Część Ósma Niespodzianki

20 0 0
                                    

Szedł już długo bardzo długo, cały czas prześwietlając sobie tym małym panelem dotykowym o najmniejszej jasności który wraz z jego ekranem dawał na tyle światła by ujrzeć najbliższe dwa metry przed nim. Pomimo tego że znał większość Kolonii na wylot to jednak teraz w tych ciemnościach musiał poruszać się po omacku, czasami był pewny że ten zakręt doprowadzi go do właściwej drogi kiedy nagle kończył się on płaską ścianą, kiedy indziej kiedy szukał jakiegoś bezpiecznego zaułku bo chciał po prostu usiąść i może nawet znów zasnąć chowając się w jednej z szafek lub układając się na kanapie by następnie przykryć się jakimś kocem co w tych ciemnościach całkowicie zlało by go z resztą ponurego krajobrazu, w takich przypadkach korytarze ciągnęły się w nieskończoność rozgałęziając się tak że przypominały bardziej labirynt. Tak to dobre określenie do tego z tymi wszystkimi zatrzaśniętymi drzwiami które często blokowały mu drogę i zmuszały do o wiele dłużej i bardziej niebezpieczniej drogi dokoła jeszcze bardziej zgadzał się z tym określeniem podobnych jak to co jest nad nim. Sam jeszcze nie zdecydował się wejść do kanałów wentylacyjnych gdzie w filmach i strasznych opowieściach zawsze czaił się potwór, jednak jeśli sytuacja się nie zmieni, nie będzie miał wyboru i wkroczy do tego nieznanego mu królestwa.

Tępym wzrokiem gapił się przez swe rozszerzone do maksimum kamery w górę w jedno z wejść wentylacyjnych które zawsze wydawały mu się tak pociągające. Że niby wielki labirynt który pozwala się dostać będąc niezauważony dosłownie wszędzie, jednak teraz co to za różnica korytarze też są niekończącym się labiryntem tylko ograniczonym przez te cholerne zamknięte na stałe drzwi gdzie nawet hakowanie by nie pomogło a bez zasilania nie ruszą. Właśnie teraz kiedy znów po raz chyba czwarty odbił się od zapomnianych przez wszystkich nigdy nie używanych drzwi korytarzowych który dzieliły ten wąski zaułek na dwie równe części chyba już dał se spokój i po prostu ogarnie jakąś drabinę lub po prostu przewróci dwie szafki i wczołga się po nich do środka kanału, by następnie przynajmniej spróbować odnaleźć kogoś kto mu rozjaśni całą sytuacje w której się znalazł. A ostatnie co pamiętał przed przebudzeniem to tą postać która nad nim stała i patrzyła się kiedy on leżał nieruchomy w śniegu, twarz była niewidoczna skąpana w jasnym świetle nieba pełnego gwiazd i bez chmur. Przypomniał to sobie niedawno, kiedy próbował użyć siekiery w roli dźwigni do wyważenia drzwi, lecz ryzyko pęknięcia było za duże i musiał odpuścić gdyż ta to narzędzie było jego jedyną bronią i może że jeszcze nie spotkał żadnego zagrożenia, a jego jedynym towarzyszem były wydawane przez niego kroki. To nie wykluczone że to coś co spowodowało sytuację w Kolonii nadal w niej przebywa i kontynuuje swe polowanie. Ze zrezygnowaniem ponownie złapała za siekierę i już chciał przy jej pomocy przewrócić pobliską szafkę kiedy coś usłyszał, jakiś gwizd a może śmiech trudno to było określić w zbudowanych tak korytarzach, jednak dźwięk nie zniknął nie było to jakieś odległe echo jakiegoś dźwięku a wyraźny melodyjny gwizd który ciągnął niemal nieprzerwanie zachowując swój charakterystyczny rytm. Thad opuścił swoją broń i skierował swoją głowę w stronę z której dochodził dźwięk, gdzieś tam ze strony z której tu przybył dochodziła ta melodia. Chciał już tam ruszyć lecz zawahał się, strach wkroczył do jego serca. A co jeśli to potwór, to tylko pułapka na takich zagubionych wędrowców jak on, a może to ratunek schronienie gdzie czekają na niego wszyscy by wyjaśnić co tu tak naprawdę się stało. Obie te opcje były równie prawdopodobne tylko teraz pytanie którą wybrać, zostać tu i przedłużyć swą egzystencje lecz z widmem śmierci na końcu tunelu czy może zaryzykować i uratować się albo umrzeć, dla Thada po tym namyśle i ocenie ryzyka było to bardzo proste pytanie. Ruszył na przód w kierunku gwizdu który wręcz go przyzywał do siebie do bezpiecznego schronienia gdzie napotka odpowiedzi na wszystkie pytania.

Z każdym przebytym krokiem dźwięk stawał coś coraz wyraźniejszy, poza już znanym gwizdem do jego mikrofonów zaczęły dochodzić odgłosy rytmicznego stukania o metal lub coś w tym stylu czyli klasyczne wybijanie sobie rytmu. Kiedy ominął kolejny zakręt dojrzał bladą smugę światła wypadającą za jednego z mieszkań, dziwne że drzwi pozostawały otwarte powinny się zamknąć jak wszystkie, no cóż odpowiedź pewnie czeka w środku. Powolnym krokiem tak aby wydać jak najmniej dźwięku z siekierą gotową do wbicia się w to co się za framugą znajduje, Thad podszedł do drzwi i po chwili ostatniego zawahania zajrzał do środka. Kamery zabolały kiedy doznały tak jasnego i przenikliwego światła, teraz nic nie widział jedynie blask nawet ustawiony na najwyższą jasność tablet nie mógł go do tego przygotować. To czego przedtem nawet nie zauważał gdyż wydawało mu się naturalne jak światła oświetlających niektóre pokoje rtęciówek teraz wydało mu się torturą i bezużytecznym sposobem na marnowanie ograniczonej przez stary reaktor energii. Zasłonił sobie kamery, krzyknął z bólu, siekiera upadła z metalicznym dźwiękiem na podłogę sam upadł na kolana kiedy jego system płonął od nagłego przeciążenia. Wiedział że nie może tak zostać musi zdjąć swe dłonie musi pozwolić światłu ponownie go oślepić by jego kamery mogły się do tego dostosować by system mógł to zrobić. Zebrał się w sobie i jednym ruchem pozwolił aby światło dostało się do jego kamer, znów chciał krzyczeć lecz się powstrzymał. Biel powoli zaczęła ustępować zamazanemu widokowi pomieszczenia, na którego końcu na stole leżał niczym jakimś rzymski konsul któremu niewolnik właśnie miał przynieść następny posiłek dron w cylindrze i eleganckiej czarnej kurtce podobnie buty były tego samego koloru, spodni jak większość nie nosił bo po co.

Piekło Mordercze Drony (Murder Drones)Where stories live. Discover now