-czyli story time o tym jak myślałam, że wyląduje na czeskim oddziale intensywnej terapii medycznej.
jak może wiecie ( albo i nie ), ja aktualnie, jako osoba z województwa mazowieckiego, mam ferie. no i wyjechałam z rodziną na narty i mimo, że hotel mamy w Polsce, na stok jeździmy do Czech. Z racji, że jesteśmy blisko granicy i droga tam zajmuje z 30 min drogi, nikt nie ma o to problemu. pierwszy problem, który doprowadzi do owej sytuacji, pojawił się już wczoraj gdy zobaczyłam, że mam stępione druty w nartach. mogę wyjaśnić, że sprawa to iż ciężej się hamuje i łatwo wpadam w poślisk. ale doszłam do wniosku, że ogarnę tą sprawę kiedy indziej ... no cóż, to będzie ważny element tej historii XD
wracając, stwierdziłam, że dziś pojadę sobie pierwszy raz na tym stoku na czarną trasę ( czyli w teorii najtrudniejszą ). i tu znowu się na chwilę zatrzymamy bym mogła wspomnieć, że serio jeżdżę na nartach od wielu lat i zjeżdżałam z wielu takich tras. dlatego, bez większych wątpliwości podjeżdżam sobie do tej trasy i czytam zamieszczoną tam tabliczkę informacyjną
trasa niebezpieczna. poziom nachylenia : 65 %
jebane 65%- w tamtym momencie każda normalna osoba z stępionymi nartami zawróciłaby. ale nie, ja stwierdziłam, że kij, zjeżdżam. I nadal tego żałuję. dosłownie z strachem w oczach zjeżdżałam zakosami po tej stromej ścianie. dla porównania dam, że najstromsza trasa z jakiej jechałam, to była trasa na Kasprowym Wierchu, gdzie nachylenie wynosiło 60%. i to tylko na jednym odcinku. jakimś cudem po może 5 minutach, dosłownego zsuwania się zakosami z tej trasy, dziękowałam sile wyższej, że nie połamałam sobie tam nóg.
bardzo ciekawe walentynki, nie powiem, że nie
╭──╯ . . . . .
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
╭──╯ . . . . .
miałam ochotępodzielić się tą historią XD jak ktośteżjeździ na nartach, to zapraszam do rozmowy na ten temat-
