13. Pożegnanie

329 28 4
                                    

Obudziłem się dość wcześnie. Do pokoju cienkimi strużkami wpadało delikatne światło.

Czułem się beznadziejnie.

Spałem w pogniecionych ciuchach. Czułem jak moja twarz jest cała napuchnięta, a głowa zaraz wybuchnie.

-Która godzina?- zapytałem sam siebie w panice chwytając za telefon.

Na ekranie wyświetlały się cyfry. Była chwila przed piątą.

- Jeszcze zdążę!- wstałem w pośpiechu z łóżka, wpadając do łazienki.

Postanowiłem, że nie chce tracić czasu na przebieranie, więc umyłem tylko zęby i przemysłem twarz zimną wodą, żeby zniwelować opuchliznę.

- Dasz rade Bojan- popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze.

Wybiegłem z pokoju i pobiegłem w stronę hotelu Fina.

Stanąłem w holu i spojrzałem na windę.

- Nie, nie ma czasu- wybrałem schody.

Bieg był wyczerpujący, ale w tej sytuacji warto było się poświęcić.

- Jere- starałem się szeptać jak nagłośniej, pukając w drzwi.

- Co ty tu...- nie było mu dane skończyć, bo rzuciłem mu się na szyję.

- Przechodziłem i postanowiłem, że cię odwiedzę- zażartowałem łamiącym się głosem.

Jere stał jak wryty.

- Nie musiałeś specjalnie dla mnie wstawać- słychać było, że mój gest go rozczulił.

- Sam się obudziłem.

- Przeznaczenie?- nie odrywając się ode mnie zamknął drzwi.

Nie wierzę w przeznaczenie, ale inaczej nie da się tego wytłumaczyć.

I nie chodzi tu tylko o moją wczesna pobudkę, ale o to, że Jere był pierwszy osobą, która ujrzałem w Liverpoolu, i że nasze losy później postanowiły się połączyć.

- Obudziłem cię?- odsunełem się od niego i dopiero teraz zobaczyłem, że stoi w samych spodniach i z rozczochranymi włosami.

Podobało mi się to co widziałem. Z takim widokiem chciałbym się codziennie budzić.

- Wpadłeś chwilę po budziku- opadł na łóżko.

Ja położyłem się obok niego.

- Będziesz do mnie pisał?- zapytał po chwili ciszy.

- Obiecuje, ale wolałbym się nie rozstawać.

Czy brzmię nachalnie?

- Ja też

Nie spodziewałem się tego.

- No dobra- klasnął w ręce- Idę się myć. Idziesz ze mną?

- Jeszcze pytasz?- zażartowałem.

Jere się zaśmiał i poszedł w stronę łazienki.

Moja twarz kolorem przypominała dojrzałego pomidora.

- Ogarnij się- skarcił mnie cichy głos w głowie.

- On zaraz wyjedzie i nigdy się nie spotkacie- powtarzał raz po raz.

Nawet nie usłyszałem kiedy Jere wyszedł z łazienki.

- Dziękuję, że przyszedłeś- przejechał ręką po moich włosach odgarniając nieposłuszne kosmyki z mojej twarzy i nachylił się nade mną- Dziękuję, że mnie wspierasz. To wiele dla mnie znaczy.

If I was your boyfriend, never let you goWhere stories live. Discover now