6. Pierwszy półfinał część I

404 23 15
                                    

Gdy wstałem rano, Jere już nie było.

- Jezu, ktora godzina?- powiedziałem sam do siebie i szybko zerwałem się z łóżka, szukając telefonu.

Moim oczom ukazało się coś bardziej interesującego niż cyferki na ekranie, a mianowicie wiadomość. WIADOMOŚĆ OD KAARIJI!

paidatonriehuja: Jeszcze raz dziękuję za wszytsko. Trzymaj za mnie kciuki!

-Kciuki? Nie ma takiej opcji, będę krzyczał najgłośniej pod scena - zaśmiałem się sam z siebie.

Nie mając planow na ten dzień, stwierdziłem, że pójdę pomęczyć chłopaków.

-Jan, otwieraj, bo włączę Blanke- jak codziennie rano zawzięcie pukałem w drzwi biednego bruneta.

- Jesteś okropny- o dziwno otworzył mi Jure.

Wszedłem do środka. Wszyscy tu byli i dziwnie się usmiechali.

- Gdzie Kaarija?- zapytał Kris figlarnym głosem.

-Poszedł do siebie- usiadłem na łóżku, a chłopacy się przysiedli- Co z wami?

- Co robiliście w nocy?- Jure był nieprzyzwoicie blisko mnie.

- Słyszeliśmy, jakieś dziwne dźwięki w środku nocy- Jan siedział mi juz prawie na kolanach

- Dostałem klapkiem w twarz- zaśmiałem się- Podsłuchiwaliście nas?

Zignorował pytanie.

- Dziwne te podrywy- Nace jako jedyny umiał zachować dystans.

- No właśnie, za moich czasów po prostu pytało się o chodzenie- powiedział Kris.

Nie chciałem mu już wpominać, że jest ode mnie młodszy.

- Co dziś robimy?- zamieniłem temat, bo nie mogłem już ich słuchać.

- Idziemy wspierać twojego chłopaka!- Kris najwidoczniej nie mógł już usiedzieć na tyłu, więc zaczął podskakiwać.

- Co się tak uwzieliśćie?- moja cierpliwość powoli się kończyła.

- Spokojnie Bojan, tylko się wygłupiamy, ale nie mów, że nie pójdziemy go wspierać! Będzie mu miło- powiedział Nace, a reszta kiwała głowami jak te pieski, które stawia się w autach.

- Pójdziemy- przewróciłem oczami.

Chłopcy oprócz Nace przytulili mnie i zaczęli
podskakiwać.

- Ale ty ich pilujesz- powiedziałem do chłopaka o kręconych włosach

- Jasne szefie- Nace się wyprostował i przyłożyć rękę do czoła niczym wojskowy.

Godziny mijały nam bardzo szybko. Gadaliśmy, śpiewaliśmy, graliśmy w różne gry po prostu dobrze się bawiliśmy, aż do momentu w którym mieliśmy się zbierać.

Gdy dotarliśmy na arene w okół było dużo osób, więc weszliśmy tylnim wejściem na korytarz, w którym znajdowały się pokoje przypisane do każdego kraju.

Szukałem wzrokiem Finlandii, ale zamiast tego dostrzegłem Alelsandrę, która biegła w naszym kierunku.

-AAA przyszliscie- pisnęła- Szukacie kogoś?

Chyba musiała zauważyć, że się rozglądałem.

-Kaariji- powoedzial Kris z uśmiechem na twarzy.

- Szedł w kierunku sceny. Za niedługo będziemy wchodzić, więc jak się pośpieszycie to jeszcze go spotkacie- Aleksandra wydawała się trochę przygnębiona.

If I was your boyfriend, never let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz