holding hands.

2K 174 439
                                    


            Koniec końców Remus odniósł zwycięstwo — James nie ruszył się z dormitorium przez całą niedzielę, poniedziałek, a nawet wtorek. Większość tego czasu spędził w łóżku, wygrzewając się, odpoczywając i nabierając sił. Madame Pomfrey przekazała Lupinowi leki na przeziębienie, udzielając mu instrukcji dotyczących ich stosowania, gdyż uznała, że Jamesowi będzie wygodniej, jeśli pozostanie w Wieży. Wiedziała, że może zaufać Remusowi w tej sprawie i że Potter nie skończy w Skrzydle Szpitalnym w jeszcze gorszym stanie. Był w dobrych rękach.

Wyglądało na to, że stan Jamesa szybko się poprawił. Wciąż był lekko osłabiony, ale prezentował się lepiej, nie był już tak niemrawy i odzyskał część entuzjazmu. Nie kichał, nie było mu zimno, ani zbyt gorąco, drapanie w gardle minęło, tak samo jak ból głowy.

Te zmiany, a także jego nalegania i prośby, we wtorek wieczór przekonały Remusa, aby wreszcie pozwolić Jamesowi wrócić na lekcje. Potter nie mógł już wytrzymać tyle czasu w jednym miejscu. Okropnie mu się nudziło — zaczął już nawet pisać wypracowanie z Zaklęć, które przecież miał zostawić na ostatnią chwilę.

Dlatego więc w środę rano opuszczał dormitorium z szerokim uśmiechem na ustach.

— Już prawie zapomniałem jak to jest stać na nogach — westchnął, zadowolony z powrotu do zdrowia.

— Nie przyzwyczajaj się — parsknął Łapa, schodząc po schodach zaraz za nim. — Obstawiam, że Luniek właśnie obmyśla plan, w jaki sposób oszczędzić ci dzisiaj wszelkiego wysiłku fizycznego.

— Zamknij się, Łapo — Remus szturchnął go w bok. — Nie jestem aż tak przewrażliwiony.

— Jasne i co jeszcze? Może wcale nie planujesz przenosić Rogacza na rękach, kiedy tylko na drodze pojawią się schody, hmm? — Black posłał mu znaczące, rozbawione spojrzenie. Remus przewrócił oczami, ale odpowiedział mu lekkim uśmiechem.

— Jesteś zazdrosny — zarzucił mu, pochylając się zaczepnie ku niemu. Przez twarz Syriusza przemknęło zaskoczenie, a przez nagłą bliskość Remusa nerwowo przełknął ślinę. Jego serce przyspieszyło rytm. 

— Skądże — musiał się postarać, aby jego głos nie zadrżał.

Remus uśmiechnął się lekko, a opadający mu na oczy jasnobrązowy kosmyk jego włosów musnął delikatnie czoło Syriusza. Black wpatrywał się w jego czekoladowe oczy, kompletnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Zawsze go zaskakiwał. Uwielbiał, kiedy Remus się z nim droczył albo z nim flirtował. Uwielbiał Remusa.

— Nie martw się — powiedział ciszej szatyn, a jego spojrzenie zahaczyło przelotnie o usta drugiego Gryfona, by zaraz wrócić do jego szarych oczu. Łapę przeszedł dreszcz. — O ciebie również dobrze zadbam.

Syriusz odetchnął, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wstrzymał oddech. Miał wrażenie, że jego policzki płonęły, a serce prawie wyskoczyło mu z piersi. Chciał zarzucić mu ręce na szyję i przyciągnąć go do pocałunku, prosić, by już nigdy się nie oddalał i nie wypuszczał go ze swoich ramion. Jak mógł w ogóle iść na lekcje po usłyszeniu tych słów? Remus 'cholernie idealny' Lupin właśnie obiecał, że o niego zadba. A on nie pragnął niczego innego.

Nagle ktoś odchrząknął.

— Chłopaki? — Usłyszeli głos Jamesa, który stał kilka stopni niżej i patrzył na nich z uniesionymi brwiami. — Chcielibyście mi może o czymś powiedzieć?

Remusa natychmiast odsunął się od Syriusza i oboje spłonęli rumieńcem zawstydzenia, wlepiając zaskoczone spojrzenie w Jamesa. Założyli, że już dawno odszedł, nie czekając na nich.

LION'S HEART | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz