem ruszył w stronę nieproszonych gości. Stałam przy drzwiach, gotowa w każdej sekundzie stąd uciec. To chyba nie miało tak wyglądać. Miałam być ja i Jai, a nie: ja, Jai plus pierdyliard innych osób.

Przez pół godziny stałam tam i przyglądałam się, jak impreza się rozkręca. Ktoś puścił na cały regulator muzykę, która nie nadawała się do tańca, a jakiś chłopak stał w kuchni i próbował udawać barmana, ale mu to nie wychodziło. Dwie butelki wódki potłukł, a trzy kolejne wylał na podłogę. Zapach alkoholu rozchodził się po całym domu, przyprawiając mnie o mdłości. Jai'a też nigdzie nie widziałam. Jakaś dziewczyna, lekko wstawiona, ruszyła w moją stronę chwiejnym krokiem, potykając się. Zawartość jej szklanki wylądowała na mojej sukience.

Pokręciłam głową i przygryzłam wargę, próbując się nie rozpłakać. Ja nie mogę być szczęśliwa? Czy ktoś zawsze musi się wpieprzyć, kiedy ja próbuję sobie poukładać życie?

Łzy spływały po moich policzkach, ale nadal wzrokiem próbowałam odszukać gdzieś szatyna, dla którego nadal tutaj stoję. Zawiedziona, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. Byłam już na ulicy, kiedy ktoś złapał mnie za przegub ręki, przyciągając mnie do siebie.

- Nie płacz – powiedział chłopak, ocierając kciukiem łzy z mojej twarzy. Zerknęłam spod rzęs na Jai'a i mimowolnie wtuliłam się w jego tors. – Przepraszam, nie wiedziałam, że ci debile przyjadą akurat dzisiaj.

Nie odpowiedziałam nic, tylko objęłam go ramionami, a on zaczął gładzić dłonią moje plecy.

- Zabieram cię do domu – postanowił po chwili, a ja się wzdrygnęłam. – Nie do mnie. Do ciebie. – wyjaśnił, a ja odetchnęłam z ulga. Wierzchem dłoni przetarłam oczy i jęknęłam z obrzydzeniem. Cały makijaż został na ręce. Wyglądam jak potwór i to jeszcze przy nim.

Chłopak jakby przewidział, co myślę, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.

- Wyglądasz ślicznie – wyszeptał mi do ucha, po czym złapał mnie za rękę i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę jego samochodu.

Po dwudziestu minutach byliśmy już u mnie. Zostawiłam Jai'a w salonie razem z Toulouse, a sama pobiegłam do łazienki, gdzie zmyłam resztki makijażu, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jeansy i luźny, kremowy sweterek.

Zeszłam do chłopaka, który uśmiechnął się na mój widok i zdjął z kolan psa, który podbiegł do mnie. Wzięłam go na ręce i zajęłam miejsce koło Brooksa.

- Co robimy? – spytałam, modląc się w duchu, że zostaniemy tutaj. Nie chciałam nigdzie wychodzić. Dzisiejszy incydent mnie wykończył.

- Możemy zostać tutaj – powiedział, po czym złapał mnie za rękę.

Tak, dokładnie takiej odpowiedzi oczekiwałam. I nie mam zamiaru już narzekać.


Przepraszamy za takie opóźnienia. Wiecie "po egzaminach odpoczniecie", ale dla mnie formą odpoczynku nie jest siedzenie w książkach do późna :)) Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.

Świeżutki rozdział, dopiero co skończony jest do Waszej dyspozycji. Nie jest za bardzo sprawdzany, więc przepraszamy za błędy.


W. & A.

Hands on me » jairiana «Where stories live. Discover now