~ Rozdział 34 - Bandaż ~

95 21 6
                                    

Wyglądał na zawstydzonego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyglądał na zawstydzonego. I bardzo dobrze! Takiego właśnie chciała go widzieć. Zażenowanego, zrozpaczonego, kompletnie wyzbytego nadziei.

– Nie potrafiłaś zerwać relacji z Nakatomi, więc ci w tym pomogłem.

Spojrzała na niego oniemiała.

Poczerwieniał na twarzy, gdy mówił:

– Sato chciał wszystkim o tym powiedzieć. Wrzucić do neta informacje na temat twojego ojca i reszty rodziny.

Przeklęła w myślach.

Wiedziała, że wściubianie nosa w nie swoje sprawy było kretyńskie, a mimo to, pomogła wtedy tamtej dziewczynie. Do tego – o zgrozo! Użyła indywidualności.

Gdyby Sato o niej powiedział, prawdopodobnie wzięliby go za wariata. Oprócz jego kolegów nie było żadnych świadków. Policja nie wzięłaby tego na poważnie, a jego rodzina od trazu zatuszowałaby całą sprawę.

W końcu pobił bezbronną uczennicę i szantażował drugą. Mógłby się z tego zrobić niezły skandal.

Jednak gdyby mimo tych wszystkich konsekwencji postanowił puścić parę, mogliby zacząć grzebać. Połączyliby incydent sprzed dwóch lat z mocą, którą by opisał.

Całe szczęście postanowił użyć innego sposobu, żeby się na niej zemścić. Stąpała po okropnie kruchym lodzie. Z każdej strony pękał, a ona stała na malutkiej wysepce. Znikąd nie było pomocy. Wiedziała to doskonale.

– Dlaczego tego nie zrobił? – zapytała po dłuższej chwili.

– Przekonałem go, że to by cię za mało zabolało. Związek z kimś, kogo nienawidzisz – to dopiero tortura! Zwłaszcza dla kogoś tak dumnego, jak ty.

Nie do końca mu wierzyła, ale udawała, że jest inaczej.

– Z pewnością coś takiego ugodziłoby we mnie bardziej – przyznała. – A wam dostarczyło mnóstwo zabawy.

Kasai pokręcił głową. Noga chodziła mu coraz szybciej, a twarz czerwieniła z każdym kolejnym słowem:

– To nie tak. Naprawdę mi się podobasz. Chciałem tylko...

Westchnął, siadając na betonowej powierzchni dachu. Jedną nogę rozprostował, a drugą trzymał blisko ciała. Wyglądał jakby właśnie przechodził jakieś okropne katusze.

Podobało jej się to.

Miała nadzieję, że będzie cierpiał jeszcze bardziej.

– Nie chciałem – poprawił się po chwili – widzieć cię przybitej. Zawsze – przez całą naszą znajomość zachowywałem się jak kompletny dureń, żebyś się zaśmiała. Albo po prostu... uśmiechnęła.

– I sądzisz, że coś takiego skłoni mnie do związku z tobą? – zapytał.

– Nie. To znaczy. Nie do końca o to... – uderzył pięścią w ziemię. – Cholera!

Kruche pewniki - Midoriya x OC (Boku no Hero Academia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz