1.

1.5K 56 18
                                    

Obudziłem się około 11. Dzisiaj nie mieliśmy treningu, a więc mogłem się trochę wyspać. Wstałem i zrobiłem se śniadanie, tym razem padło na tosty. Następnie się uszykowałem i wyszedłem, ponieważ w mojej lodówce były praktycznie pustki, pojechałem do sklepu. W między czasie włączyłem swoją playlistę, która zaczyna się od ,, I Don't Wanna Live Forever" od Zayn'a i Taylor Swift.

W sklepie usłyszałem, że ktoś mnie woła. Odwróciłem się i zobaczyłem  Lewandowskiego. Uśmiechnąłem się na jego widok i przytuliliśmy się na powitanie.

- Będziesz dzisiaj na imprezie u Neya? - zapytał, a ja westchnąłem

- Pedri mnie namówił, żeby jechać, a więc będę

- Wow stary, ty i imprezy? Jestem w szoku

- Czyli ty jak rozumiem również będziesz?

- A jakby mogło mnie nie być? Oczywiście, że będę

- To oznacza alkohol - zaśmiałem się na co Robert pokazał mi środkowy palec. - Chociaż to impreza Neymara, a więc co się spodziewać innego niż alkoholu

- Bym bardziej powiedział, że bardziej po osobach, które tam będą. Wystarczy Szczęsny czy Mekambe i już się rozkręca impreza.

- Właściwie to masz rację. - przyznałem. Pożegnałem się z nim i ruszyłem w swoją stronę.

Po powrocie do domu, rozpakowałem zakupy i usiadłem na kanapie. Zacząłem oglądać jakiś serial na Netflixie. Przerwał mi to jednak jakiś osobnik wchodząc do mojego domu. Wiedziałem iż to Pedri.

- Czemu się skradasz do mojego domu? - zapytałem, odwracając głowę w jego stronę.

- Chciałem cię przestraszyć, a właściwie chciałem, żebyś myślał, że to jakiś złodziej czy coś - powiedział, siadając obok mnie

- Bardzo zabawne - mruknąłem i wywróciłem oczami

- Co oglądasz? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.

- Sam nie wiem. Coś losowo włączyłem.

- Rozumiem. Jednak nie umiesz wybierać filmów. - uznał i wziął pilota, by przełączyć na coś. Przeglądał przez dłuższy czas Netflixa, ale chyba nic mu się nie spodobało i wyłączył aplikacje.

- Na tym cholernym Netflixie już nie ma nic ciekawego. - oburzył się, rzucając w moją stronę pilota.

- Nie umiesz wybierać poprostu - śmiechnąłem, przełączając na jakąś powtórkę meczu.

- Jasne, wmawiaj se

Siedzieliśmy tak w ciszy dopóki nie wpadłem na wspaniały pomysł.

- Skoro już tu jesteś to pomożesz mi zrobić obiad - uśmiechnąłem się, a on tylko wywrócił oczami

- Ty umiesz wykorzystać człowieka

- Wiem o tym- powiedziałem, ciągnąć go za rękę, żeby poszedł za mną do kuchni. Padło na spagetti.

- Wstaw wodę na makaron - powiedziałem, a Pedri skinął głową.
Po jakiś 45minutach jedzenie było gotowe. Zjedliśmy, a potem włożyliśmy naczynia do zmywarki. Życie jest bardzo ułatwione przez nią. Nie trzeba myć w rękach. No chyba, że są, np. jakieś garnki to wtedy już trzeba umyć rękami.

- Co robimy? - zapytałem.

- Nie wiem, może przejdźmy się do parku? Jest 15:30, a więc jest jeszcze trochę do imprezy.

- Jak dla mnie spoko - mruknąłem i ruszyliśmy by się ubrać. A właściwie ubrać tylko buty. Jest wiosna. Kocham tą porę roku. Wszystko kwitnie i pobudza się do życia. To cudowne słońce, a nie deszcz i śnieg.

Chwilę później byliśmy już w parku. Miałem nadzieję, że nie wpadniemy na żadnych fanów.

- Jeżeli ktoś do nas podejdzie żeby coś podpisać lub zrobić zdjęcie, to chyba umrę

- Daj już spokój Pablo. To są nasi fani

- Wszystko spoko, ale ja też mam życie prywatne jakbyś chciał wiedzieć

- Niestety musisz się przyzwyczaić, ponieważ każda informacja o twoim związku, o twoim miejscu zamieszkania, o tym cokolwiek zrobisz zostanie rozpowszechniona.

- Najgorsze jest to, że sam się na to pisałem

- Wiem, ale przeżyjesz to. Przeżyjemy to razem

- Pocieszasz

- No a nie? Mogę cię z tym zostawić sam jeśli chcesz - udawał obrażonego

- Nie no przestań, żartuje przecież

- No ja mam nadzieje - zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Na szczęście podeszły do nas może z 2,3 osoby. Około 16:15 postanowiliśmy wrócić do domu i się uszykować.

Pojechaliśmy jednak do domu Pedri'ego. On poszedł jako pierwszy się ogarnąć, a ja przeglądałem media społecznościowe. Pewnie dzisiaj na tej imprezie będzie trochę ludzi. Nie mam zamiaru jednak pić. Boje się bardziej o Pedro. Gdy o nim pomyślałem, to dosłownie jakbym wywołał wilka z lasu.

- Możesz iść - powiedział Pedri, ubrany w czarną koszulę, która była z dwóch pierwszych guzików odpięta  i zwykłe czarne spodnie. Nie powiem, bo wyglądał przystojnie. Jednak nie powinienem myśleć tak o przyjacielu.

- Nie mam żadnych ciuchów, żeby się przebrać.- zrobiłem minę zbitego pieska.

- Standardowo pożyczę ci coś, chodź za mną

Weszliśmy do jego sypialni, a następnie dał mi za duża, biała koszule i czarne dżinsy.

- Poważnie?- jęknąłem. - Dlaczego koszula i dlaczego ona jest za duża

- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? Nie marudź i idź się ogarnąć. O 17:15 najpóźniej musimy wyjechać. - wywróciłem oczami na jego słowa i poszedłem do łazienki. Około 25 minut później byłem już gotowy.
Tak jak Pedri, zostawiłem odpięte dwa guziki. Lepiej to wygląda.

- Już? - zapytał, patrząc na mnie mam wrażenie, że przelotnie się uśmiechnął. No chyba, że mi się coś przewidziało.

- Tak. Możemy jechać.

Wzięliśmy najważniejsze rzeczy i wsiedliśmy do auta. Do domu Neya mieliśmy około godzinę. Zależy czy są korki.

Przez drogę śpiewaliśmy (dobrze, że nikt więcej tego nie słuchał), gadaliśmy na różne tematy, ale również była taka normalna, przyjemna cisza. Uwielbiam patrzeć, gdy Pedri koncentruje się, prowadząc auto.

Pod dom Neya zajechaliśmy o 17:55. Zapukaliśmy do drzwi, a zaraz potem otworzył nam gospodarz domu. Przywitaliśmy się z nim i weszliśmy do środka. Jest już parę osób, z którymi również się przywitaliśmy. Oj coś czuję, że będzie się dużo działo tej nocy.

Strong - Gavi x PedriWhere stories live. Discover now