XIII. Nigdy nie przestawaj wierzyć w gwiazdy

88 12 30
                                    


Obudziłam się w momencie, gdy spod mojego ciała zaczęły wydobywać się stłumione mruknięcia. Mając wciąż zmrużone powieki, omiotłam wzrokiem pomieszczenie, w którym aktualnie się znajdowałam, a kiedy żaden oślepiający blask światła nie dotarł do moich oczu, otworzyłam je, rozkoszując się przyjemnym półmrokiem.

Relaks nie trwał jednak zbyt długo, ponieważ każdy najmniejszy mięsień mojego ciała zaczął dawać o sobie znać w dość boleśnie dobitny sposób. Rozglądając się po pomieszczeniu usłanym w płyty winylowe i sterty kurzu, zaczęły docierać do mnie skrawki wspomnień, znacznie minimalizując rosnącą przez uczucie pustki w głowie panikę.

***

– Czemu tu nie ma nic ciekawego? – Neal siedział po turecku na środku świetlicy. Coraz bardziej sfrustrowany przeglądał wszystkie płyty po kolei, jakby szukał jedynie jemu przeznaczonego krążka.

– Przecież tu są wszystkie albumy dzieciństwa! Jak możesz tak mówić?! Patrz! Britney, Radiohead, 50 Cent, Timberlake! Człowieku, tu są same perełki!

Spojrzałam na chłopaka, który nie raczył odpowiedzieć mi nawet słowem. Okazało się, że siedział na podłodze, podpierając głowę na splecionych przed sobą dłoniach, jednocześnie wbijając łokcie twardo w podłogę. Jego oczy były na wpół przymknięte i sprawiały wrażenie, jakby chłopak spał, wciąż jednocześnie czuwając. Do tego drugiego miałam ogromne zastrzeżenia, dlatego chcąc to udowodnić samej sobie, rzuciłam w Neala puchatą, lecz dosyć zakurzoną poduszką, która leżała w zasięgu mojej ręki. Niebieskooki w wyniku niespodziewanego uderzenia w twarz, rozjechał się na łokciach i zarył podbródkiem w podłogę, jęcząc przeraźliwie.

– O Boże! Przepraszam!

– Zasrana sadystka – mruknął pod nosem, wciąż masując obolałe miejsce.

Chwilę przyglądałam się chłopakowi, który mamrotał pod nosem przekleństwa, jednocześnie krzywiąc się i ruszając szczęką, jakby w upewnieniu, że nie będzie musiał jej wymienić. Prawie przewróciłam oczami na ten widok, ale bardziej frustrował mnie fakt, że byłam ignorowana przez niebieskookiego.

Głupio postępujesz, Noe. – To była jedna z dwóch myśli, która krążyła mi w tamtym momencie po głowie, ale czy wspominałam już, że byliśmy po dwóch butelkach cudownej księżycówki? Tak, to wydawało się być naprawdę dobrym usprawiedliwieniem, dlatego wtedy ruszyłam na czworakach w stronę Neala.

Będąc już zaledwie niecałe pół metra od niego, usiadłam po turecku, stykając nasze kolana i zmniejszając w ten sposób odległość między nami do minimum. Sięgnęłam do dłoni niebieskookiego, którą jeszcze chwilę temu masował podbródek i odsunęłam ją, kładąc luźno na swoim kolanie, wewnętrzną stroną do góry. Rysowałam szlaczki na jej zagięciach, uważnie badając każdy milimetr linii papilarnych. Chłopak, jak zahipnotyzowany, śledził moje ruchy, nie protestując w żaden sposób. Moje palce opuściły dłoń Neala i zaczęły swoją powolną wędrówkę w górę, wzdłuż jego miękkiej skóry ramienia.

Pomiędzy nami wytworzyło się elektryzujące napięcie, którego nie sposób było nie wyczuć. Miałam wrażenie, że włoski na całym moim ciele stanęły dęba, a skóra zamieniła się w strukturę przypominającą skórkę pomarańczy.

Gdy dotarłam do jego ramienia delikatnie, lecz stanowczo owinęłam wokół niego palce, choć dużo brakowało, bym mogła opleść je całkowicie.

Zbliżyłam się do ciała Neala, co jakiś czas przypadkiem zahaczając nosem o skórę jego szyi. Moim celem stał się fragment podbródka niebieskookiego, a konkretniej miejsce, które miało bliskie spotkanie z parkietem świetlicy. Chciałam zrekompensować krzywdę, jaką mu zadałam swoją głupotą.

Niebo ponad Nami | Dylogia Nocnego Nieba #1Where stories live. Discover now