Rozdział 6

2.4K 185 17
                                    

Jamie

Punktualnie o dziewiątej rozległo się pukanie do drzwi. Za nimi czekały trzy kobiety obładowane różnymi rzeczami. Zaprosiłam je do salonu, a one od razu wzięły się do pracy.

Po dobrej godzinie nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam w lustrze. Moje włosy były spięte na czubku głowy w jakiś skomplikowany warkocz, a kilka luźnych kosmyków opadało swobodnie wokół twarzy. Wyglądało to fantazyjnie i swobodnie. Mówiąc krótko, dziewczyna w lustrze niczym nie przypominała mnie. Byłam elegancka, piękna.

Makijażystka Lottie potrzebowała niecałą godzinę, by zrobić mi makijaż. Moje oczy były delikatnie podkreślone czarnym tuszem i cieniami w różnych odcieniach szarości, sreebra, a róż na policzkach sprawiał, że wyglądały na lekko zarumienione. Usta podkreślone były jasno różowym błyszczykiem. Nigdy nie nakładałam makijażu, przez co czułam się teraz dziwnie, ale pięknie. Podobała mi się dziewczyna, na którą spoglądałam w lustrze.

Byłam w białej, koronkowej sukience, do kolan, którą kupił mi Baris. Na nogach miałam jasne czółenka na niskim obcasie. Czułam się jak księżniczka z bajki o Kopciuszku. Z tym, że ja nie spotkałam na swojej drodze księcia, a bestię.

Kobiety po skończonej pracy wyszły z domu, a ja czekałam zdenerwowana na kierowcę, który miał mnie zawieźć na miejsce sesji zdjęciowej.  Powinien być lada moment.

Auto podjechało po dziesięciu minutach. Wzięłam torebkę i szybko zeszłam na dół. Kierowca Barisa na mój widok się uśmiechnął i otworzył mi drzwi samochodu.

- Dzień dobry panno Khart – powiedział uśmiechając się.

Skinęłam mu głową i wsiadłam do auta. Na miejscu po drugiej stronie, przy oknie siedział Baris ubrany w smoking. Wyglądał zjawiskowo. Z trudem mogłam oderwać od niego wzrok.

- Dzień dobry Jamie, pięknie wyglądasz – powiedział nie odrywając wzroku ode mnie.

- Dziękuje, ty też wyglądasz nieźle – odpowiedziałam nieśmiało.

Po godzinie drogi byliśmy na miejscu. Mój narzeczony wyszedł pierwszy, poczekał aż wysiądę i złapał mnie za rękę. Poszliśmy na miejsce naszej sesji, gdzie czekała już ekipa zdjęciowa. 

Wszystko wokół było pięknie przygotowane. Były tam kolorowe światełka rozwieszone na drzewach, ogromny koc piknikowy na trawie, bufet z butelkami schłodzonego wina. Wyglądało to jak z jakiejś rozkładówki ze znanych  czasopism.

- To jest.... niesamowite – powiedziałam zwracając się do Barisa.

- Cieszę się, że ci się podoba, ale nie przyzwyczajaj się – powiedział chłodno mój narzeczony i ruszyliśmy w stronę fotografa.

Sesja zdjęciowa została wykonana w ciągu dwudziestu minut. Uśmiechaliśmy się i patrzyliśmy sobie w oczy. Cóż, w każdym razie próbowaliśmy.

Patrzenie na niego było jak patrzenie w słońce. Intensywność jego wzroku była nie do zniesienia. Ale za każdym razem, gdy odwracałam wzrok, fotograf krzyczał: w jego oczy!  Bycie ochrzanianym przez jednego z najbardziej znanych fotografów w Londynie było żenujące tak samo jak patrzenie w lodowate niebieskie oczy mojego przyszłego męża.

- To zrobi wrażenie na The Times – powiedział zadowolony fotograf, gdy skończyliśmy.

Cała ekipa pakowała sprzęt co jakiś czas zerkając na nas. Baris podszedł do mnie z winem i dwoma kieliszkami. Usiedliśmy na kocu, rozlał nam wina do kieliszków i wniósł toast. Sceneria była bajeczna, jak marzenie niejednej kobiety. Zrobiło mi się przykro, że to wszystko było udawane, na pokaz. Nic z tego nie było prawdziwe.  W innym wypadku ze szczęścia był latała jak motyl. niestety moje skrzydła nie chciały wzlecieć.

Pakt z upadłym aniołem (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now