Rozdział 7

5.8K 885 243
                                    

#oomlSZ na twitterze

Cześć, robaczki!

Jazda limuzyną, gdy miałam na sobie suknię z tak ogromnym rozcięciem na nodze, była katorgą. Zupełnie nie pomyślałam o tym, że podczas siedzenia materiał będzie się rozsuwał na boki, odsłaniając zbyt dużo ciała. Musiałam poprawiać satynę, przytrzymywałam ją przy udzie, ale przy odrobinie nieuwagi ona i tak opadała, przez co co chwilę nieumyślnie prezentowałam nogę swoim dwóm towarzyszom.

Khalid okazał się na tyle przyzwoity, że po pierwszym kontakcie wzrokowym z moim udem przeniósł uwagę na widoki za oknem, by nie wprawiać mnie w jeszcze większe zakłopotanie, lecz nie mogłam powiedzieć tego samego o Kieranie, który co rusz spozierał w dół, a z jego ust nie znikał przemądrzały uśmieszek.

– Jakiego balsamu używasz? – spytał, podsuwając się bliżej.

Pech chciał, że usiadł tuż obok mnie, zamiast naprzeciwko, więc przy każdym poruszeniu nasze ramiona ocierały się o siebie. W samochodzie było tyle miejsca, że spokojnie zmieściłoby się jeszcze kilka osób, ale on rozsiadł się jak król na tronie, zajmując więcej powierzchni, niż w rzeczywistości potrzebował.

– Widzę jakieś błyszczące drobinki – dodał, pochylając się nagle nad moją nogą. – To brokat?

Bezczelnie i bez pytania o zgodę przesunął palcem wskazującym po mojej skórze.

Zamrowiło.

Natychmiast szarpnęłam ciałem, oddalając się od niego. Było mi wstyd, że patrzy na to syn właściciela klubu. Ten sam, który został wysłany przez ojca do nadzorowania wszystkiego, co działo się ne terenie jego własności. Nie miałam pewności, z czego dokładnie zdaje sprawozdania i jaki mają one charakter, ale takie zachowanie przy kimś jego rangi było nie do przyjęcia.

– Kieran – Ashraf odezwał się do piłkarza z upomnieniem. – To było nie na miejscu.

Chłopak w ogóle nie przejął się tym skarceniem. Zachowywał się jak dzieciak, który testuje, na ile może sobie pozwolić, zanim poniesie realne konsekwencje. Wysunął wyzywająco brodę i bardzo powolnym, niemal teatralnym gestem ponownie wystawił palec ku mojej nodze. Coraz bardziej go przybliżał, igrając z ogniem i moim gniewem, jednocześnie obserwując reakcję Ashrafa, który w pewnym momencie stracił cierpliwość i chwycił blondyna na przegub.

– Przeproś – rozkazał.

Langham wysunął rękę z niechcianego uścisku i obrócił ku mnie głowę, częstując uśmiechem, przez który miałam ochotę otworzyć drzwi i wypchnąć go z pędzącego samochodu, a mimo to się nie odezwał.

– Przyjmij moje przeprosiny, Lacey. – Zrobił to za niego Khalid. – Nie godzi się, by traktować kobietę z tak rażącym brakiem szacunku.

Podał mi dłoń, zapraszając, bym przesiadała się na drugą stronę, co z chęcią uczyniłam. Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Przynajmniej on potrafił się zachować. Był honorowy. Gentleman w najczystszej postaci.

W limuzynie zapadła błoga cisza. Starałam się unikać patrzenia w kierunku Langhama, by do niczego go nie prowokować. Ignorowanie go było najlepszym wyjściem z sytuacji i udawałam, że nie czuję, jak zaczepnie trąca mnie czubkiem buta. Mogłam go kopnąć albo wbić mu obcas w stopę, ale pewnie poczułby się wtedy jak zwycięzca, a ja nie chciałam dawać mu tej chorej satysfakcji.

– Zauważyłem, że poprawiły się warunki na oficjalnym instagramie drużyny. – Khalid przerwał milczenie. – Liczba obserwujących rośnie szybciej niż wcześniej.

– Tak, to prawda. – Wyjęłam z kopertówki mały tablet i od razu go uruchomiłam. – Zrobiłam nawet zestawienie, które może cię zainteresować.

Out of my leagueWhere stories live. Discover now