2

1.2K 54 27
                                    

Impreza się zaczęła około 30minut później, gdy już wszyscy byli. Oczywiście spóźnili się Cash i Zalewski uzasadniając się tym, że w sklepach były kolejki.

Głośna muzyka i oczywiście alkohol. Jakaś dziewczyna się do mnie przyczepiła, której nawet nie znam. Nie ma nawet kto mnie uratować. Pedri'ego nie ma, a reszta osób rozmawia, bawi się, pije. Boże co za los.

- Gavi, chodź się napić - powiedziała ta nie dająca mi spokoju blondynka. Mam już dosyć.

- Czego nie rozumiesz? Nie pójdę się z tobą napić - warknąłem i wstałem z kanapy, aby poszukać Pedro. Ta idiotka tam została na szczęście.

Znalazłem go w kuchni, oczywiście pijąc jakąś wódkę ze Szczęsnym.

- Oo Gavi! - zawołał do mnie, gdy ja chciałem koło niego przejść, tak aby mnie nie zauważył.

- Co chcesz? - zapytałem, na co on zmarszczył brwi.

- Zagramy w butelkę? - wtrącił się Cash. Nie ma nic gorszego niż granie w butelkę po pijaku.

- Tak! - krzyknął chętny Pedri.

- Ja nie chce grać - oznajmiłem, jednak poczułem dłoń mojego przyjaciela, który zaczął mnie ciągnąć w stronę pokoju.

- Masz grać, a nie standardowo się wymigiwać od wszystkiego. - dosiedliśmy się do reszty. Jak się okazało ta wariatka usiadła obok mnie. Jęknąłem cicho z niezadowolenia na jej widok.

- Kto pierwszy kręci? - zapytał Kipembe

- Może Messi? - zaproponował Ney, na co reszta się zgodziła. Leo był średnio zadowolony z tego ale już trudno. Padło na Dembele.

- Pytanie czy wyzwanie?

- Dawaj wyzwanie

- No to wypij 3 kieliszki wódki bez popity

- Dobra. Ale podaj ktoś czystą i kieliszek. Zalewski był najbliżej to poszedł i podał mu. Zrobił oczywiście to zadanie. - Teraz ja kręcę

Wypadło na mnie. Co za pech.

- Gavi, pytanie czy wyzwanie

- Okej to może daj wyzwanie

- Usiądź na Pedri'ego kolanach do końca gry. - powiedział, a ja spojrzałem na Pedro. On tylko wzruszył ramionami, a ja niestety musiałem zrobić wyzwanie. Usiadłem na jego kolanach.

- Czy to okej? - szepnąłem, a on kiwnął głową. Graliśmy tak przez jakiś czas. Ta typiara gdy tylko poszedłem do toalety ruszyła za mną, pod pretekstem, że również musi iść do łazienki. Wariatka.

Zamknąłem za sobą drzwi, tak na jakby co. Umyłem ręce i otworzyłem drzwi z nadzieją, że jej tutaj nie znajdę. I niestety się myliłem. Próbowałem iść drugą stroną lecz ona i tak mnie dopadła.

- Możesz mnie w końcu zostawić?

- Nie, ja chcę się z tobą napić. - Co za kretynka.

- Zostaw mnie ty idiotko. - powiedziałem dosadniej, ale ona miała to w dupie. Ruszyłem szukać Pedri'ego. To jedyna pomoc. Znalazłem go. Rozmawiał z Pazdanem.

- Ty jesteś nienormalna - powiedziałem troche głośniej, gdy ona zaczęła dotykać mojej ręki, ale też dlatego żeby Pedro zwrócił na mnie uwagę. Udało mi się to. Jak tylko zobaczył sytuację podszedł do nas chwiejnym co prawda krokiem, ale podszedł.

- Gavi, chodź ze mną - odezwał się Pedri i chciał wyszarpnąć jej rękę.

- Co ty robisz? Teraz on ze mną rozmawia - zaoponowała, a on tylko prychnął

- Nie. Zrozum głupia tapeciaro, że on poprostu nie chce z tobą rozmawiać ani nic innego robić. Zostaw. Go. W. Spokoju.

- Myślisz, że se nagle przyjdziesz i możesz z nim zrobić co chcesz?

- Napewno może więcej rzeczy ze mną niż ty, kretynko - włączyłem się do tej przepychanki. Po tych słowach zauważyłem rumieńce na twarzy Pedro. Właściwie sam trochę się zarumieniłem, gdy zrozumiałem co właśnie powiedziałem. Jednak on jest pijany, a więc nie myśli co robi.

W końcu odeszliśmy od tej wariatki.

- A ty może trochę przystopuj z tym piciem

- Nie musisz mi mówić co mam robić. - burknął, a ja wywróciłem oczami.

- Wiesz dobrze, że nie mówię ci tego zgryźliwie. - powiedziałem, a on poszedł w swoją stronę. No to ja wziąłem piwo, pogadałem trochę z Cash'em i Antony'm, a następnie poszedłem na balkon. Krzesło, stolik. Idealnie. Musiałem zasnąć, ponieważ obudziłem się po jakiś 3/4 godzinach. Dokładnie o 2:40.

Wyszedłem z balkonu, bo zrobiło mi się zimno i zszedłem na dół. Na dole większość leżała na podłodze, jakieś nieliczne osoby tylko spały na łóżku. Wyłączyłem telewizor, ponieważ dalej leciała na nim muzyka. Zobaczyłem Pedri'ego leżącego wpół na kanapie, wpół na podłodze. Próbując go podnieść, aby leżał cały na łóżku. Jednak się przebudził. Musiał dopiero niedawno zasnąć.

- Co ty robisz - wydukał pijackim głosem.

- O to samo bym mógł się zapytać ciebie

- Zostaw mnie w spokoju i zajmi się sobą, Gavi.

- Zajebiście się zachowujesz. Tak właśnie wychodzi twoje najebanie się

- Spoko, nie musisz się mną interesować - powiedział, próbując wstać.

- Jasne, a zaraz się zrzygasz na podłogę, bo ty nawet iść nie możesz. - Chciałem mu pomóc wstać jednak ten mnie odepchnął.

- Zostaw mnie w spokoju! - powiedział o wiele głośniej niż wcześniej. Aż za głośno. Zaraz kogoś obudzi. Idiota.

- Wiesz co? Mam już to w dupie, że zaraz się zrzygasz na podłogę. Radź se sam. Po nic do mnie nie przychodź. - warknąłem ze zbierającymi mi się łzami w oczach. Wyszedłem z domu Neymar'a i ruszyłem w stronę samochodu. Na szczęście miałem klucze.

Obaliłem tylne siedzenia i się położyłem. Nie powiem zbyt wygodnie to to nie jest, ale da się przeżyć. Zacząłem przeglądać Instagrama. Nie było nic ciekawego więc próbowałem zasnąć. Po godzinie kręcenia się w końcu usnąłem.

Obudziłem się około 7 rano. Ból kręgosłupa i głowy był nieunikniony. Wyszedłem z auta i ruszyłem w stronę domu Ney'a. Wszyscy jeszcze spali. Oprócz jednej osoby. Szczęsnego.

- Kac? - zapytałem, na co Wojtek się odwrócił.

- Niestety. A ty nie spałeś tutaj?

- Nie, pokłóciłem się z Pedro i spałem w aucie. - oznajmiłem, nalewając se wody do szklanki.

- Rozumiem. On to był mocno najebany. Z resztą jak większość osób tutaj.

- Spodziewałeś się czegoś innego?

- No nie. Właściwie czy można było się spodziewać czego innego?

- Niekoniecznie.

- No dokładnie. - Chwile jeszcze pogadaliśmy, a następnie udałem się do łazienki. Po małym się ogarnięciu zszedłem na dół. Pedri już nie spał. Brał tą tabletke co Minister Obrony Narodowej. Usiadłem na kanapie obok śpiącego jeszcze Ronaldo. Chwilę później przede mną stanął nikt inny niż Gonzalez.

- Co chcesz?

- O co ci chodzi? Zrobiłem ci coś?

- Jakbyś nie chlał, to byś wiedział i masz mnie odwiedź zaraz do domu, bo jak nie to sam se zamówię taksówkę. - uniosłem trochę głos. Nie będę teraz dla niego jakiś milutki po takim czymś. Pojebało go chyba. Będzie se myślał, że najebie się, wyzwie mnie o byle co, a gdy wytrzeźwieje będzie się kleił. Pojebało chyba.

15 minut później byliśmy już w drodze domu. W samochodzie była cisza. Nawet radio, które na początku grało, wyłączyłem.

- Możesz mi pow.. - Nie dałem mu dokończyć

- Poprostu się do mnie nie odzywaj - burknąłem. Zatrzymał się pod moim blokiem, a ja wysiadłem, specjalnie trzaskając drzwiami.

Strong - Gavi x PedriWhere stories live. Discover now