Rozdział 9

7.6K 812 340
                                    

#oomlSZ na twitterze

hej!

"Kim jest ta suka, która kopnęła mojego Kierana?"

"Jest niepoważna, mogła mu coś zrobić."

"Następnym razem ochronię go własnym ciałem!!!"

"Pewnie zazdrosna."

"Szmata spłonie w piekle."

"Biedny Kieranuś."

"Za kogo ta pizda się uważa? On by nawet na nią nie spojrzał."

Tak fanki Langhama rozpisywały się w internecie po tym małym, niegroźnym incydencie, jakim było kopnięcie go w jaja. Bardzo szybko udało im się znaleźć mnie w sieci i choć większość kont w mediach społecznościowych miałam zablokowanych dla osób z zewnątrz, mój zawodowy profil na instagramie od prawie tygodnia był rozpalony do czerwoności.

"Dobrze mu tak."

"W końcu konkretna babka, która pokazała mu jego miejsce."

"Na pewno sobie zasłużył, za bardzo cwaniakuje."

"Pieprzony facecik! Kopnęłabym go jeszcze dwa razy!"

Zdarzały się też takie na pozór wspierające wypowiedzi, które przyklaskiwały temu, co zrobiłam. W końcu musiałam wyłączyć możliwość komentowania, bo o ile większość wyzwisk i insynuacji nawet trochę mnie bawiła, tak niektóre osoby zaczęły posuwać się do obrazowych gróźb, a lepiej nie ryzykować, skoro na świecie nie brakowało wariatów.

"Laska z jajami kopie Kierana Langhama w jaja."

"Langham KROCZY ku przepaści."

"Pracownica London Black Dragons vs gwiazda klubu. MMA na gali wręczenia nagród."

"Mistrzowskie kopnięcie. W grze coś innego niż piłka."

"Dziewczyna zawstydza piłkarza LBD. Kopie lepiej niż on."

A takie tytuły nosiły viralowe filmiki, które stale pojawiały się na tiktoku. Było ich coraz więcej i więcej, w przeróżnych konfiguracjach, w różnorakich przeróbkach i z ciekawymi dźwiękami w tle.

Oficjalnie stałam się memem.

Może gdybym miała dziesięć lat mniej, ucieszyłaby mnie taka sława i rozpoznawalność, która zgodnie z internetowymi trendami miała się skończyć po jakichś dwóch, może trzech tygodniach. Teraz tylko krzywiłam się za każdym razem, gdy młodsza siostra podsyłała mi linki do nowych filmików, naśmiewając się ze mnie i świetnie się przy tym bawiąc. Jeden z tiktoków był nawet jej autorstwa.

Pozostało mi tylko przeczekać tę medialną burzę i szukać nowej pracy, bo to, że stracę obecną, było więcej niż pewne, na co wskazywało kilkudniowe milczenie pana Duncana, a później pilne wezwanie na spotkanie z nim twarzą w twarz.

Dlatego jadąc windą na odpowiednie piętro siedziby klubu, byłam już pogodzona ze swoją marną dolą. Wiedziałam, że już nie znajdę drugiej tak świetnej posady z perspektywami. Tutaj mogłam się rozwijać, być kreatywna i mimo tych wszystkich minusów, jakimi były stres i zapewne siwizna w niedalekiej przyszłości, naprawdę lubiłam tutaj przyjeżdżać. Robiłam to, w czym byłam dobra. Szkoda, że moja przygoda trwała tak krótko.

– Dzień dobry. – Weszłam do biura szefa z mniejszą dozą pewności siebie niż zazwyczaj.

Co jak co, ale myśl o utracie pracy potrafi człowieka wykończyć.

Out of my leagueDove le storie prendono vita. Scoprilo ora